W części drugiej tego wpisu przedstawiam rozdział pierwszy, drugi i trzeci mojego opracowania
Przejdźmy do historii opowiedzianej przez Jana Wolskiego, poprzedzonej moim wstępem.
1. Wstęp
Jan Wolski był rolnikiem z małej wsi Emilcin koło Lublina. Był wtedy w wieku 71 lat, miał 7 hektarowe gospodarstwo, żonę oraz 4 synów.
Przypadek ten miał miejsce w pobliżu Emilcina, 10 maja 1978 roku. To najsłynniejszy przypadek ufologiczny w Polsce i najlepiej przebadany. Badał go słynny w całym kraju ufolog Blania-Bolnar. Przypadek ten przeszedł też próbę ogniową czy armatnią, kiedy ponad 10 lat temu pewien zaciekły sceptyk próbował za wszelką cenę go podważyć. Niektórzy temu ulegli. Ja natomiast w wyniku mojej analizy stwierdzam, że jest to autentyczny przypadek na 100 %. Jestem wprost zafascynowany tym przypadkiem. Uważam, że jest to najciekawszy i najprzyjemniejszy przypadek ufologiczny, uwzględniając przypadki z całego świata. Generalnie traktuję ten przypadek jako nasze dobro narodowe.
2. Dotarcie do polany
Było to zimny poranek. Wolski wracał z Dąbrowy Puśnieńskiej (nazwa używana przez Wolskiego) do domu, wozem zaprzężonym w młodą kobyłę. Działo się to między siódmą a ósmą rano. Wczesnym rankiem był w innej wsi, z klaczą, do ogiera. Ponieważ klacz nie dawała się podkuć, to na szosie kulała. Więc aby ją oszczędzić, wracał polną drogą. Ta droga prowadziła również przez jego pole.
Jadąc od Komaszyc wyjechał w lesie zza zakrętu. Gdy wyjechał zza krzaków, zobaczył jak szły dwie osoby w stronę, w którą on jechał. Zobaczył ich przy polu z owsem. Czyli spotkanie z nimi miał “po tej stronie Komaszyc Nowych, na swoim polu”, bo jego pole dochodziło chyba do Komaszyc (warto tutaj nadmienić, że tam gdzie istoty szły drogą, to zostały ślady po nich, czyli w następnych dniach, ale z czasem krowy i ludzie je zadeptali).
Z początku szli szybko ale jak zauważyli, że on jedzie, to zaczęli zwalniać kroku, szli coraz wolniej, po trochę się oglądając na Wolskiego.
Ponieważ tam często chodzą myśliwi polujący na bażanty, to Wolski myślał, że to są myśliwi. Ale jak już był blisko nich to zobaczył twarze zielone, więc pomyślał, że to są jakieś “potworaki”.
Jak dojeżdżał do nich, to wtedy jeden z nich odsunął się na lewą stronę a drugi na prawą. Wtedy on wjechał pomiędzy nich a oni wskoczyli mu na wóz. W czasie jazdy wskoczyli na tę jego furę. Jeden siadł po jednej stronie koło Wolskiego, drugi po drugiej stronie, a Wolski siedział w środku. Siedzieli tyłem do Wolskiego, “nogi mieli spuszczone do ziemi”.
Wolski od zawsze nie był strachliwy ani płochliwy. Nie bałby się spać w chaszczach. Nie bał się Niemców w czasie okupacji. Wolski był “zimniejszej krwi”, jak o sobie powiedział, więc się tak za bardzo niczym nie przejmował. Jak ktoś grzecznie wobec niego postępował to Wolski się nie bał. Choć oni dziwnie byli przebrani to jednak wyglądali jak ludzie, ponadto byli grzeczni to się ich nie przestraszył.
Gdy wyjechał zza olszyn na “proste linie” to zobaczył nad polaną jakiś pojazd w powietrzu, podobny do samochodu. I wtedy zrozumiał, że te istoty są z tego pojazdu. Zdziwiło go to, że samochód może wisieć w powietrzu i poruszać się trochę w górę i w dół o jakieś pół metra. Pojazd wisiał przy brzozach, kilka metrów nad ziemią.
3. Opis kosmitów
Istoty mówiły do siebie słowami, podobnie jak my, ale oczywiście on nic z tego nie rozumiał. “Mowę mieli prędką i drobniutką” aż tak, że on się dziwił zawsze, że oni się mogli zrozumieć. Rozmawiali między sobą drobnymi słowami typu “etepetetepe”, “atepemenene”, “drobniutko a gęsto”.
Istoty miały zielone twarze. Nie było widać brwi, nie zauważył ich. Oczy mieli skośne troszkę. Troszkę w kątach oczu widział białka, ale niedużo.
Kości policzkowe były wystające. Wyraz twarzy mieli tak jak my. “Usta mieli jako i my mamy”. Zęby mieli białe bo widział je gdy się uśmiechali.
Przypuszczał, że to mogli być Chińczycy, bo kształt troszkę podobny mieli do nich, ale byli jednak niżsi i drobniejsi od Chińczyków.
Czyli byli oni drobni, delikatni, niskiego, jednakowego wzrostu, do 150 cm. Wskazał, że sięgali mu do nosa a Wolski był dość niski (według syna Wolskiego jego ojciec miał 167 cm).
Wszyscy oni byli “charakteru prędszego, żwawego”.
W okolicy karku mieli “wygarbienie” “okrągłe, wyższe”. Na jakim tle to było, czy taką mieli budowę czy też tam coś mieli to tego nie mógł zauważyć i nie wie.
Ręce mieli również zielone. Wokół palców mieli wąskie płetewki. Wokół każdego palca mieli taką “wąziutką płetewkę”. Ilości palców nie liczył.
Wszystkie 4 istoty były identyczne, jednakowe, “charakteru równego wszystka czterech”. Każdy z nas jest inny z wyglądu, “innego rysu” a “oni byli wszyscy jeden rys”. I to mówił w kontekście twarzy.
Według Wolskiego ludzie nie mogli się przebrać za te istoty.
Nie mógł stwierdzić czy to byli mężczyźni czy kobiety. Wolski “naśmiał się” z pomysłu Wawrzonka (ufologa, który jako pierwszy nagrywał rozmowę z Wolskim), że to były maszyny i nazwał to głupotami.
W ocenie Wolskiego istoty “były podobne do charakterów naszych” (przy czym słowo “charakter” w ustach Wolskiego miało wiele obcych nam znaczeń).
Ubrani oni byli w jednolite, czarne, z odrobiną siwego koloru, kombinezony. Kombinezon nie miał żadnych klamr czy innych zapinek. Nie miał też żadnych znaków, był to jednolity kolor i wzór. Na stopach i na głowie ten sam kombinezon był. Na stopach nie było butów tylko ten kombinezon. Więc nie wiedział czy to było coś gumowego czy z innego materiału. Na łydkach i w górnej części kombinezon był obcisły a od kolan do pasa był luźniejszy, poszerzony. Na głowie z kombinezonu wystawała tylko zielona twarz, od oczu do ust. Czyli czoło, albo może pół czoła, broda oraz uszy były nim zakryte. Włosów nie było widać w ogóle “bo to było zakryte kombinezonem”.
Powyżej przedstawiłem trzy pierwsze rozdziały mojej małej pracy naukowej.
W trzeciej części wpisu przedstawię czwarty, piąty i szósty rozdział mojego opracowania.
CDN…
Moja baza wiedzy o Kosmitach i dowody na ich obecność: https://www.youtube.com/@piotrh.3567
Inne tematy w dziale Rozmaitości