Wciąż aktualne są tu słowa św. Jana Pawła II, który przed laty w Skoczowie apelował: „Polska potrzebuje ludzi sumienia! Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia. Bracia i siostry! Czas próby polskich sumień trwa!
– Zawsze to Ty proponowałeś tematy naszych rozmów. Czy pozwolisz, abym ja dziś to zrobił?
– Oczywiście! A jaki temat masz na myśli?
– Chciałbym abyśmy porozmawiali o mnie.
– O Cieniu? Wow! Ale o czym tu rozmawiać?
– Nie chodzi mi o znaczenie dosłowne, lecz symboliczne.
– To znaczy?
– Cień w moim rozumieniu jest symbolem sumienia.
– Myślę, że raczej na odwrót: ono łazi za człowiekiem jak cień.
– Nie czarujmy się, przecież dobrze obaj wiemy, że jestem Twoim sumieniem!
– OK, w sensie symbolicznym, rzecz jasna. A w tej sytuacji jest o czym rozmawiać, więc kupuję ten temat. Od czego zaczniemy?
– Tradycyjnie od definicji.
– Tradycyjnie według encyklopedii?
– Owszem. Zatem według encyklopedii sumienie to zdolność pozwalająca człowiekowi ujmować swoje czyny pod kątem moralnym i odpowiednio je oceniać. Czynnikiem decydującym w przestrzeganiu tych norm jest poczucie winy, które występuje w momencie uświadomienia sobie rozbieżności między własnym postępowaniem a przyjętymi normami.
– Definicja treściwa i czytelna. Lecz jak to jest z tym sumieniem? Czy każdy je ma? Niezależnie od rasy, religii, ogólniej światopoglądu, wykształcenia, etc.?
– Oczywiście, choć właśnie w zależności od światopoglądu sumienie jest różnie rozumiane. Na przykład chrześcijanie uważają je za szczególne miejsce, wręcz sanktuarium człowieka, w którego wnętrzu rozbrzmiewa głos samego Boga. W nauce św. Tomasza z Akwinu sumienie rozumiane jest jako osąd rozumu, który uwzględniając wszystkie okoliczności wskazuje słuszne działanie w danym miejscu i czasie, nakłania do czynienia dobra i odwodzi od czynienia zła. A w buddyzmie sumienie jest nazywane zasadą przyczyny i skutku według której człowiek jest całkowicie odpowiedzialny za podejmowane przez siebie decyzje. Niewierzący z kolei najczęściej uważają, że sumienie kieruje się moralnymi kryteriami oceny, zależnymi od otoczenia społecznego i wychowania człowieka. Z jednym zgadzają się raczej wszyscy: że każdy zdrowy człowiek potrafi odróżnić dobro od zła i ocenić, czy dane zachowanie jest właściwe, czy nie. Co sprowadza się do tego, że sumienie ma każdy człowiek, niezależnie od tych czynników, które wymieniłeś w pytaniu.
– Zawsze sądziłem, że trzeba wierzyć w Boga, by mieć sumienie.
– A jako wierzący powinieneś sądzić, że sumienie jest darem Boga dla wszystkich ludzi, niezależnie jaką wyznają religię czy światopogląd. Oczywiście, jeżeli mamy Pismo Święte i naukę Kościoła, to one pouczają nas dokładnie i szczegółowo co dobre, a co złe. Ale nawet ludzie nie uznający Boga wiedzą, że zabójstwo, kradzież, oszustwo, etc. są złem. O tym mówi im głos sumienia.
– Jest takie powiedzenie „gryzie mnie sumienie”. To ten głos sumienia, prawda? Czy to oznacza, że nasze sumienie to kat wymierzający karę za popełnione złe uczynki?
– Czy ja wyglądam na kata? Kiedy zrobisz coś złego, opanuje cię poczucie winy i wyrzuty sumienia. Tak to działa. Wewnętrznie będziesz czuć się źle z tym, co zrobiłeś, więc moim zdaniem, to najgorsza kara, jaką możesz otrzymać. Sokrates uważał, że „szczęście jest przyjemnością wolną od wyrzutów sumienia”. Czyli człowiek nie może być w pełni szczęśliwy, kiedy takie wyrzuty odczuwa.
– Po jakimś czasie te wyrzuty słabną...
– Długość tego odczuwania zależy od wielu czynników. Kiedy popełnisz zły uczynek, obrazisz kogoś, pokłócisz się itd., będziesz przez jakiś czas czuć się z tym źle, ale jesteś sobie w stanie z tymi wyrzutami jakoś poradzić. Jeśli jednak popełniłbyś z premedytacją naprawdę wielki grzech, mocno byś kogoś skrzywdził, spowodowałbyś wypadek, w którym doszło do nieodwracalnego uszczerbku na zdrowiu, długo - może nawet do końca życia - nie wybaczyłbyś sobie tego, co zrobiłeś. Wyobrażasz sobie, że te ogromne wyrzuty sumienia będą trwały do końca życia?
– Z pewnością lepiej sobie tego nawet nie wyobrażać. Zatem czy dałoby się jakoś te wyrzuty, mówiąc Nitrasem, „opiłować”?
– Walka z wyrzutami sumienia jest dziś w modzie, zwłaszcza w środowiskach demoliberalnych. Objawia się ona na różne sposoby, np. w elementach bezstresowego wychowania, w promowaniu relatywizmu moralnego (do moralności Kalego włącznie), w ofertach psychoterapeutów pod perfidnym hasłem „Jak pozbyć się wyrzutów sumienia”...
– No i co oni tam proponują?
– Starają się bagatelizować te sygnały sumienia alarmujące, że nie wszystko jest w porządku. Uważają, że przede wszystkim należy zaakceptować to, co się stało - bo nie cofnie się czasu, dlatego nie ma sensu tego rozpamiętywać. Utrzymują, że osoby, które cierpią na ciągłe wyrzuty sumienia powinny sobie uświadomić, że one również mają prawo do tego, aby czuć się ofiarą. Przecież też można je czymś zranić, zrobić im jakąś przykrość. Twierdzą, że nie zawsze winy należy szukać tylko w sobie, a tym bardziej ślepo wierzyć, że tak właśnie jest.
– No tak. Najlepiej zwalić wszystko na innych. Taka metoda „opiłowywania” sumienia to taktyka bezrozumnego strusia. Ja dziękuję za takie rady. Wolę używać własnego rozumu, który chyba jest także po to, żeby sumienie nie miało wątpliwości...
– Zalecałbym ostrożność, bo rozum to broń obosieczna. Niedawno mieliśmy wybory. Pamiętasz jak w telewizyjnych debatach niektórzy politycy usiłowali zakrzyczeć innych? Podobnie zachowuje się rozum wobec wyrzutów sumienia. Umie je zakrzyczeć, omotać misterną siecią swych logicznych argumentacji, które nachalnie sumieniu podsuwa.
– Słuszna uwaga. A jeśli, mimo że nikt mi sumienia nie „opiłowywał”, ono milczy, nie wyrzuca mi nic, co by było niezgodne z zasadami, którymi się kieruję, to chyba znaczy, że żyję i postępuję dobrze?
– Niekoniecznie. Może to być objaw tzw. sumienia szerokiego. Takie sumienie jest niewrażliwe na grzech, może go lekceważyć, a nawet usprawiedliwiać (wtedy mówimy o deprawacji sumienia). Objawia się ono coraz rzadszym przystępowaniem do sakramentu pojednania, spłyceniem i powierzchownością spowiedzi. Warto w takiej sytuacji przywołać nauczanie św. Pawła, który w liście do Koryntian pisał: „Sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią. Przeto nie sądźcie przedwcześnie, dopóki nie przyjdzie Pan, który rozjaśni to, co w ciemnościach ukryte, i ujawni zamiary serc. Z kolei Św. Jan Paweł II dramatycznie przestrzegał: „Człowiekowi współczesnemu grozi duchowa znieczulica. A nawet śmierć sumienia. Śmierć sumienia jest czymś głębszym od grzechu: jest to zabicie świadomości grzechu. Tyle czynników składa się dzisiaj na zabijanie sumienia ludzi naszych czasów. Odpowiada to tej rzeczywistości, którą Chrystus nazwał «grzechem przeciwko Duchowi Świętemu»”.
– Czyli milczenie sumienia może oznaczać jego śmierć! Chyba jednak należy uważnie wsłuchiwać się w jego głos ...
– Owszem, ale bez przesady, żebyś nie wpadł z deszczu pod rynnę.
– Czyli?
Żebyś nie wpadł w pułapkę tzw. sumienia skrupulanckiego. Osoby posiadające takie przewrażliwione sumienie doszukują się wielkiego zła w czynach, które obiektywnie nie są bardzo szkodliwe. Skrupulatowi wydaje się, że ciągle popełnia grzechy ciężkie i dlatego boi się przystępować do Komunii św.
– I tak źle i tak niedobrze. No to jak żyć?
– Szukać złotego środka. Sztuką nie jest być idealnym człowiekiem, bo tacy nie istnieją. Sztuką jest wyciągać wnioski ze swoich czynów. Odróżniać dobro od zła. Wiedzieć, kiedy postępuje się właściwie, a kiedy nie. Sztuką jest właśnie uczyć się na własnych błędach, korzystając z rozumu i... sumienia.
– Sztuką też jest dowartościowanie problemu sumienia...
– Trafiasz w sedno! Wciąż aktualne są tu słowa św. Jana Pawła II, który przed laty w Skoczowie apelował: „Polska potrzebuje ludzi sumienia! Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia. Bracia i siostry! Czas próby polskich sumień trwa!”
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo