Nie możecie służyć Bogu i mamonie. (Łk 16,13)
Dziś mogłem iść na łatwiznę: wyrwane z kontekstu zdanie aż się prosi, żeby „polecieć” Franciszkiem (który wciąż tak zaskakuje świat, że niechybnie przyjdzie taki dzień, w którym zaskoczy wszystkich, niczym nie zaskakując), wpisać się z w modny trend wskazywania na księży z wypasionymi brzuchami rozbijających się równie wypasionymi furami… W ten sposób ominąłbym tę kłopotliwą przypowieść. Kłopotliwą bo mającą troszkę niemoralny wydźwięk. Oto nieuczciwy rządca, stojąc przed perspektywą utraty stanowiska, w trosce o swój przyszły los postanawia zaskarbić sobie wdzięczność wśród dłużników swego pana – potencjalnie jego przyszłych pracodawców. W tym celu daruje im część wierzytelności.
Nieciekawie mi się to kojarzy. Konkretnie z Panią prezydent Warszawy, która stanąwszy wobec realnej perspektywy pozbawienia stanowiska „rządcy” stolicy przez jej naturalnego „właściciela” – czyli lud Warszawy umizguje się doń jak potrafi. Czy ów „właściciel” pochwali roztropnego rządcę? Okaże się podczas referendum.
Oczywiście, analogia nie jest dosłowna, bo rządca z przypowieści nie zabiegał o względy właściciela majątku, choć przedsięwzięte działania akurat temu właścicielowi przypadły do gustu: Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił.
Może i roztropnie ale tak czy owak rządca aniołem nie jest, a przypowieść budzi zakłopotanie. Chyba bierze się to stąd, ze nie do końca znamy realia i pragmatykę finansową obowiązującą w Izraelu za czasów Jezusa. Biblia Jerozolimska (Wyd. Pallotinum Poznań 2006) objaśnia, że według zwyczaju, tolerowanego wówczas w Palestynie, rządca miał prawo udzielać pożyczek z dóbr swego pana, a ponieważ nie był opłacany, rekompensował to sobie, zawyżając na pokwitowaniu ich wysokość, aby w chwili zwrotu nadwyżka stanowiła jego zysk. W tej przypowieści rządca udzielił faktycznie pożyczki tylko w wysokości pięćdziesięciu baryłek oliwy i osiemdziesięciu korców pszenicy. Zmieniając zapis pozbawił się tylko zysku, zresztą lichwiarskiego, którego osiągnięcie przewidywał. W tym kontekście rządca nie oszukał swojego pana, lecz zrezygnował ze swojego planowanego zysku. Przypowieść wskazuje zatem, że nawet z niegodziwej mamony można zrobić dobry użytek.
Dlaczego jednak Chrystus używa tak „śliskiego” tematu?
Abyśmy zrozumieli, że dobra doczesne („mamona”) są niczym wobec dóbr wyższych. Że w dążeniu do osiągnięcia życia wiecznego winniśmy mieć co najmniej tak silną motywację, tak dużą roztropność, jaką wykazujemy w rozwiązywaniu problemów doczesnych. Że w tej ziemskiej roztropności nie ma nic złego, dopóki mamony nie wyniesiemy na ołtarze, bo kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny. Zatem do dóbr nie powinniśmy się przywiązywać, ale używać tak, by owym wyższym celom służyły.
W tej optyce korzystanie z pieniędzy jest jakby „testowaniem” człowieka: czy będzie umiał podporządkować je dobrom większym (duchowym), które są tak naprawdę dla niego przeznaczone, czy też da się zniewolić dobrom materialnym.
Trudno to zrozumieć w królestwie mamony.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo