Wczorajsza decyzja Prezydenta o zawetowaniu dwóch z trzech kluczowych dla PiS ustaw sądowniczych nie zadowoliła nikogo. Rozhisteryzowana opozycja nakarmiona protestami tłumów ogłosiła, że to jeszcze nie koniec. „Będziemy nadal walczyć!”, „Dwa weta to za mało”, „Nie ustąpimy” itd. te hasła to najnowsze postulaty „zatroskanej o dobro Polski” opozycji. Grzegorz Schetyna, Ryszard Petru i reszta ferajny na moment zapowietrzyła się nie wiedząc co czynić i myśleć po wczorajszym oświadczeniu Prezydenta? Jak to? To już wszystko? Tak szybko? Ojej jak fajnie było protestować…
Z drugiej strony mamy nafukany obóz rządzący, który wczoraj uświadomił sobie, że Jarosław Kaczyński nie jest jednak Prezydentem Polski. Jest nim Andrzej Duda. PiS pretensje w tej całej sprawie może mieć tylko i wyłącznie do siebie, a szczególnie do Ministra Sprawiedliwości. Decyzja
o procedowaniu przez Sejm trzech, ustaw w jednym czasie odbija mu się teraz czkawką. Ustawy
o ustroju sądów powszechnych i o KRS były procedowane od stycznia jako projekty rządowe. Przeszły całą ścieżkę legislacyjną. Żadnych protestów po uchwaleniu tych ustaw nie było dopóki PiS nie postanowiło wrzucić rzutem na taśmę kontrowersyjny projekt ustawy o Sądzie Najwyższym. Ten projekt to była woda na młyn opozycji. Drugi błąd PiS to przesadnie lekceważący stosunek do Prezydenta. Lekceważenie jego zdania i traktowanie Andrzeja Dudy wciąż jako kolegę z partii, a nie jako Głowy Państwa. Szczyt tego lekceważenia dla Prezydenta pokazała wczoraj rządowa telewizja, która wystąpienie Premier Beaty Szydło emitowała przed orędziem Prezydenta.
Łączy więc „totalną opozycję” i „rządy totalne” jedno: brak szacunku dla Prezydenta. Obie strony usłyszały podczas wczorajszego oświadczenia Andrzeja Dudy tylko to co chciały usłyszeć. Mało kto zwrócił jednak uwagę, że ogłaszając swoją decyzję Prezydent podkreślał wartości jakie za nią stoją i że jego obowiązkiem jest służyć Narodowi. Prezydent powiedział wczoraj, że Polska jest Rzeczpospolitą, a on jest jej Prezydentem. Prezydent podkreślił w swoim wystąpieniu, że został wybrany przez Naród i że swoją decyzje podejmuje w głębi swojej duszy i odpowiedzialności.
Jarosław Kaczyński ma jedno wyjście, które uratuje sytuację; powinien stanąć murem za Prezydentem. Powinien stanąć za Głową Państwa, a nie Ministrem Sprawiedliwości, który kiedyś go opuścił w niesławie. Prezes PiS powinien powiedzieć, że szanuje decyzję Prezydenta i będzie go wspierał w przygotowaniu nowych projektów, które są niezbędne do prawdziwej głębokiej reformy wymiaru sprawiedliwości. Pytanie tylko czy tak się stanie.
Inne tematy w dziale Polityka