Mamy nie tylko własne rudziki, sójki ale i pana Ropucha. Siedział sobie w studzience odwadniającej. Gdy przyszła wczoraj straszna ulewa woda uniosła pana Ropucha w górę. Był za gruby żeby przedostać się przez otwory w pokrywie. Nad ranem był już u kresu sił. Topił się. Potrzebował pomocy. Resztką sił zakumkał jak mógł najgłośniej. Dziadek Grzegorz usłyszał to wołanie. Zerwał się na równe nogi. Otworzył okno i popatrzył w dół na studzienkę przy garażu.....
Woda przelewała się przez otwory w pokrywie studzienki a pompa odwadniająca nie była zamontowana. Szybko zarzucił koszulę, włożył kalesony i pobiegł do piwnicy. Woda już podchodziła pod traktor i kosiarkę. Prędzej trzeba zamontować węże do pompy. Po chwili w strugach deszczu dziadek Grzegorz uniósł pokrywę studzienki. Spod pokrywy półprzytomny wychylił się pan Ropuch. Dziadek ostrożnie przeniósł żabę ze studzienki pod liść bluszczu. Pan Ropuch zakumkał i przeskoczył dalej. Dziadek zamontował pompę i wody w studzience zaczęło ubywać. Trochę jeszcze zgarnął wodę spod traktorka i domek był uratowany. Hura ucieszyła się babcia Ewa. Pora wstawać zawołał pan budzik. Ha ha panie budziku. Przecież wszyscy już wstali. Obudził byś raczej słoneczko! Budzik zadzwonił jeszcze raz i deszcz przestał padać a słońce wyjrzało zza chmur.
Inne tematy w dziale Kultura