Polska jest na 2. miejscu na świecie pod względem produkcji baterii litowo-jonowych. Jest to ogromny sektor gospodarczy, w którym pracuje min. 30 tys. ludzi. Miejsc pracy i inwestycji może być jeszcze więcej pod warunkiem, że Polska utrzyma zagranicznych inwestorów. Niestety nowe regulacje unijne mogą spowodować, że ten przemysł odpłynie z Polski do Francji. Ale czy sami nie jesteśmy sobie winni?
- To są efekty 20 lat zaniedbań. Już od 2003/2005 roku było wiadomo w Unii Europejskiej, że będą wprowadzane systemy ograniczania emisji dwutlenku węgla, liczenie śladu węglowego, czy podatki od emisji węgla. W Polsce przez kilkanaście lat zupełnie ignorowano ten problem. W 2010 roku Donald Tusk obiecywał na Politechnice Gdańskiej, że wkrótce rozpocznie się budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, ale przez następne 10 lat nie zrobiono nic w tym kierunku – mówi Andrzej Krajewski, publicysta, współpracownik Dziennika Gazety Prawnej.
- Obudzono się dopiero w 2019 roku, kiedy sytuacja stała się krytyczna. Obecnie jesteśmy bardzo opóźnieni, a pierwsze reaktory jądrowe mają ruszyć dopiero w latach 2036-2037. Niestety, nie jesteśmy w stanie szybko zmienić naszego miksu energetycznego, ponieważ odnawialne źródła energii (OZE) wymagają stabilnych źródeł, aby je zrównoważyć. Obecnie taką rolę mogą pełnić jedynie elektrownie gazowe, które emitują mniej CO2, lub elektrownie wodorowe, które jednak są jeszcze technologicznie niedopracowane – podkreśla.
- Przespaliśmy 15 lat, nagle się budzimy i okazuje się, że wszyscy nas prześcigają. To bogactwo, które Polacy sobie wypracowali, oraz pewien poziom życia mogą nam zostać odebrane z powodu nieprzygotowania naszej klasy politycznej do funkcjonowania w Unii Europejskiej i w jej regułach gry. Inne kraje potrafią dobrze grać według tych zasad, wykorzystując swoje umiejętności i pozycję. W rezultacie to, co wypracowaliśmy, może odpłynąć do krajów, które lepiej poradziły sobie z transformacją energetyczną i lepiej się do niej dostosowały – uważa Krajewski.
- Odczuwamy już pierwsze skutki tych problemów. Od kilkunastu miesięcy obserwujemy fale zwolnień grupowych, głównie w zakładach produkcyjnych. - Ostatnio zakład produkujący turbiny wiatrowe zakończył działalność, zwalniając 200 pracowników. Podobne sytuacje mają miejsce niemal co tydzień, kiedy to 200, 300, a nawet 500 dobrze zarabiających osób traci pracę. Zakłady zamykają produkcję i przenoszą się albo tam, gdzie energia jest tańsza, albo poza Unię Europejską, gdzie warunki są bardziej sprzyjające – twierdzi gość Igora Janke.
Całość rozmowy w Układzie Otwartym:
---
Zachęcam do wspierania Układu Otwartego. Patroni zostają członkami zamkniętej grupy na Facebooku i mogą otrzymać newsletter z wyborem najciekawszych tekstów z polskiej i światowej sieci.
Strona Autora: igorjanke.pl
Inne tematy w dziale Gospodarka