Oto moje przemyślenia dotyczące jakości życia w Polsce i Wielkiej Brytanii, którą opuściłem niejaki czas temu.
Zaznaczam, że na obczyźnie mieszkałem 8 lat w mieście Bristol, dość zamożnym, oraz kolejne 8 lat w Londynie, który jest wewnętrznie mocno skontrastowany, i bynajmniej nie reprezentuje klasycznego standardu brytyjskiego na chwilę obecną, ale raczej go przewyższa i zarazem mu ustępuje.
W Polsce osiadłem w blisko 200-tysięcznym mieście w tzw. Polsce A.
Do rzeczy. Pierwsza sprawa – chodniki. Uwielbiam przemieszczać się pieszo lub rowerem, i jeśli ilość ścieżek rowerowych w Polsce dorównuje lub przewyższa tą w Londynie, to polskie chodniki, potrzaskane i nierówne, w sporej części pamiętają jeszcze czasy schyłkowego, a może środkowego peerelu.
Obsługa w polskich sklepach i marketach znacznie się poprawiła w szerszym aspekcie. Jednak się przyczepię. Kiedy pytam pracownicę w sporym wielkopowierzchniowcu, gdzie znajdę konkretny produkt, ona wskazuje z daleka alejkę, i bardzo rzadko prowadzi mnie do konkretnej półki, toteż bywa często, że muszę spytać jeszcze 1-2 osoby by dookreślić położenie. W Anglii pracownik zawsze wybiera się na spacer z klientem do umiejscowionego produktu.
Problem reszty z wydawanych banknotów w mniejszych sklepach w Polsce ciągle nierozwiązany. Ciągle brakuje, choć używanie kart i telefonów powoli odsuwa w cień ów temat. W angielskich marketach personel ma drobne przygotowane w poporcjowanych woreczkach, zawsze na podorędziu.
Kretyński system niższej ceny w większej czcionce za produkt kupowany w 2-3-4 egzemplarzach, podczas gdy mniejszą czcionką uwieczniona jest cena właściwa za jedną rzecz. Wstydźcie się europejscy właściciele sieci handlowych w Polsce. W Anglii nie do pomyślenia.
Ilość palaczy na ulicach przyćmiewa Anglię, również wulgaryzmy chyba są bardziej powszechne (choć może bardziej mnie rażą, z uwagi na rodzimy język).
W Polsce można bez problemu uprawiać sport na boiskach i placach sportowych przynależnych do szkół podstawowych i innych, bowiem te place są otwarte 24/7. W Londynie nie do przyjęcia, - tereny całych szkół są omurowane i często odrutowane z mazią antywłamaniową rozprowadzoną na tychże drutach. Wszystko w imię walki z dilerką narkotykową. Całkiem zasadnej.
Obsługa w służbie zdrowia i może w urzędach wychodzi na remis, aczkolwiek strony rządowe na internecie są bardziej przejrzyste w Albionie, najczęściej dwukolorowe. Ponadto, tamże, po rezerwacji przyszłej wizyty czy to medycznej czy urzędowej, dostaje się krótką wiadomość tekstową - dla potwierdzenia. Ktoś powie, błahostka, ale dzięki temu wiemy, że rezerwacja miała miejsce, i nikt nie może w dniu oznaczonym rozłożyć rąk w niewiedzy. Mamy dowód.
Dostęp do lasów i jezior w Polsce - raj. W Anglii znaczna powierzchnia lasów jest wyprzedana, jak również jeziora otoczone płotem. Ponadto zalesienie Brytanii to 13%, Polski - 30%.
W Anglii jest wietrzniej, cieplej i nieco więcej opadów. Aczkolwiek Londyn ma najłagodniejszy klimat na wyspie, stąd Rzymianie założyli tam stolice prowincji, co Anglicy skopiowali.
Nie będę pisał o animozjach między kolorowymi a białą policją w Londynie, o małych synagogach pilnowanych przez ochroniarzy w kamizelkach kuloodpornych, bo to temat na inną opowieść, ale wspomnę o niskiej emisji, którą Anglicy pokonali, a którą my zabijamy nasze dzieci i nas samych.
Także uczmy się od lepszych, i uczmy innych lepszego.
Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim.
Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego
z komentarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo