Był taki piękny okres między końcem lat 80tych a początkiem 90tych, kiedy w Polsce kapitalizm rósł w siłę. Wolny rynek był naprawdę wolny i pomimo gigantycznego łapownictwa i skostniałych struktur PRLu ludzie przedsiębiorczy rozwijali własne interesy. Przyszły jednak czasy koncesji, licencji i wysokich podatków. Kolejne grupy zdobywały dla siebie przywileje, tworząc samokontrolujące się grupy - sitwy - niczym w średniowieczu cechy zamykały rynek przed konkurencją. Dziś Polska jest krajem takich sitw. Nie tych sitw kuluarowych, chowających się po kątach i pociągających za sznurki półoficjalnie. Nie takich sobiesiaków. Ich też jest mnóstwo, ale z nimi moze walczyć CBA, Policja, prokuratura - wystarczy grupka uczciwych szeryfów. Trudne to do osiągnięcia, ale nie niemożliwe. Zdarzają się kontrolerzy z prawdziwego zdarzenia jak Anna Strezyńska z UKE. Najgroźniejsze są sitwy oficjalne pilnujące swoich przywilejów nadanych im przez Jaśnie Panujących Rządzących. Sitwy działające w zgodzie z prawem, sitwy, które zmuszają uczciwych i przedsiębiorczych ludzi do działania w tzw. szarej (czyli w warunkach Polskich - wolnej) strefie.
Dziś w Warszawie protestuje sitwa taksówkarska. Protestuje ona przeciwko konkurencyjnym przewozom osób, które znalazły w prawie kruczki pozwalające im działać. Wykonują tę samą usługę co taksówkarze. Takimi samymi samochodami. Często są tańsi i uczciwsi, bo mimo, że nie posiadają taksometru, którego nawet posiadać nie mogą, dbają o klienta. Jedyne co ich różni od taksówek to brak licencji. Brak państwowego certyfikatu przynależności do sitwy.
Takich sitw są w Polsce setki. Architekci. Geodeci. Prawnicy. Lekarze. Pielęgniarki. Górnicy. Rolnicy. Farmaceuci. Piloci i przewodnicy turystyczni. Nauczyciele. Urzędnicy. Kolejarze.
A między nimi a państwem jesteśmy My. Pozasitwowcy. A nawet jeśli jesteśmy członkami pomniejszej sitwy to te większe nas przytłaczają.
Poza sitwami są najczęściej mali, przebojowi i pomysłowi przedsiębiorcy. Jak właściciele busika sprzedającego warszawskim nocnym imprezowiczom parówki za 5zł. Właśnie znikają bo aparat repre... ee państwowy nie dopuszcza myśli o wolnej konkurencji i nie daje im pozwolenia na tego rodzaju sprzedazy, bo podpadają pod handel obwoźny a ten regulują przepisy, które z definicji są przeciwne handlowi obwoźnemu.
"- Poszłam do ZDM, by złożyć podanie. Urzędniczka od razu ucięła, żebym nawet tego nie pisała, bo szkoda pieniędzy. Bo i tak miejski wydział estetyki odrzuci. Przy Politechnice można tylko sprzedawać choinki na święta i kwiaty, bo - jak sama nazwa wskazuje - kwiaty są estetyczne - Natalia uśmiecha się gorzko.
- W mieście stoi pełno ohydnych bud z fast foodem, np. przy metrze Świętokrzyska. Przy fontannie w Ogrodzie Saskim jakaś pani sprzedaje gofry z paskudnej przyczepy z dyszlem - dodaje Grzegorz. - Oni sobie wliczają w koszty mandaty. My chcemy uczciwie płacić, ale to jest w tym mieście niemożliwe. (...)
Rzecznika ZDM Adama Sobieraja dionizyjska wizja nie wzrusza: - Gdybyśmy dla jednej osoby zrobili wyjątek, to zaraz wszyscy by chcieli."
Jeszcze czego!? Przeciez jakaś sitwa już ma monopol na taką działalność.
Istny cud Tuska, ze my jeszcze mamy dodatni wzrost gospodarczy.
Inne tematy w dziale Polityka