W naszym państwie dzieje się tyle ciekawych rzeczy. A to minister Sikorski złożył dymisję i ze łzami w oczach żegnał armię, a to Maksymiuk posiadł umiejętności rozmnożenia ziemi, a to w Krakowie zlikwidowano szarą sieć "łowców stłuczek". W tym całym zgiełku może umknąć pewien szlachetny tekst ze stołecznego dodatku do Gazety Wyborczej.
Gazeta ta, jak zwykle obiektywna (i oczywiście nie posiadająca jednej linii polityki w każdej sprawie) pisze o zaplanowanym na jutro otwarciu wielkiego centrum handlowo-rozrywkowego w centrum Warszawy*. Pisze, ale z wielkim niesmakiem. To zrozumiałe, po olbrzymim sukcesie i wpisaniu Pałacu Stalina do rejestru zabytków musi być to gorzka wiadomość. Tuż koło zacnego zabytku rozpoczyna działalność wstrętny (tfu!) i amerykański (tfu! po dwakroć!), tf..., (a nie, tu już nie "tfu!". Trochę się rozpędziłem. To przez, że jest amerykański, tfu!) twór architektoniczny.
"Nasi architekci w prywatnych rozmowach Złote Tarasy zaprojektowane przez Amerykanów z pracowni The Jerde Partnership komentują krótko: - Wielkie g... Krzywe, brzydkie, nie pasuje do miasta. Grajdoł pod szklanym dachem"
Rozumiem, że słowo na "gy" to jakiś żargon architektów. Mniejsza o to. Pierwszy raz słyszę o dołku (grajdole) który nie jest zagłębieniem, do tego pokryty jest szklanym dachem! Może to właśnie dlatego nie pasuje do architektury miasta ( sic! tzn. czego? PKiN?), bo jest dołkiem, który nie jest dołkiem w przeciwieństwie do dołków, które, jak Bóg przykazał, są dołkami vel grajdołkami. Luźne rozmyślania, w głowie redaktora GW nie siedzę, w głowach "naszych architektów" tym bardziej nie, trzeba więc jakoś kombinować.
Kolejny ciekawy cytat:
"Takich epitetów padło już bez liku, bo gigantyczne centrum handlowo-rozrywkowe z biurowcami, które powstało w miejscu zapuszczonego parkingu, nie dorównuje odkrywanym na nowo, zwłaszcza przez młodych, urokom Pałacu Kultury czy Dworca Centralnego ("ach, co to za architektura" - mówią)."
Z powyższego zdania wywnioskować można, że:
1) centrum jest "gigantyczne" bo "nie dorównuje odkrywanym na nowo, zwłaszcza przez młodych, urokom Pałacu Kultury czy Dworca Centralnego"
2) epitety padły, bo jest "gigantyczne"
3) epitety padły, bo uroki architektury odkrywają zwłaszcza młodzi
I w końcu najbardziej prawdopodobne, choć trudno uwierzyć w taki sens:
4) Złote Tarasy są brzydkie a Dworzec Centralny ładny.
Przyznają państwo, ciekawe poczucie piękna musi mieć redaktor GW, jeśli interpretacja 4) jest prawdziwa. Podobno o gustach się nie dyskutuje. W wypadku owego redaktora najwyraźniej nie ma nawet o czym dyskutować...
Cały tekst jest prze-barwny, sentymentalny i w ogóle urokliwy jak Pałac Stalina. Nie chce mi się jednak nad nim dalej rozwodzić. Po prostu mi się nie chce. Państwu by się chciało, gdyby przeczytali Państwo iż "Tu można też oglądać oprócz towarów inne budynki, a także niebo, słońce, deszcz czy śnieg (
choć brudny zalegający na szklanym dachu jest brzydki)." ? Czy jak na czubku głowy Pana Redaktora zalega śnieg, też Pan Redaktor robi się brzydki? Pytam, bo może czyta ten tekst i najdzie go refleksja czy coś. Uchroni kogoś przed estetycznym "grajdołem".
Co ciekawe, sam wygląd nowego obiektu to nie najgorsze co spotka warszawiaków,
Oprócz tego, że twórcy Tarasów śmią zagrozić pięknej i urokliwej architekturze PKiN nadchodzą kolejne hiobowe wieści. Warszawie grozić może bowiem "kataklizm komunikacyjny"**. Intrygujące. Pora więc zatrzymać wszelkie inwestycje handlowe czy mieszkalne w stolicy. Grozi nam bowiem murowany "kataklizm komunikacyjny".
PS Ciekawe, czy uznanie PKiN za zabytek spowoduje wzmożony ruch turystów w centrum, a co za tym idzie kompletny paraliż komunikacyjny? O tym GW powinna myśleć zanim zaczęła lobbować za wpisaniem "urokliwego" budynku do rejestru zabytków...
* - http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73498,3899160.html
** - http://dom.gazeta.pl/nieruchomosci/1,73498,3896535.html
Inne tematy w dziale Polityka