Prezydent w Szwajcarii (wg 'Wprost') powiedział m.in. (podkreślenie moje): "Rosja pozostaje największym imperium kolonialnym na świecie, które w przeciwieństwie do mocarstw europejskich nigdy nie przeszło procesu dekolonizacji i nigdy nie było w stanie uporać się z demonami swojej przeszłości. Jako członkowie społeczności międzynarodowej musimy w końcu powiedzieć: we współczesnym świecie nie ma już miejsca na kolonializm. W domyśle:
⦁ trzeba przeprowadzić dekolonizację Rosji (?) W tym stylu też:
⦁ Jeden ze starego MSZ stwierdził po wybuchu wojny, że "...jesteśmy sługami Ukrainy...",
⦁ drugi z obecnego MSZ lansował zestrzeliwanie rakiet rosyjskich lecących nad Ukrainą w stronę Polski,
⦁ Prezydent przyłączył się do tego drugiego i lansował to samo,
⦁ Jeszcze inny z obecnego MSZ stwierdził w publicznym wywiadzie, że powinniśmy przyłączyć się do Izraela w planowanej wojnie z Iranem,
⦁ ten drugi z obecnego MSZ, szef tego innego z obecnego MSZ, w wywiadzie dla WSJournal stwierdził m.in. (podkreślenie moje): "...Islamska Republika Iranu wysyła śmierć i zniszczenie we wszystkich kierunkach, dlatego powinniśmy wspólnie stawić czoło temu zagrożeniu i je usunąć..." ,
⦁ Prezydent chce amerykańskiej broni atomowej na naszym terytorium
Gdyby sięgnąć do tego rodzaju wypowiedzi pomniejszych polityków z naszego establishmentu, to byłby to całkiem spory tekst. Odpuszczam. Zatrzymam się na chwilę z tą bronią atomową. Otóż, jak do tej pory nie znalazł się polski kretyn, który podejrzewa Rosję o zamiar atomowej agresji na Europę (agresji, a więc nie chodzi o symetryczny odwet, przy którym mogłoby się to zdarzyć). Czyli w owych ostrzeżeniach, że po Ukrainie przyjdzie czas na nas i kolejne kraje na zachód, do francuskiego wybrzeża Atlantyku - chodzi o agresję w trybie wojny konwencjonalnej. Rosja ma 140 mln ludzi, Ukraina miała 40 milionów i kilka a mimo tej dysproporcji Rosja męczy się trzeci rok, dzierżąc raptem w tej chwili ok. 20% ukraińskiego terytorium. Nawet zupełny dureń może więc z łatwością wyobrazić sobie klęskę krucjaty Rosjan na szlaku od Warszawy do Bordeaux. Albo Lizbony. Przede wszystkim zaś nie ma sensownej odpowiedzi na podstawowe pytanie: po co Rosjanie mieliby to robić. W okresie największych łajdactw Związku Sowieckiego, tj. licząc od Mikołaja II do Breżniewa, Rosją nie rządzili Rosjanie (Chruszczow był Ukraińcem). Myślę, że to nie jest bez znaczenia.
Zauważmy tu jednak, że jak świat długi i szeroki jest rzeczą oczywistą, że każde mocarstwo prowadzi i będzie prowadzić politykę umacniania swoich wpływów. Tam, gdzie je ustanowi będzie aranżować uzyskiwanie korzyści. Rosja też to robi i będzie robić. Choć do Amerykanów się nie umywa...W tym aspekcie możemy postrzegać wojnę na Ukrainie jako (zwrotne) odbieranie Amerykanom ich wpływów na Ukrainie. Podejmując karną, zbrojną krucjatę przeciwko buntującym się obwodom (ługańkiemu i donieckiemu), Ukraińcy popełnili błąd, bowiem dali Rosjanom asumpt do interwencji zbrojnej. Zresztą były inne, chyba nawet ważniejsze powody inwazji. Na poziomie starcia wojennego zaś USA nie chciały i nie chcą się w to 'wkręcać', o czym ewidentnie świadczy dotychczasowy udział USA w tej rozgrywce. W takiej optyce podciąganie broni atomowej pod granice Rosji jest złym pomysłem i pewnie za oceanem kwitują to między sobą komentarzem "co za głupki". Słuszne, w szczególności, gdy weźmie się pod uwagę, że USA są graczem globalnym i mogą wejść w atomowy konflikt z Rosją, lub Chinami (np. o Taiwan) i w następstwie z Rosją - czyli dla powodów nie mających nic wspólnego z polską racją stanu. Jeżeli jednak mielibyśmy na swoim terytorium instalacje broni atomowej USA, to - ze względu na bliską dostępność celów w Rosji - zostaną one użyte, lub zaatakowane, w pierwszych minutach wojny. Część nas wyparuje, część złapie chorobę popromienną, żyjąc w zdestruowanej infrastrukturze kraju. Zły pomysł. Uzasadnienie, które podał Prezydent nadaje się do Kabaretu Starszych Panów.
---
Musimy się cenić jako naród i państwo. Inaczej państwo nam oplują, oskurują, a mówiąc oględnie - podupadnie stając się nie wiadomo czym. Czołowi politycy z obu stron barykady (mam na myśli ugrupowania od lat 20-tu sprawujące na zmianę władzę w Polsce) - wizerunku państwa nie poprawią. Część sprawia wrażenie agentów wpływu (są wzajemne oskarżenia), część to geszefciarze, czy wręcz przestępcy (są fakty), część to głupki (widoczne i słyszalne dowody). Części nie potrafię zakwalifikować. Ale niech będzie, że wgniecenie Putina w glebę albo też strzelenie Trumpowi w plecy, to rezultat braku wyobraźni a może intuicji, jak to się mianowicie wkrótce los z nimi obejdzie. Głównym zajęciem krajowych 'mężczyzn stanu' jest tworzenie lub wykorzystywanie okazji by obs..ć lokalnego rywala z tamtej strony. To ludzie już wręcz chorzy. Stan jest taki, że Premier nie może udać się na wypad do żadnego z mocarstw. Prezydent dostaje posłuchanie, ale tylko w USA (chyba wyżebrane jakoś przez nową gwiazdkę w Jego Kancelarii). Wyszło śmiesznie krótko. Ja to nazywam posłuchaniem, dla upierdliwego klienta - w przejściu między bufetem a szaletem. Minister SZ zostaje publicznie, na międzynarodowym rynku informacyjnym, przywołany do porządku i rozdeptany z użyciem terminu "mały człowieku". I to wszystko w sytuacji gdy się dzieje:
* USA utworzyły kosztem 100 mld (dzisiejszych...) dolarów federalną rezerwę aktywów cyfrowych. Jeżeli zechcą wyzerować swoją tradycyjną walutę - dla wyzerowania swojego gigantycznego długu, to będzie dla nas problem. I okazja... Nie mam wiedzy a nurtuje mnie pytanie jak to może być technicznie rozegrane i jakich znajdą kontrahentów skoro:
* UE już w tym październiku wprowadza cyfrowe euro. Czy to będą projekty komplementarne czy przeciwstawne. Poza tym:
* Kraje BRICS, szczególnie Rosja, już w tej chwili wykorzystują mechanizm konwersji walut krajowych na kryptowaluty - do rozliczeń wzajemnych. A BRICS rośnie - ostatnio Zimbabwe złożyło akces ze swoimi złożami litu.
Wygląda na to, że:
- zamieszanie z walutami, w okolicznościach ewentualnego kryzysu, planowo rozlanego z USA, spowoduje chyba okropny bałagan w globalnym systemie finansowym,
- jesli to co wyżej zbiegnie się z wybuchem wojny z Iranem, to dynamika wydarzeń będzie bardzo trudna do rozumnego postrzegania biegu spraw. I przełożenia na własne interesy. Nawet dla wytrwanych rządów z fachowymi ministrami. W Europie z tym "mortusowo". U nas tzw. 'kaszana'.
- USA, po dogadaniu z Rosją "wdrożenia" projektu ukraińskiego mogą odstąpić od NATO. Mówi się, że zaraz potem mogą stworzyć coś w rodzaju NATO II, ale gubiąc obecny natowski "drobiazg", w tym kraje Europy Wschodniej, na co z pewnością naciskają Rosjanie - wytykając Amerykanom złamanie niegdysiejszego porozumienia o nie rozszerzaniu sojuszu.
Będzie dla nas sporo wyzwań. Tymczasem czołowi (i poprzedni i obecni) urzędnicy w państwie są, jacy są, o czym już wspomniałem wyżej. W głównej puli problemów są i takie, jak posła Berejzy, który cierpi z intelektualnego przeciążenia kwestią - jak tu, dajmy na to posła Sztamajzę odesłać do pudła, wykorzystując przychylność aktywnego w dziele destrukcji prokuratora Bodnara.
Zauważmy jeszcze, że w oczach obcych polityków i mediów, rozeznanych w kadrowej obsadzie naszej sceny politycznej, takie kandydatury do fotelu prezydenckiego, jak panowie Trzaskowski i Nawrocki, to k..wa straszny obciach.
Będzie się działo... I u nas i wokół Polski.
Matko Boska Częstochowska wejrzyj na mizerię polskiego ludu.
---
Problem z terminem 'kretyn' mam taki, że chciałbym go zadedykować personalnie, ale nie wypada obrażać. Mimo wszystko.
Inne tematy w dziale Polityka