Miłość to dobra mądrość plus mądra dobroć.
– Co ty dziś taki ponury? Mamy czas świąt, trzeba się cieszyć!
– Widzisz, jestem trochę rozżalony. Mam żal do mojego kolegi z pracy. Niedawno pomogłem mu w realizacji zlecenia na zakup sprzętu do analizy spektralnej, a on nakablował na mnie do szefa, że kiedyś spóźniłem się do pracy! Tak się odwdzięczył za moją dobroć!
– Dobroć, powiadasz? Chyba taka w rozumieniu pogan!
– Nie czaję...
– Czyż Pan Jezus nie powiedział: Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (Mt 5,43-47). Tak samo jest z dobrocią. Ta prawdziwa objawia się przede wszystkim wówczas, gdy jest czyniona bezinteresownie, zwłaszcza wobec osób, które nas w jakiś sposób krzywdzą, nie okazują wdzięczności, której oczekujemy. Doświadczając uczucia krzywdy, jesteśmy rozżaleni, nieraz pałamy chęcią odwetu.
– Odwetu? Ja nie mam takich intencji, nie jestem mściwy.
– Owszem, znając ciebie nie podejrzewam cię o mściwość. Ale nie wykluczam postanowienia, że już nie będziesz taki naiwny, nie dasz się naciągnąć, wykorzystać, prawda?
– No tak, mam takie myśli...
– I tym samym możesz zdemaskować swoją dobroć.
– Jak to: zdemaskować?
– Uświadomić sobie, że to tylko iluzja dobroci.
– Czepiasz się.
– Mówisz tak, bo wciąż jesteś rozżalony, poruszony niewdzięcznością tego kolegi. Lepiej zastanów się, jakie są najgłębsze motywy twojej dobroci? Pomyśl, dlaczego wykonujesz dobre uczynki, dlaczego pomagasz, darzysz innych dobrym słowem, poświęcasz im swój czas? Czy przypadkiem nie dlatego, że – świadomie lub nie – oczekujesz rewanżu, prawda?
– Prawda.
– Czyli jesteś dobry dla tych, którzy są takimi dla ciebie. Więc nie różnisz się w tym od przysłowiowych pogan z Jezusowej przypowieści. Tymczasem prawdziwa dobroć twoich czynów może się okazać dopiero wówczas, kiedy zostaną one odrzucone, wyśmiane, czy ktoś nimi wzgardzi. Dokładniej w twojej reakcji na to.
– Ręce mi opadają. Zaliczasz mnie do pogan, więc co mam robić?
– Jesteś chrześcijaninem, zatem powinieneś naśladować Chrystusa. W interesującej nas kwestii ostatecznym wzorcem dla nas jest dobroć Jezusa ukrzyżowanego, która została całkowicie odrzucona, poniżona i ośmieszona przez podburzany tłum, a mimo to Jezus modlił się za swoich prześladowców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią.
– Ale przecież On nie pozwalał nazywać się dobrym! Też użyję cytatu: Zapytał Go pewien zwierzchnik: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu odpowiedział: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. (Łk 18:18.)
– Na ten temat toczyły się i wciąż toczą gorące dyskusje wśród biblistów. Ja przychylam się do tezy, że Jezus czyni w tym pytaniu aluzję do własnej boskości, jakby chciał powiedzieć temu człowiekowi: „Nawet nie przypuszczasz, jak słusznie czynisz, tak właśnie Mnie nazywając”.
– Nie zdawałem sobie sprawy, że dobroć to taki złożony temat. Zacznijmy więc od początku: czym właściwie jest ta dobroć?
– Encyklopedycznie dobroć to cecha postępowania odznaczająca się życzliwością i chęcią niesienia pomocy.
– A skąd się bierze w człowieku?
– To zależy od światopoglądu. W naszej religii źródłem wszelkiej dobroci jest Bóg. Klarownie opisał to Thomas Manton: Od zarania Bóg jest dobry sam w sobie (...), natomiast wszystkie stworzenia są dobre tylko dzięki udziałowi w przekazywanej przez Boga dobroci. (...) Dobroć stworzenia jest przymiotem przydanym, natomiast w Bogu stanowi ona część Jego istoty. On jest nieskończenie dobry; dobroć stworzenia jest kroplą, w porównaniu z nieskończonością Bożego oceanu dobra. On jest wiecznie i niezmiennie dobry, gdyż nie może być mniej dobry niż jest teraz. Nie można Mu zarówno przydać dobroci, ani też jej ująć.
– Rzeczywiście klarownie i przekonująco. Ale mam takie pytanie: wierzymy, że Bóg jest Miłością. Czy jest jakiś związek między miłością a dobrocią?
– Odpowiem aforyzmem opartym na grze słów: Miłość to dobra mądrość plus mądra dobroć.
– Ładne. I neutralne światopoglądowo. A propos: skoro źródłem wszelkiej dobroci jest Bóg, czy ateiści też dysponują dobrocią?
– Dysponują, tylko przypisują tę cechę ludziom. Na przykład ateizm oświeceniowy oparty jest na optymistycznej wizji natury, która nie tylko zastępuje Boga, ale jest podstawą wiary w przyrodzoną dobroć człowieka.
– Moim zdaniem słabością światopoglądów ateistycznych jest brak absolutnego „umocowania” systemów etycznych. Ale to nie nasze zmartwienie. My wierzymy w Boga, który promieniuje na świat Swoją Miłością i Dobrocią...
– Dobrze to ująłeś: promieniuje. Już Pseudo-Dionizy Areopagita powiedział: dobro ma to do siebie, że się rozlewa i udziela. To Bóg - jedyne źródło dobroci napełnia nią duchową przestrzeń naszego świata.
– Skąd to wiemy?
– Z Objawienia. Wszystko, co pochodzi od Boga: Jego dekrety, stworzenie, prawa, opatrzność — nie może być niczym innym, jak tylko dobrem. Jak jest napisane: I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre (1 Mojż. 1,31). Zatem „dobroć” Boga jest widoczna w pierwszym rzędzie w stworzeniu. Im dokładniej badane jest dzieło stworzenia, tym bardziej uwidacznia się dobroć jego Stwórcy. Pisze psalmista: Oczy wszystkich w tobie nadzieję mają, a Ty im dajesz pokarm ich we właściwym czasie. Otwierasz rękę swą i nasycasz do woli wszystko, co żyje (Ps. 145,15-16). Zaprawdę pełna jest ziemia dobroci Pana” (Ps. 33,5 KJB).
– No dobrze, te cytaty ze świętych ksiąg brzmią tak idyllicznie, a przecież w świecie, czyli „na tym łez padole” grasują watahy zła: cierpienie, przemoc, nienawiść... Jak z tym pogodzić dobroć Boga?
– „Na tym łez padole” toczy się walka dobra ze złem, któremu grzeszny człowiek ulega. Jeżeli człowiek lekceważy bogactwo dobroci Boga, Jego cierpliwość i wyrozumiałość, jeśli z powodu zatwardziałości i braku skruchy serca gromadzi dla siebie gniew na dzień gniewu (zob. Rzym. 2,4), to kogo prócz samego siebie powinien za to winić? Czy Bóg byłby „dobry” gdyby nie ukarał tych, którzy w zły sposób używają Jego błogosławieństw, nadużywają Jego dobrotliwości i depczą Jego miłosierdzie? A odpowiadając wprost na twoje pytanie powiem, że Dobroć Boga objawiła się w sposób najbardziej doniosły, gdy posłał na świat swego Syna.
– Tak, teraz rozumiem dlaczego Jezus powiedział Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Po tym wszystkim, co mi tu powiedziałeś widzę, że niełatwo jest być „chodzącą dobrocią”...
– Trzeba trzymać się z daleka od pułapek egoizmu. Ostatnim razem rozmawialiśmy o pokorze, pamiętasz? Przytoczyłem tam cytat ze św. Antoniego; teraz powtórzę jego fragment: Dobroć i pokora są najmilsze Bogu i ludziom. Czyli jeśli jesteśmy pokorni, dobroć jest radością dawania. Gdy służymy naszym bliźnim, dajemy im siebie, niczego w zamian nie pragnąc, wtedy jako owoc naszej dobroci (może to być pociecha, dobre słowo, gest lub działanie) pojawia się dobro. Św. Paweł, a za nim bł. Jerzy Popiełuszko zachęcają, abyśmy zło dobrem zwyciężali.
– Czyli bez dobroci nikt ze złem nie wygra. Ale jak ma wyglądać dobroć w życiu codziennym?
– Trzeba okazywać życzliwość wobec bliźnich dobrym słowem, gestem i czynem, czyli wsparciem w trudnych sytuacjach. Jako ludzie wiary w czynieniu dobra bierzemy przykład ze świętych. Szczególnym świadkiem dobroci w naszych czasach był św. Jan XXIII – papież dobroci. Napisał on: Nie ma nic doskonalszego od dobroci. Jeśli zaś chodzi o działanie, uważam, że najlepszym wzorem jest św. Matka Teresa z Kalkuty.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo