1. Wygląda na to, że wirus uwziąl się także, poza ludzkim nieszczęśnikiem, na gospodarkę światową, wybierając przemyślnie Chiny, jako jej 'logistyczne' serce,
2. Szybkie uporanie się z plagą przez Chińczyków może okazać się jednak nie aż takim sukcesem ponieważ zdołała (zaraza) przeniknąć do Europy i jest tu bez znaczenia, czy wirus włoski i chiński to jedno. Ponadto Europa dzięki impotencji UE reaguje w zróżnicowany sposób na zagrożenie, w tym w sposób wręcz zdumiewiający - gościnny? - jak do niedawna Brytyjczycy.
3. Tak, czy siak trzeba nam, Polsce, dalej grać na chiński sposób - na ile się da - i wygląda na to, że rząd skutecznie ustawił nas na zbliżonej ścieżce i o ile się orientuję - może absolutnie liczyć na pogłębioną, budującą współpracę ze strony społeczeństwa. Oczywiście poza mało licznym, politycznym, niezrównoważonym emocjonalnie środowiskiem, które wygląda od-wirusowej klęski dla uchwycenia się jej jak ów tonący brzytwy.
4. Częściowe choćby powtórzenie sukcesu chińskiego w naszym przypadku, wymaga jednak - ze względu na położenie - poszerzenia scenariusza o obronę przed aktywnością otoczenia zewnętrznego na naszym małym a wyjątkowo przejazdowym terytorium - ze względu na przepływy towarów i dla naszego rynku i tranzytowe.
5. Mam wątpliwości, czy w tym kontekście rezygnacja z kart lokalizacyjnych dla 'tirów' nie okaże się posunięciem przedwczesnym. Karta została przecież udostępniona w Internecie i to w kilku wersjach językowych. Wiadomo było za granicą o przyblokowaniu granic przez Polskę. Co można więcej? Być może nie do-kalkulowaliśmy indolencji ludzi w krajach UE i tych odpowiedzialnych za zdrowie obywateli jak i tych od transportu. Powiem stanowczo - szkoda, że nie zawracano spowrotem ciężarówek, których kierowcy nie wypełnili kart! Tworzyliby korki w odwrotnym kierunku i na terytoriach sąsiadów...(tam też mogliby zrobić na poboczu kupkę...) W obecnym układzie, uprzejmego ustępstwa na rzecz p. von der Leyen, delikwent np. z Hiszpanii, już zainfekowany ale jeszcze bez 'widocznych' objawów, rozładuje dajmy na to cytrusy w Warszawie i przez jakąś tam aktywność, np. niechlujne skorzystanie z toalety, posieje to, czego tak bardzo pragniemy uniknąć. Obecnie trudniej będzie dociec, kto i kiedy (z wielu zapewne domysłów) 'podrzucił' nam to świństwo. Nie wspomnę o tym, że informacja dla macierzystego kraju kierowcy - że jest nosicielem, jeżeli jest to przewidziano procedurą - dotrze później. W UE napewno nikt o tym nie myślał.
Nie rozumiem się na dyplomatycznych uprzejmościach, ale zażądałbym od sąsiadów stanowczo ('bo będę kierowców zawracał') zgody na zainstalowanie na ich terytorium, jakichś punktów informacyjnych z kartami - na kilkanaście kilometrów przed przejściem. Jeżeli już już przewoźnicy przegapili ułatwienie z Internetem, to kierowcy mieliby w tym momencie możliwość zjechania na pobocze i wypełnienie karty.
6.Wojna z wirusem potrwa. Chyba warto byłoby zmajstrować jakiś prosty system odczytu karty poprzez zeskanowanie z aktywną kontrolą poprawności zapisu. Na przejściu pozostałby więc tylko taki odczyt karty i kontrola temperatury. Delikwent z akwestinowaną kartą i/lub temperaturą mógłby być, jak teraz kierowany na ewentualnie dodatkowo zaimprowizowany, wystarczająco pojemny 'polowy' parking, na którym ustalono by dyrektywy dla przytrzymanych - stosownie do przyjętych procedur. Dane skanu byłyby oczywiście transferowane do 'centrum'.
7. Gdyby co, to należałoby się liczyć, że sąsiedzi zażądają od nas tego samego. I dobrze. Tak właśnie trzeba.
8. To, co wyżej w pkt.5 i 6, tak albo lepiej, trzeba koniecznie zrobić, bo jeżeli mnie nos nie zwodzi, to 'skutki' przepływu towarów mogą wystąpić i mogą narastać. I trwać - Bóg raczy wiedzieć jak długo. Wirus tak łatwo nie odpuści. Poza tym, nie wiadomo, czy raz zainstalowawszy się w organizmie, sponiewierany przez medyczne specyfiki nie zachowa zdolności do zmartwychwstania. To dopiero byłby zaraza.
9. Co do przejść granicznych, sądzę, że przy takim trybie, tak przygotowanych - mogłoby ich być mniej. Byłoby to chyba pewne ułatwienie dla służb odnośnie do monitorownia ruchu kolumn transportowych, szczególnie(?) tranzytu. Bóg raczy wiedzieć do czego mogą być wykorzystane te extra warunki, w extra czasie.
10.Poprawa stanu epidemii u nas oczywiście nie powinna mieć żadnego wpływ na nałożone ograniczenia w ruchu granicznym - dopóki stan taki nie wystąpi w reszcie krajów uczestniczących w międzynarodowym obrocie towarowym, z uczestnictwem Europy.
11. Załamanie gospodarek powiązanych z Niemcami, może i ich samych pociągnąć na dno. To oznaczać będzie dla nas nowy, ostrzejszy etap kryzysu. Pozostaje żywić przekonanie, że Rząd dysponuje porządnie utrzymywanym, rzeczowym układem priorytetów zaopatrzenia/produkcji/sprzedaży, który bieżąco aktualizowany - w miarę spowalniania czy wręcz wyłączania określonych procesów - pozwoli jednak utrzymać ten obszar aktywności gospodarczej, który umożliwi biologiczne przetrwanie narodu. Nie wspomnę o potrzebie porządnego scenariusza właściwych zachowań obywateli oraz instytucji i służb, z dyrektywami adekwatnymi do bieżącego stanu rzeczy.
Gdy pomyślę, że u steru rządu mogłaby być dzisiaj ta niedouczona kupa Rychów, Zbychów i Zdzichów z Donaldem-Intrygantem na czele, to czuję ciarki na plecach.
---
Największym darem jaki Kornel Morawiecki złożył Polsce, to Jego syn Mateusz. Dar Kornela a zarazem dar Opatrzności. Prezes, prawdą a Bogiem, też jest darem Opatrzności. Właściwie pan Prezydent też. Cieszmy się, że Ich mamy. Wyjdziemy na swoje.
Inne tematy w dziale Gospodarka