– Oj, wyglądasz dziś na bardzo zafrasowanego.
– Masz rację, jestem zdołowany na maksa.
– Co się stało?
– Dobija mnie już ten nadmiar wolności.
– Nadmiar wolności? Przecież wolność to największy dar, jaki mamy od Boga!
– Dar powiadasz? Na jakim świecie ty żyjesz! Spójrz co się dzieje wokoło. Świat zalewa dziś obrzydliwy hejt, w teatrach grają obsceniczne spektakle, politycy wyprowadzają zmanipulowanych ludzi na ulice, a wszystkie te okropności usprawiedliwia się właśnie wolnością! Wolnością słowa, sztuki, światopoglądów, wyznań itd.
– Ależ to nie ma nic wspólnego z wolnością!
– Jak to nic? Wszyscy gardłują, że o taką wolność walczą!
– Owszem, ale ci gardłujący mają takie pojęcie o wolności jak Gaweł ze znanego wierszyka Fredry, który mówił do Pawła „Wolnoć Tomku w swoim domku”, uzasadniając w ten sposób pozornie słuszną, a popularną w czasach Rzeczpospolitej szlacheckiej zasadę „na zagrodzie szlachcic równy wojewodzie”. Lecz wolność nie oznacza, iż każdy robi, co mu się żywnie podoba, jak to wynika ze sloganu Owsiaka „róbta co chceta”. Takie zachowanie nazywamy swawolą. Niestety, takiej „wolności” hołdowali nasi przodkowie. Jak się to skończyło, wiesz dobrze. Z lekcji historii, może także z rodzinnych tragedii. Owa „wolność” uprawiana przez zaściankową szlachtę skorą bardziej „do bitki i wypitki” zaowocowała utratą niepodległości, wymazała Polskę z map Europy na prawie dwa wieki.
– Ale to było dawno. Dziś mamy inne czasy!
– Owszem, ale czy lepsze? Właśnie powiedziałeś, że jesteś zdołowany tym „nadmiarem wolności”! Dziś na każdym kroku słyszymy: „Ani ksiądz, ani Kościół, ani nawet Bóg nie będzie mi mówić, jak mam żyć!”. Taka postawa nie ma nic wspólnego z wolnością! To nie jest nawet namiastka wolności, ale anarchia umysłu, woli, sumienia, która ostatecznie prowadzi do zniewolenia. Zobacz, co się wyrabia każdego miesiąca pod Wawelem! Tak rozumiana „wolność” jaką praktykują ci „demonstranci”, sprowadza człowieka i społeczeństwo na poziom barbarzyństwa. A barbarzyńca nie jest wolny. Staje się igraszką zmysłów, nad którymi nie panuje.
– Czym więc jest wolność, jeśli nie możnością „robienia, tego, co się chce”?
– Zastanów się: komu przypisujesz atrybut wolności?
– Oczywiście, człowiekowi! Wolność jest cechą odróżniającą ludzi od zwierząt.
– Ano właśnie. A w jaki sposób poznałeś, że zwierzę nie posiada wolności? Przez brak intelektu?
– Skądże! Gdyby tak było, należałoby „racjonować” wolność także wśród ludzi. Więcej wolności temu, kto ma więcej oleju w głowie, mniej temu, kto ma mniej.
– Absurdalne, prawda?
– No chyba. Preambuły konstytucji w wielu krajach głoszą, że wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi.
– Zatem – co „w temacie wolności” odróżnia zwierzę od człowieka?
– No... eee... chodzi o duszę?
– Nie do końca. Pomyśl – czemu nie masz za złe krowom, psom, koniom, gdy zanieczyszczają ulice i chodniki? Raczej już masz pretensje do ich właścicieli. Tymczasem, gdyby tak uczynił człowiek, byłbyś oburzony. A przecież zwierzę postąpiło dokładnie według zasady „róbta co chceta”! Odczuwało potrzebę fizjologiczną, więc „narobiło” i koniec. Czy takie postępowanie nazwałbyś wolnością?
– No nie.
– Zatem co powstrzymuje człowieka od podobnego czynu?
– Nie wiem, może przyzwoitość? Zresztą zdarza się to także ludziom. Pijakom, obłąkanym...
– Czyli ludziom o ograniczonej poczytalności.
– Rozumiem! Nieodpowiedzialnym!
– Bingo! Podstawowym warunkiem wolności jest odpowiedzialność. Tego, kto z takich czy innych względów nie odpowiada za swe czyny, nie jesteśmy skłonni nazywać wolnym.
– A co w takim razie jest warunkiem odpowiedzialności?
– Są różne szkoły. Skoro jednak jesteś chrześcijaninem, winieneś szukać odpowiedzi u Nauczycieli Kościoła. Jednego z największych chcę Ci tu dziś polecić. Sięgnij po książkę Karola Wojtyły „Miłość i odpowiedzialność”. A potem poszperaj u św. Augustyna. Znajdziesz zdanie w sposób krótki, acz wyczerpujący definiujące wolność chrześcijanina: „Kochaj i rób, co chcesz”.
– Zdumiewające! Zdanie tak podobne do infantylnego zawołania Owsiaka. Tak podobne i tak krańcowo różne. Ale odnoszę wrażenie, że wolność bardziej dzieli ludzi niż łączy. W imię wolności dokonuje się przewrotów politycznych i obyczajowych, broni się Kościoła i występuje przeciwko Kościołowi. Na wolność powołuje się dziennikarz broniący swego zawodu, mąż zdradzający żonę i dziewczyna, która chce móc legalnie zabić swoje nie narodzone dziecko...
– Dzieli nas nie wolność, tylko rozumienie wolności i to od zarania dziejów. Zasadniczo istnieją w dziejach myśli ludzkiej dwie koncepcje wolności: „wolność od”, zwana negatywną i „wolność do” zwana pozytywną.
– Nazwy sugerują, że obie koncepcje są sobie przeciwstawne...
– Częściowo tak jest. Wolność negatywna akcentuje odrzucenie wszelkich więzów i ograniczeń.
– To znaczy?
– To znaczy, że człowiek w większości sytuacji swego życia może powiedzieć „nie” i zanegować przymus. Może się biernie lub czynnie uwolnić od obciążającej go konieczności. Jest w ten sposób „wolny od”.
– To dobrze czy źle?
– I tak i tak. Na mocy tej wolności dokonało się w historii wiele zmian na lepsze. Naród mówił „nie” najeźdźcy lub tyranowi. Człowiek zbuntowany podnosił głowę, walcząc o godność. Ale także buntował się przeciw ograniczeniom do czynienia zła.
– A wolność pozytywna? „Wolność do”?
– To pojęcie wolności zawiera w sobie nastawienie na jakąś wartość. Karol Wojtyła uważał, że wolność w tym znaczeniu najwłaściwiej unaocznia się każdemu człowiekowi w przeżyciu „mogę – nie muszę”. Między „mogę” a „nie muszę” kształtuje się bowiem ludzkie „chcę”.
– A co jest ważniejsze dla człowieka? Czy uwalnianie się od ograniczeń, przymusów i powinności, czy odkrywanie wartości i pójście za nią?
– Myśl chrześcijańska zawsze akcentowała wyższość strony pozytywnej ludzkiej wolności. Jednak w ciągu ostatnich wieków coraz bardziej prymat zdobywała „wolność – od”, wolność negatywna. Korzenie tego zwrotu tkwią w Oświeceniu, a może jeszcze wcześniej. Sprzeciw, bunt, zakwestionowanie tego, co zastane, rewizja, wreszcie rewolucja i anarchia – to powiązany ze sobą ciąg odruchów społecznych prowadzących do naszych czasów.
– Ech, same problemy z tą wolnością! Bóg mógł stworzyć taki świat, w którym nie byłoby wolności. Bo z tego, że dał człowiekowi wolną wolę, wolny wybór, mamy same tylko nieszczęścia, od raju począwszy! Wygląda na to, że wszelkie zło płynie z naszej niezależności!
– Naprawdę chciałbyś żyć w takim świecie, gdzie nie miałbyś żadnego wyboru? Żyć jak marionetka w teatrze kukiełkowym? Pamiętaj, że Bóg jest Miłością. Kocha wszystkich, zarówno tych, którzy są Mu posłuszni, jak i tych, którzy się Mu buntują. Jeśli usunąłby skutki ludzkich wyborów, zniszczyłby gotowość do miłości. Miłość wymuszona nie jest żadną miłością.
– No tak. W takim razie nasza prawdziwa wolność polega na robieniu tego, co trzeba, a nie tego, co się chce?
– Święty Paweł napisał kiedyś, że każdy człowiek jest sługą tego, czemu daje posłuch. Kiedy więc daje posłuch dobru, jest sługą dobra. Ale w dobru nie ma mowy o niewoli. Czy wybieramy takie dobro, czy inne ciągle jesteśmy wolni. Kiedy jednak człowiek daje posłuch złu, to zawsze jest wybór niewolnika. Bo zło uwiązuje, nie pozwala rozwinąć skrzydeł...
– Czyli jestem naprawdę wolny, jeśli swoimi wyborami służę Miłości.
– Tak. Kochaj i rób, co chcesz!
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo