Czy Prezes zrobił nas w konia?

Tak się przyglądam całej partii i Prezesowi w szczególności. Oczywiste jest, że wygrana Andrzeja Dudy uskrzydliła wszystkich, ale... już przed nią wszystko się zmieniło. Wszystko w partii zaczęło chodzić jak w dobrze naoliwionym zegarku a przyznajmy uczciwie - różnie bywało. Do końca jedni trzymali kciuki aby tym razem Prezes wytrzymał  inni czekali z utęsknieniem że jednak w końcówce z czymś wyskoczy. Nie wyskoczył nie tylko on ale nikt - nawet tym "zjednoczonym" potrafił zamknąć usta. Oczywiście to by nie wystarczylo gdyby nie Kukiz i uwarunkowania zewnętrzne. Wygrana AD była niespodziewanym bonusem bo większość wraz z Prezesem obstawiała jedynie dobry wynik.

Bo tak naprawdę największa batalia miała się toczyć o wybory parlamentarne. I mam wrażenie, że jest jak w tytule. Prezes odpuścił wszystko i wszystkich  bo cytując mojego siostrzeńca uznał, że należy przeżyć te lata "bez naprężu" - w końcu to my od lat wypatrywaliśmy końca Platformy, który jak widać nie nastąpił. Jarosław Kaczynski zawsze tonował te nastroje i szykował się do frontalnego ataku w 2015 roku. Po 8 latach - jak Orban. No i w odpowiednim momencie z łagodnego Prezesa wyszedł "Krwawy Jaro" i przestawia wzystkich jak pionki na szachownicy, Ściągnął cugle wszystkim posłom i senatorom a oni zaczęli grać tak jak powinni - czyli drużynowo a nie indywidualnie, Pozostając przy sportowych analogiach - wygląda na to, że szczyt formy PISu przypadnie na październik. Platforma najlepsze lata ma już za sobą a wybory tylko to potwierdzą. Czy PIS pobije jej rekord i wprowadzi tylu posłów, że nie będzie musialo szukać koalicjantow? Pożyjemy, zobaczymy. Ja w każdym razie jestem dobrej myśli - zwłaszcza jak zobaczyłam konferencję nowej rzecznik partii czyli Elżbiety Witek. No i kto mówił, że PIS ma krótką ławkę?