W części pierwszej: o Emilcinie, rozmyślaniach w sadzie i ataku sceptyków na mnie
“Nadejszła wiekopomna chwila”. Niniejszym rozpoczynam cykl wpisów dotyczących Emilcina. Cykl ten będzie miał nazwę: “Kosmici w Emilcinie”. Planuję co najmniej kilka wpisów, ale być może będzie ich nawet ponad dziesięć. Mam nadzieję, że się się to uda zrealizować.
Ostatnio, w czasie wakacji, oddałem się ciężkiej pracy drwalskiej, sadownictwu i ogrodnictwu. Miałem więc dużo czasu na rozmyślanie o Kosmitach i o moich przyszłych działaniach. A w wolnym czasie, przy kucharzeniu, jedzeniu i tym podobnych czynnościach, zgodnie z moją tradycją, puszczałem telewizje informacyjne bez dźwięku i słuchałem moich playlist o Kosmitach. A w zasadzie słuchaliśmy ich, bo w miłym towarzystwie osoby z mojej rodziny. Szczególnie jedną playlistę studiowaliśmy, o Emilcinie. Osoba ta również zafascynowała się zarówno Emilcinem jak i słuchaniem moich playlist przy robocie.
Wtedy to objawiły mi się pomysły na kolejne tematy o Emilcińskich Kosmitach. Ten przypadek mnie tak zafascynował, że zdecydowałem się nobilitować przypadek emilciński i zmienić numery jego playlist z 30 i 31 na 14 i 15. A więc teraz Emilcin jest tuż za bronią jądrową i wojskiem.
W tym wpisie, podzielonym na części, opiszę hipotezę o mistyfikacji skośnookich ze wschodu. A w późniejszych wpisach ją obalę.
Pewien sceptyk z mojego kręgu przedstawił tę hipotezę w zeszłym roku, rzekłbym, że na 45 lecie pojawienia się Kosmitów w Emilcinie, w czasie spotkania osób z mojego kręgu. Próbowałem, w ramach tego spotkania, wytłumaczyć mu absurdalność tej koncepcji, ale z powodu tego, że dyskusja toczyła się wśród samych sceptyków, którzy zbiorowo mnie zaatakowali i kpili z moich twierdzeń o Kosmitach w Emilcinie, to w ogóle nie mogłem się przebić nawet z wyjaśnieniem podstawowych błędów w tej hipotezie. Atak, hejt i kpiny były tak wielkie, że atmosfera zaczęła się robić gorąca, ciężka, kłótliwa a nawet, delikatnie mówiąc, mocno nieprzyjemna. Rzucili się na mnie jak wataha wilków i chcieli mnie po prostu spacyfikować. Posmakowałem na sobie samym tego, co może się na przykład dziać w wojsku amerykańskim, czy też różnych miejscach pracy, czy w różnych środowiskach, gdy ktoś ośmieli się jednoznacznie twierdzić o obecności Kosmitów na Ziemi. Gdy z powodu zagrożenia hejtem i kpinami, milczy, nawet jeśli sam miałby jakąś obserwację. Nic dziwnego, że sprawa Kosmitów nie wychodzi na wierzch, że jest skutecznie zamiatana pod dywan a nawet zakopywana pod ziemię. Wtedy też doszedłem do wniosku, że przekonywanie sceptyków metodą dyskusji towarzyskiej ma mały sens, jest w zasadzie skazana na niepowodzenie.
Co ciekawe, reszta sceptyków, nieświadoma błędów merytorycznych tej hipotezy, sprawiała wrażenie, że łyknęła tę koncepcję jak pelikan smaczną rybę. Tym bardziej byłem wprost załamany tą sytuacją. Ale trzeba też przyznać, że autor tej hipotezy ma dar przekonywania ludzi do najbardziej absurdalnych tez, o czym się już niejednokrotnie przekonałem w przeszłości.
Ręce mi wtedy opadły, w zasadzie śmiałem się z absurdalności całej tej sytuacji. Skąd ten śmiech również się brał, to się niedługo dowiecie, gdy przedstawię tę hipotezę. Ale śmiałem się w duchu również z determinacji sceptyków co do wyszydzenia tematu Kosmitów. To przypominało jakąś obronę twierdzy przed zagrożeniem z zewnątrz. Przypominało jakby obronę Akki, ostatniej twierdzy krzyżowców, przed mamelukami, choć ja nim nie byłem.
Poprosiłem więc sceptyka, autora tej koncepcji, aby przedstawił mi dokument z opisem swojej hipotezy. Czyli oczekiwałem pełnej historyjki, od a do zet, gdyż sceptycy zazwyczaj wymiękają, gdy muszą przedstawić spójną logicznie, pełną opowieść. Sceptyk się ładnie zachował i stworzył dość pokaźny tekst, bazując na filmie “Odwiedziny, czyli u progu tajemnicy”, oraz odnosząc się do momentów w tym filmie. Nie była to pełna historia, ale były wymienione tezy do hipotezy oraz komentarze do filmu. Odłożyłem spokojnie ten temat na później, bez analizy dokumentu, aby nie wracać myślami do tej nieprzyjemnej dyskusji. Miałem już dokument, czyli podkładkę do obalenia, i wiedziałem, że kiedyś rozprawię się z tym tematem merytorycznie.
Ponieważ w wakacje, w czasie rozmyślań w sadzie, zdecydowałem się obalić tę hipotezę, jak również ze względu na to, że hipoteza ta miała luki czyli braki w pełnej historii zdarzeń, to zwróciłem się o przesłanie mi wersji 2.0 tej hipotezy. Ponieważ jej nie uzyskałem (autor stwierdził, że by musiał ponownie analizować temat dogłębnie, aby cokolwiek dodać, a to jest bardzo czasochłonne), to stwierdziłem, że będę pracował na wersji 1.0, korzystając również z tego co zapamiętałem z pierwszej ustnej prezentacji. Ewentualnie w czasie pisania tego tekstu zwrócę się do autora o uzupełnienie historyjki.
Jednakże sceptyk kilka dni temu zreflektował się i zadzwonił do mnie. Przeanalizowaliśmy wspólnie jego dokumentację. Ja opisywałem mu jak rozumiem jego słowa, on wyjaśniał czy też tworzył szczegóły swojej koncepcji, a ja wprowadzałem modyfikacje do dokumentacji. Nawet się pośmialiśmy trochę z tych samych fragmentów filmu, sceptyk zadowolony z genialności swoich spostrzeżeń negujących obecność Kosmitów, a ja trochę z jego śmiechu, trochę z tego, że faktycznie dla sceptyka są powody do śmiechu, a trochę z myśli o tym jak się bezwzględnie rozprawię z niewiedzą sceptyka i jego koncepcjami.
CDN…
Moja baza wiedzy o Kosmitach i dowody na ich obecność: https://www.youtube.com/@piotrh.3567
Inne tematy w dziale Rozmaitości