Bardzo rzadko piszę notkę w niedzielę, ale dzisiaj muszę.
To bardzo ważny dzień dla świata, Polski, mojej rodziny. Początek II wojny światowej na którą patrzę jak na straszliwy kataklizm rozpętany nie przez naturę, ale przez ludzi.
Bo wszyscy wiedzą ile osób zginęło, jak przebiegały fronty, jakie kraje uczestniczyły i po której stronie. Jak to się skończyło. Ale dalej widzimy skutki tego huraganu. Ludzie to nie poniesiony kilkanaście metrów dach. Tam, gdzie poniósł ich wiatr historii tam dalej są. Mieszkam teraz na mazurskiej wsi. Wokół rodziny z Wileńszczyzny i akcji Wisła. Ale niemieckie cmentarze a właściwie ich ruiny w każdej wsi. Znam rodzinę Niemca, który wybudował mój dom - przyjeżdżają czasami do mnie.
Moja śp Matka opowiadała mi historię rodziny. Więc ja wiem to, czego młodzi - nawet jak zaczną studiować genealogie, dowiedzieć się nie mogą. Bo łatwo jest zrozumieć skąd prababcia urodzona w Podhorcach czy pradziadek ze Lwowa. Ale ciocia Helena? Urodzona w Lublinie, zmarła w Lublinie. Nic podejrzanego, prawda? A to o Niej zawsze myślę mijając pomnik w Gdyni. Wypędzeni....Ona z dwojgiem dzieci - chłopcem i dziewczynką. Mąż w tym czasie w stalagu, ranny w obronie Gdyni.
A kuzynka urodzona w Tuczępach?? Czy prawnuk dojdzie skąd - w miejskiej rodzinie związanej z Gdańskiem ta wieś lubelska? A to następny wypędzony, który przeniósł się na wieś. Jego rodzina z Pomorza miała tam garbarnię, on na wsi skupował skóry bitych nielegalnie świń i z tego utrzymywał rodzinę. Chodziłam z Matką na grób jego siostry - młodej dziewczyny, która miała cukrzycę. Rodzina dawała jej pieniądze na leki, ale ona wolała kupić jedzenie dzieciom z rodziny.
O Zmarłych się pamięta - trudno zapomnieć Rodziców, którzy zginęli pod gruzami kościoła św Jacka. Czasami się chwalimy, że dziadek, pradziadek walczył pod Monte Cassino czy zginął w Katyniu. O tę pamięć jestem spokojna. Ale o historię rodzin? Większość ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową już nie żyje. Odchodzą tacy, którzy znają losy najbliższych z pierwszej ręki. Nawet jeśli młodsi zechcą je poznać będą mieli już problemy, nie będzie kogo pytać. Potem żal, że "nie zdążyłem porozmawiać". Na wsi jest pod tym względem lepiej - o naszych sybirakach wiemy wszystko, sąsiedzi z Akcji Wisła dalej chodzą do cerkwi grekokatolickiej, mają cyrylicę na nagrobkach rodziców, znają ukraiński.
Ale w Warszawie? Nawet jeśli sąsiad przychodził do mnie, abym rozliczyła mu PIT , wiedziałam, że był kierowcą, rozmawialiśmy o tym i owym, nie ośmieliłabym się zapytać co jego rodzina robiła w czasie wojny, skąd w ogóle w tej Warszawie się wziął. Bo przecież takich pytań się nie zadaje. On nie żyje, zona - sądząc po wieku, też nie. Nie mieli dzieci, nie będę miała kogo się pytać.
Wracam do tytułu. Cały świat to krajobraz po tej straszliwej wojnie sprzed 80 lat. Jednym - jak Żydom - przyniosła po hekatombie narodu - własne państwo. Innych rozdzieliła na zawsze . Są ludzie wychowani w niemieckiej rodzinie, nie zdający sobie sprawy, że zostali porwani przez Niemców jako dzieci z okupowanej Polski bo "mieli aryjskie rysy twarzy".
Są groby symboliczne, bo rodzina nie mogła znaleźć ciała, a chciała mieć jakąś namiastkę grobu. Są miasta, wioski, gdzie praktycznie nie ma ich dawnych mieszkańców - wszyscy to potomkowie niedobrowolnych przesiedleńców.
I dlatego musimy zrobić wszystko, aby to nigdy więcej się nie powtórzyło. Musimy PAMIĘTAĆ o wszystkich, nie tylko o bohaterach z kart historii
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura