- Pagery, które członkowie partii otrzymali w ciągu ostatnich trzech miesięcy, dotarły do Bejrutu już z niespodzianką. Nie doszło do cyberataku, lecz w pewnym momencie nastąpiła detonacja ładunków, która całkowicie unieszkodliwiła całą formację. Nikt nie widział, co się dzieje – powiedział Paweł Rakowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
W każdym z tych pagerów umieszczono płytki zawierające 3 gramy materiału wybuchowego. Nie zostały one wprowadzone przez firmę sprzedającą te pagery, lecz przez dostawcę urządzeń zlokalizowanego gdzieś w Europie. Przed detonacją były używane przez kilka miesięcy.
Sprawca przeprowadził eksplozję w ostatniej chwili. Gdyby do niej nie doszło, cała operacja najprawdopodobniej zostałaby odkryta.
- Według doniesień medialnych godzina 16:30 była ostatnim możliwym momentem na przeprowadzenie akcji. Później Hezbollah mógłby to zneutralizować. Dlaczego jednak akcja miała miejsce wczoraj? Okazało się, że tego samego dnia rano Izrael wykrył minę pułapkę po swojej stronie granicy, zainstalowaną przez Hezbollah. Mina miała zostać zdetonowana, gdy w jej pobliżu znajdzie się były szef sztabu armii izraelskiej – twierdzi Rakowski.
- Hezbollah zazwyczaj działa bardzo ostrożnie, jednak w tym przypadku popełnił błąd, dopuszczając do użytku urządzenia, których nie rozkręcił i nie sprawdził pod kątem potencjalnych niespodzianek. Organizacja zapowiedziała oczywiście odwet – zaznacza.
- Według izraelskich mediów, od 16:30 do 16:35, czyli w pierwszych pięciu minutach po eksplozji, był to najlepszy moment w historii, aby zaatakować Hezbollah. Izrael jednak nie podjął żadnych działań – podaje ekspert.
Całość rozmowy w Układzie Otwartym:
Fot. X.com
---
Zachęcam do wspierania Układu Otwartego. Patroni zostają członkami zamkniętej grupy na Facebooku i mogą otrzymać newsletter z wyborem najciekawszych tekstów z polskiej i światowej sieci.
Strona Autora: igorjanke.pl
Inne tematy w dziale Polityka
