właściwie nie mam nic naprzeciw, ale...
O p. Mentzenie wiem tyle, co z Wikipedii oraz jego pogawędek przy "grillowaniu" na YT. Niektóre oglądam. Niezłe, nawet dobre. Dobre pochodzenie, solidne wykształcenie, smykałka do biznesu i o ile mi wiadomo - sukces. Co więcej, wygląda na to, że bez wsparcia jakiegoś zagranicznego bytu. Co implikuje domniemanie, że zagraniczna agentura nie ma na niego kwitów. To ostatnie - kapitalny walor.
Jak sobie to konkluduję, to mi wychodzi, że gdyby wybory prezydenckie wygrał, to w długim korowodzie centralnych postaci państwa III RP byłby dobrze wykwalifikowanym i pierwszym, całkowicie - nie durniem i nie agentem obcego wpływu (przysłówek "całkowicie" użyłem by zniuansować nieco terminy 'dureń' i 'agent': można być mianowicie całkowitym durniem i/lub agentem, w połowie, w ćwierci, mini, w najlepszym przypadku "à la", czyli właściwie pożytecznym dla obcych głupkiem).
---
Podjął bardzo trudne wyzwanie. Oba główne, zwaśnione stada mają daleko liczniejszy niż Konfederacja elektorat i obawiam się, że nawet sama pula tych 'betonowych' z obu stad może zagrodzić mu drogę do II tury. A kolejna porażka ani jemu ani Konfederacji nie jest do życiorysu potrzebna. Przyznam, że po cichu liczyłem, iż Konfederaci wystrugają konkurencji numer wyciągając z rękawa asa w osobie odpowiedniego poza-partyjnego kandydata. W ogóle bez partyjnego rodowodu. Odpowiedniego tj. człowieka obdarzonego autorytetem i jako takiego rozpoznawalnego lub do łatwego uczynienia go takim. Oczywiście niebogatego, bo dobrzy polscy spece od historii, ekonomii, biznesu, prawa, socjologii itp., nie korzystający z łask krajowych lub zagranicznych sponsorów - raczej cienko przędą. Jeżeli nie przędą cienko, to wielce prawdopodobne, że ktoś może mieć na nich kwity. Chyba, że trafiłby się bezpartyjny Mentzen (niech zaryzykuję...), ale, byłoby dobrze, z większym jednak i w szerszym formacie - dorobkiem. Nie zaszkodziłoby.
W przedmiocie powodzi p. Mentzen przesadził z płomieniem na grillu. Krótko mówiąc dołoił niekiepsko. I tak szczerze mówiąc, to miałem trochę satysfakcji, gdyż w komentarzu, w którejś z cudzych notek, sugerowałem wziąć z krytyką na wstrzymanie by odłowić decyzje: 1. zaniechane (w tym spóźnione), 2. błędne. I właściwie Kandydat w swej audycji to zrobił .
Co do osoby Kandydata jeszcze - z rzeczy mniej istotnych (dla takich, jak ja), warto jednak będzie (ze względu na innych, nie-korpoludków) wrzucić wizażyście zadanie: "słuchaj no pan, mam pełnić poważną funkcję państwową - jak powinieniem się przemeblować ?"
Tak czy siak powodzenia mu życzę, choć mam jeszcze innego, jedynego zresztą polityka, który - o ile zostałby kandydatem, to sprawiłby mi problem wyboru.
---
Cały czas coś nie daje mi spokoju, gdy chodzi o krytykę ekipy Tuska odnośnie jej sprawności w bojowym chrzczcie jaki jej się trafił z tą fatalną powodzią. Może nad ranem coś mi przyjdzie do głowy ? Wtedy napiszę notkę, dedykując ją p. Mentzenowi 'ku pamięci'. I to byłoby to 'ale' z podtytułu notki.
Inne tematy w dziale Polityka