Są dwie daty, na które warto zwrócić uwagę:
1. 5-go listopada 2024 r., czyli dzień wyborów prezydenckich w USA. Można zaryzykować, że jeżeli kandydat Trump nie zostanie zabity w kolejnym zamachu (nie daj Boże, i to mówię z niepokojem), to w obliczaniu oddanych głosów mogą wkraść się nieprawidłowości, zaskarżenie których przez Trumpa ówże przed sądem przegra i prezydentem USA zostanie p. Harris. Na wszelki wypadek, dla wzmocnienia słabej podobno pozycji p. Harris, martwiącej się bardzo o Ukrainę (ale też o Polskę, o której zapewne nie wie, gdzie jej na mapie szukać), potrzebny jest jakiś "medialny" akcent w biegu wojny na Ukrainie i zapewne zawiadujący tą wojną, coś atrakcyjnego z udziałem Ukraińców wkrótce zmajstrują. Zdemolowanie kolejnego, jakiegoś ważnego obiektu w głębi Rosji może spowodować jej szersze niż dotąd skoncentrowanie się na szlaku zaopatrzeniowym z Polski. W rezultacie, nie wykluczone, będziemy mieli kolejną falę uciekinierów z Ukrainy i trzeba zakręcić się za wytyczeniem nowej ścieżki dla exodusu, omijającej terytorium Polski. Albo też przygotować się na przyjęcie kolejnych mas tysięcy ludzi, także z Ukrainy zachodniej. Na osi czasu wygląda to źle. Za szybko.
2. 1-go stycznia 2025 r., kiedy to planowo ma wejść w życie nowa międzynarodowa waluta, oparta na złocie i związany z nią, alternatywny do SWIFT, system rozliczeń międzynarodowych. Jak dotąd, poza państwami BRICS, ok. 150 krajów wyraziło zainteresowanie wejściem w jedno i drugie. Oznacza to agonię petrodolara. Zauważmy, że rzucenie Iranu na kolana i obicie gęby Saudyjczykom oraz ZEA, zresztą już członkom BRICS - samo w sobie niewiele zmieni, natomiast może spowodować odwet na Izraelu a to oznacza (planowaną ?) szerszą wojnę w regionie. Jeżeli przy wsparciu Iranu przez Rosję, to niech nas Bóg ma w swej opiece. Jak sądzę, zdaniem kilku rodzin, które od r. 1913 rządzą USA , oni i ich państwo nie mają wyjścia. Rosja będzie miała, ale jak się zachowa ? Zapewne w kalkulacjach ma:
a) eskalowanie wojny na Bl. Wschodzie do formatu wojny regionalnej, gdzieś wokół, tj. przed lub po, daty 01-01-2025 - jest pewne,
b) zaangażowanie USA w taką wojnę będzie prawdopodobnie już konieczne (szczególnie w sytuacji podjęcia na rzecz Libanu ratunkowej interwencji Iranu i Turcji) i spowolni, jeżeli przejściowo w ogóle nie wygasi - wsparcia USA dla Ukrainy,
c) uwzględnienie przez Rosjan (? - tego nie jestem pewien) wkalkulowania także przez Amerykanów zniszczenia Ukrainy zachodniej, w okresie trwania wojny regionalnej na BW. W rezultacie dalszego jej wyludnienia. Ponieważ to, co zrobiły władze Izraela z Gazą a obecnie zamierzają zrobić z Libanem jest przejawem jakiegoś samobójczego szaleństwa, więc jest prawdopodobne, że po zakończeniu wojny regionalnej na BW terytorium Izraela nie będzie nadawało się do życia. Tych, którzy przeżyją trzeba bedzie gdzieś przyjąć. Wyludniona Ukraina zachodnia jest "niezłą" opcją. Zdaje się, że obecne społeczeństwo Izraela w znacznej mierze ma korzenie chazarskie, albo później - zstepujących pokoleń Żydów, przemieszczających sie w Księstwie Kijowskim w kierunku zachodnim, z sięganiem rubieży niewiele na wschód od Lublina.
Między nami, byłby to koszmarny dla ludności Ukrainy plan B skutków eskalowanej właśnie wojny na Bliskim Wschodzie (na wypadek, gdyby nie wypalił plan A (w wymiarze "izraelskim"), mianowicie skutecznej zmiany granic obecnego Izraela, w kierunku Wielkiego Izraela).
===
Obie daty wypiętrzają więc w grze geopolitycznej w dwie swoiste cezury. A co Polska ma do tego ? Ano, gdyby JE Prezydent zrezygnował z zestrzeliwania rosyjskich rakiet lecących nad Ukrainą w kierunku zachodnim, to nasz niezły obrotowy w geopolityce p. min. Sikorski mógłby bez obawy oskarżenia go o skrajną obłudę podjąć inicjatywy pokojowe:
*** wojna w Ukrainie: pod ciężarem długów, a ostatnio i powodzi, nasza aktywność w wojnie ukraińskiej nieco osłabła. Ba, p. Minister zrobił ćwierć obrotu i posprzeczał się ostatnio z Ukraińcami. Na szczęście nie użył argumentu, że rozmówcy reprezentują władzę, która od czerwca br. jest władzą samozwańczą. W inicjatywie pokojowej nie może jednak udawać, że tego nie wie, bo będzie zlekceważony przez Rosjan. Co do adresatów inicjatywy, p. Żełeński nie wchodzi w rachubę, gdyż pozycjonując się w wymiarze polityczno-strategicznym gdzieś na obrzeżach gwiazdozbioru Kolibra ma własny "plan pokojowy" - pokonania Kremla. Inaczej mówiąc z gałązką oliwną Polska musi ograniczyć się do rzeczywistych stron konfliktu tj Rosji i USA (Ukraińcy powinni zgodzić się, albo i nie - bez znaczenia - że ich udział w wojnie zawęża się do "udostępnienia" terytorium i żołnierzy). Ale (wyjście z tą gałązką oliwną ) - po skonsultowaniu jej zapachu z Francją i Niemcami. Ponieważ w warstwie prawno - politycznej w relacjach Ukraina / Rosja jest taki bu.del, że nikt tego nie rozbierze, to propozycja powinna się ograniczyć do posłania: "panowie, usiądźcie do rozmów nad natychmiastowym przerwaniem ognia i wypracowaniem dłuższego rozejmu, prowadzącego do zawarcia pokoju. Przerwijcie zabijanie, walnijcie po kielonku i zacznijcie rozmawiać. Oto mamy propozycję agendy tych rozmów. Oczywiście z udziałem sygnatariuszy porozumień mińskich. My, Polacy z udziałem się nie narzucamy ". Rzecz prosta, agendę p. Minister musi wpierw opracować. Poza kamykami milowymi agendy można przy niej wyartykułować niekiepskie didaskalia.
*** wojna na Bliskim Wschodzie. Pewien v-minister w gospodarstwie p. ministra Sikorskiego stwierdził w rozmowie w Polsacie, że Polska powinna pomóc Izraelowi w wojnie z Iranem. To nie jest dobry pomysł. Pan V-minister kierował się zapewne sercem i solidarnością wobec swoich współplemieńców w Izraelu i jest to godne swoistego uznania. Byłoby jednak lepiej, gdyby w projekcji rozejmu na Ukrainie USA, mając trochę luzu, mogły zwiększyć swoje wysiłki dla doprowadzenia do pokoju, także w tamtej wojnie. Bez względu na barwy tego pokoju. Polska mogłaby natomiast wyjść z zamiarem przyjęcia u nas powiedzmy 10 tysięcy rodzin palestyńskich. Jak wiemy, setki tysięcy (miliony ?) Palestyńczyków utraciły miejsce na ziemi i wcześniej, czy później będzie się winą za to obarczać Izrael. Wychodząc z inicjatywą przyjęcia wojennych ofiar ustrzelilibyśmy dwie kaczki: pomogając kilkudziesięciu tysiącom ludzi umierających z głodu, zimna, ran, wreszcie strachu. Umniejszając równocześnie ilościowo masę błagań zanoszonych przez Palestyńczyków do Boga o ratunek a równocześnie wymierzenie sprawiedliwości Izraelowi. Gdyby ów V-minister wyszedł z propozycją takiej imigracji, to pewnie miałby powód do dumy, gdyż mówiłoby się "plan Szejny"...
Podsumowując:
A. trzeba zrobić wszystko aby Ukraińcy mogli spędzić nadchodzącą zimę w swoich domach nie słysząc huku bomb. W alternatywie mamy zszargane sumienie ale też nową falę uchodźców, bo jakby nie kombinować, to część tej fali dotrze do Polski. Matkom z dziećmi nie będziemy mogli odmówić.
B. trzeba zrobić wszystko aby znacząco duża liczba palestyńskich rodzin z dziećmi znalazła miejsce do (prze)życia w Polsce. W alternatywie mamy zszargane sumienie, że nie robimy nic by złagodzić skutki wulkanu wyjątkowego ludzkiego nieszczęścia, który wybuchł na Bliskim Wschodzie. Mamy też w alternatywie kolejne "porcje" socjalnych uchodźców, przysyłanych przez p. von Leyen. Młodych zazwyczaj byczków z jakiegoś afrykańskiego kraju w rodzaju Czadu czy innej Angoli.
To, co napisałem nie jest pomysłem lecz żądaniem obywatela. Zastrzegam tak, gdyż zdaję sobie sprawę, że przedsięwzięcie z różnych powodów nie trafi na zrozumienie obozu rządzącego. JE Premierowi ledwo widać głowę z masy g..na, jaką prawdoodobnie poprzednicy "odpowiedzialnie" oblepili Polskę jej udziałem w ukraińskiej wojnie. Już z woli Opatrzności został też oblepiony "błotem" powodzi. Fura pieniędzy, którą trzeba znaleźć, by zaraz wydać, może powodować migotanie przedsionków. A tu jeszcze masy ofiar obu wojen. No, ale nikt nie obiecywał, że i tym razem będzie Jego Ekscelencji łatwo.
Jest tu, na S24, kilku blogerów, którzy są ludźmi kreatywnymi. Apeluję do nich aby przeanalizowali notę i jeżeli, choćby kierunkowo zgadzają się z przekazem - to byłoby bardzo pożądane, aby nie w formie komentarza u mnie, lecz wlasnych not - odnieśli się do sprawy. Moje żądanie nie jest kompletne - choćby owe didaskalia do agendy prac nad rozejmem, ani (żądanie) dość uzasadnione - nie mam wystarczającej wiedzy o zagrożeniach. Kilka publikacji wszakże może dolepić to, co trzeba i stać się zalążkiem nacisku na rząd. Może pociągną temat inni, może swoje dołoży Konfederacja. To byłoby już coś.
Ktoś powie: "twardek z tym Sikorskim zwariował". To ja odpowiem niekoniecznie. Sikorski nie jest leniem, a poza tym jest typem fightera. Mogę się natomiast zgodzić, że akurat ten typ osobowości tworzą u niego walory o zabarwieniu negatywnym, ale właśnie z takimi ludźmi, jako kontrahentami, przyszłoby mu wieść się w tej sprawie. Strach pomyśleć, gdyby z taką sprawą zabierał się do działania np. p. Czaputowicz czy Szymon vel Sęk.
Na zakończenie, jakby nie poszło, to jako Polska odniesiemy trzy conajmniej korzyści
Inne tematy w dziale Polityka