Przyjmując hasło reklamowe pt. „Cenisz dobre dziennikarstwo?” Gazeta Wyborcza wiele zaryzykowała. Zwłaszcza, że za hasłem idzie wykupienie dostępu do „dobrych” treści. Wypadałoby płacącym zaproponować jakość i rzetelność. Na tym etapie teoria się kończy. Praktyka jest o wiele gorsza.
Czytając internetową Wyborczą odnosi się wrażenie, że plotki o zatrudnianiu stażystów, wykonujących żmudną, czarną robotę niosą w sobie ziarno prawdy. Multum tekstów najeżonych jest literówkami. W wielu wypadkach autorzy (kryjący się zazwyczaj za pseudonimami) wręcz kompromitują się brakiem wiedzy na tematy, które opisują. Co w zamian można zaoferować klientowi, kupującemu lub chcącemu kupić produkt Agory? Komentarze pod artykułami opanowane są zazwyczaj przez wszelkiej maści frustratów, wylewających prymitywny ściek pomyj na (kolejność dowolna) : kościół, PiS, Macierewicza, Kaczyńskiego i tak dalej. Niektórych artykułów komentować nie można ; twórcy Wyborczej tłumaczyli, że nie chcą dopuścić do wulgarnej dyskusji pod „gorącymi” tematami. Dlaczego jednak blokada komentowania jest stosowana wybiórczo?
Chcecie wiedzieć, kto najbardziej ucieszył się z powrotu Kim Dzong Una? Otóż Gazeta Wyborcza właśnie. Nie ma dnia, by na głównej stronie nie pojawiały się zdjęcia – oczywiście w formie slajdów, czyli najbardziej prymitywnego sposobu nabijania klikalności (cóż, jeśli nie można przyciągnąć w inny sposób…) – uśmiechniętego dyktatora Korei Północnej. Gdyby doniesienia o Kimie związane były z aspektami polityki międzynarodowej, względnie potępieniem reżimu, to wówczas częstotliwość można by zrozumieć.
Ale gdzie tam; Wyborcza jak głupia przekleja zdjęcia z serii „Towarzysz Kim radzi”. Mamy grubaska w domu dziecka. Grubaska w samolocie. Grubaska w fabryce. Ot, takie toporne dziennikarstwo obrazkowe, nie wnoszące absolutnie nic interesującego. Po co i na co takie bzdury się pojawiają – o tym zaczynają dyskutować nawet komentujący czytelnicy. Dziś na ten przykład przeczytałem „artykuł” kogoś podpisującego się jako „jagor”, w którym ów ktoś imitujący dziennikarza rozkminia, dlaczego na zdjęciu w domu dziecka Kim Dzong Un pali papierosa.
No i jeszcze tekst, który wygrał całą niedzielę (i to z samego rana). „Po 40 dniach nieobecności, Koreańczycy z Północy mogli odetchnąć. Kim Dzong Un ma się dobrze”. Panu „jagorowi” proponuję : zamiast bawić się w dziennikarstwo, co zdecydowanie nie jest jego powołaniem, lepiej poczytać więcej POWAŻNYCH informacji o Korei Północnej, a później sięgnąć po słownik i zapoznać się z definicją słowa „odetchnąć”.
Dobre dziennikarstwo powinno płacić nam za czytanie takich rzeczy.
Inne tematy w dziale Polityka