Biblijnym zapożyczeniem "nie samym tylko chlebem żyje człowiek" - ale już w całkowicie nie biblijnym znaczeniu, pozwalam sobie opisać krótko spektakl teatralny, który mieliśmy z żoną okazję, dopiero co, obejrzeć.
Sztuka "Boeing, Boeing" w warszawskim teatrze Studio Buffo. Dla porządku: farsa w reżyserii Gabriela Gietzkiego, na podstawie francuskiego dramaturga Marca Camolettiego, przetłumaczona i zaadaptowana do realiów polskich przez Bartosza Wierzbiętę.
Wiodący frywolny żywot Max (w roli Szymon Bobrowski) obligowany jest tylko jedną troską. Jest nią dbałość o punktualność przylotów, a zwłaszcza odlotów trzech kobiet jego życia: Jolanty (w roli Dominika Figurska) - stewardessy PLL LOT, Janet (w roli Katarzyna Ankudowicz) - stewardessy amerykańskich linii lotniczych i Johany (w roli Magdalena Boczarska) - stewardessy Lufthansa. Naturalnym jest, że każda z dam prześwidczona jest o swej jedyności. Sprzyja temu ich zawód oraz zegarmistrzowska wręcz precyzja w goszczeniu przez Maxa każdej z niewiast w swoim mieszkaniu. Żeby się jednak ten aż nadto nie nadwyrężał, do pomocy ma oddaną służącą - Ukrainkę Nadię (w roli Maciej Wierzbicki). Feralnego dnia - a że taki musiał nadejść było nieuchronnym dla spełnienia się sztuki - w mieszkaniu Maxa zjawia się jeszcze kumpel z prowincjonalnego ogólniaka - Paweł (w roli Rafał Królikowski) - niewidziany od czasów matury.
W sumie, dość banalna historyjka tej krotochwili. Ponadto - nazbyt nachalnie do teatrów nie chadzamy z żoną - nad czym bolejemy okrutnie - abym mógł poważyć się na ocenę reżyserii, czy też kunsztu aktorów. To co zauważyłem i zasługuje, bez dyskusji, na pochwałę, to bardzo trafne osadzenie sztuki - w końcu francuskiej, sprzed pięćdziesięciu lat - w polskich, a zwłaszcza warszawskich, realiach XXI wieku. Poza tym, napiszę krótko - mi sie podobało, nawet bardzo; mojej żonie też. Chwilami aż szczęka bolała ze śmiechu. Serdecznie polecam!
Miłego, spokojnego, weekendu!
"Krew mnie tutaj jaśnista zalewa, bo przecież obraża tu nas wszystkich. Panie prezesie, bardzo pana proszę, żeby pan nie buntował ludzi przeciwko sobie..." "...pozorem odwagi jest płynąć cały czas pod prąd. Płynięcie pod prąd (...) bywa z reguły demonstracją głupoty, a nie niezłomności. Gdy płynie się uporczywie wbrew okolicznościom, często człowiek myśli, że coś zmienia, w rzeczywistości zaś stoi w miejscu, a na końcu pada ze zmęczenia."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura