– Witaj Cieniu w ten piękny, radosny poranek!
– O, widzę, że dziś jesteś w dobrym nastroju! To dobrze, bo ostatnio rzadko ci się to zdarzało...
– Ano zrzuciłem z siebie ciężar grzechów w konfesjonale i zaraz lżej mi się zrobiło. I pomyśleć jakie to proste: za sprawą kilku magicznych słów spowiednika „Ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” znów jestem czysty na duszy!
– Przede wszystkim słowo „magicznych” jest tu wysoce niestosowne. Poza tym, mówisz tak, jakby chodziło o zażycie aspiryny w przypadku przeziębienia. Jakbyś zapomniał o swoim udziale w tym odpuszczeniu.
– Jakim udziale? Przecież to Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu odpuszcza nam grzechy!
– Zapominasz, że bez twojej skruchy jest On bezradny. Mam nadzieję, że o niej pamiętałeś przystępując do spowiedzi!
– Ależ oczywiście, przecież wiem, że podstawowym warunkiem dobrej spowiedzi jest żal za grzechy! Czyli skrucha.
– Niektórzy uważają że żal za grzechy jest tożsamy ze skruchą, ale to uproszczenie. Skrucha w kontekście spowiedzi to pojęcie szersze od przeżycia żalu z powodu popełnionych grzechów. Wpisuje się ona w logikę scenariusza i wszystkich warunków dobrej spowiedzi. Zobacz: rachunek sumienia pozwala ci określić „bagaż” twoich przewinień, co sprawia, że sumienie wzbudza żal za grzechy, natomiast rozum dokonuje aktu samooceny w kontekście tych grzechów. Więc to nie tylko żal, że się kogoś skrzywdziło lub naruszyło porządek moralny, to także uznanie własnej słabości, własnej małości (zauważ, że etymologicznie skrucha wiąże się z kruszeniem, kruchością, a więc jest przeciwieństwem twardości, trwałości). Czyli skrucha stanowi krytyczną refleksję nad własnym zachowaniem, nad swoją aktualną kondycją moralną, co wiąże się (przynajmniej powinno) z postanowieniem zmiany, poprawy.
– Nie myślałem o tym w ten sposób, ale coś w tym jest. Tylko dziś, gdy lansuje się poczucie własnej wartości, wysokiej samooceny, asertywność, przyznanie, że popełnione zło nas umniejsza nie jest popularne.
– A szkoda, bo poczucie umniejszenia z powodu popełnionego grzechu, prowadzi do pokory, która z kolei prowadzi do spotkania z przebaczającym Ojcem. Bo prawdziwa skrucha pozwala zobaczyć siebie w prawdzie, stanąć wobec Boga takim, jakim się jest, bez żadnych masek i usprawiedliwiających kamuflaży. Skrucha to nie tarzanie się po ziemi, wykonywanie pokłonów czy bicie się w piersi. Oczywiście te gesty mogą mówić o tym, co się faktycznie dokonuje wewnątrz mnie, ale w najgłębszym znaczeniu skrucha jest uznaniem prawdy o sobie – szczególnie tej dotyczącej grzechu i słabości – i wyznaniem jej wobec Boga.
– Ale kto dziś myśli o grzechu w takich kategoriach? Powszechnie przypisuje mu się wymiar „świecki”, starannie przemilczając jego relację z Bogiem.
– Owszem. Wprawdzie do dziś modlimy się w Mszy św. o moc, której doświadczył Augustyn: Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu..., to jednak nikt nie ma złudzeń, że współczesny świat nie tyle chce wolności od grzechu, co domaga się ocenzurowania tematu grzechu, a nawet przedefiniowania pojęcia zła. Grzech jest dziś nie tylko „oswajany”, jest wręcz promowany, ukazywany jako cywilizacyjna zdobycz, synonim postępu. W pierwotnym Kościele świadomość tego, że grzech jest okropnością wobec Boga, była tak silna, że dla uzmysłowienia powagi sytuacji chrześcijaninowi, który dopuścił się grzechu ciężkiego rozgrzeszenia udzielano nie jak dziś bezpośrednio po wyznaniu grzechów, lecz dopiero po odbyciu pokuty trwającej nierzadko kilka lat.
– Uważasz, że powinniśmy wrócić do tamtych praktyk?
– Były one pod tym względem surowsze lecz wartościowsze, ale powrót taki to mrzonka. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Raczej powinniśmy dążyć do kształtowania myślenia zgodnie z tą prawdą, że zło należy odrzucić nie tylko dlatego, że nas niszczy, ale przede wszystkim dlatego, że jest ono wielką niesprawiedliwością i ciosem zadanym Bożemu Sercu. Przeciwstawiając się tym tendencjom „oswajania” i „pudrowania” grzechu powinniśmy uświadamiać istotę zła, jakie w nim tkwi.
– Zatem uświadamiaj.
– Grzech oślepia człowieka i przekreśla w nim szansę na poznanie Boga. Uświadamiając sobie wagę nieposłuszeństwu wobec Boga, które okazujemy poprzez grzech, możemy zrozumieć dlaczego posłuszeństwo wobec Niego ma sens zbawczy. Bóg jest tym, który jest najwyższy; Jemu należy się wszelki prymat, każde pierwsze miejsce. Dla kogoś, kto mógł Go poznać, do uznania tej prawdy nie potrzeba innych argumentów poza tym jednym – Bóg jest Bogiem. Dlatego wyłącznie Jemu należy się najwyższy wyraz czci i posłuszeństwa. Człowiek – ponieważ jest stworzeniem – jest zobowiązany, by w Bogu rozpoznawać swojego Stwórcę i działać wobec Niego jako wobec Władcy i Pana. Jeśli odmawia uznania Jego prymatu – grzeszy. Odwracając się od Boga, dopuszcza się skandalicznego zła, ponieważ Bóg nie jest rozpoznany i czczony tak, jak być powinien.
Jeśli postrzegamy grzech w ten sposób, to skrucha odzyskuje właściwe znaczenie. Jest pełnym żalu płaczem nad moim fatalnym położeniem, ale przede wszystkim nad tym, jak potraktowałem Najwyższego – dopuściłem się zbrodni odebrania Mu chwały. Nie uczciłem Go w takim stopniu, jak On na to zasługuje ze swojej natury.
– Czyli z punktu widzenia naszych relacji ze Stwórcą skrucha ma niezwykle dramatyczne znaczenie. Aż ciarki przechodzą... Może byś jednak wrzucił szczyptę optymizmu? Widać tu małość człowieka, ale nie widać nieskończonego miłosierdzia Boga...
– Przecież On mówi do Ciebie, wsłuchaj się tylko: Chcę, abyś się ze mną pojednał. Chcę przebaczyć Twoje grzechy, aby móc zamieszkać w Twoim sercu i Cię błogosławić. Chcę zmienić Twoje życie i uwolnić Cię od złych nawyków. Lecz On niczego nie zrobi dopóty, dopóki Ty nie powiesz „tak”. On nie będzie Cię zmuszać, jeśli ty nie jesteś zainteresowany.
– A jak ma brzmieć to moje „tak”?
– Możesz wyrazić to słowami: Panie, chcę odwrócić się od wszystkiego, co Cię znieważa i co Ci się nie podoba. A chcę nawrócić się do Ciebie. Dotąd byłem odwrócony od Ciebie, byłem zwrócony do świata i grzesznych przyjemności, moich własnych dróg, robienia tego, co chcę. Teraz, chcę odwrócić się od tego wszystkiego, a nawrócić się do Ciebie i szukać tego, co podoba się Tobie.
– I tym optymistycznym akcentem...
– O, nie, to nie jest hollywódzki film. Zakończymy literacką ciekawostką: oto jak skruchę (i jej brak) ilustruje nasz wieszcz w balladzie Lilie. Ukazana w niej historia (Zbrodnia to niesłychana, pani zabija pana; zabiwszy grzebie w gaju, na łączce przy ruczaju) jest świadectwem istnienia surowych zasad moralnych, których złamanie zostaje zawsze ukarane. Nie masz zbrodni bez kary – przestrzega wdowę pustelnik, dodając równocześnie, iż jedynie prawdziwy żal za grzechy może dopomóc dręczonemu poczuciem winy człowiekowi: Lecz jeśli szczera skrucha, Zbrodniarzów Pan Bóg słucha.
Nękana wyrzutami sumienia morderczyni bardziej jednak boi się kary i widma swego męża niż szczerze żałuje za grzechy, co oznacza, że niewierność i zbrodnia zostaną surowo ukarane.
– Obyśmy wyciągnęli właściwe wnioski z tej lekcji.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości