Wszyscy psioczyli - w tym i piszący te słowa - jak daleko odsunęła się od problemów zwykłego społeczeństwa Nasza "wadza". Większość wskazywała na swoiste zamknięcie w wieży z kości słoniowej Donalda Tuska i jego zgraną ekipię rządowych druhów - całkiem swoją drogą słuszne zamknięcie, bo dzieci bawiące się w przeróżne gry (w tym wypadku : rządzenie 40 milionowym Krajem w środku Europy) lepiej spędzają czas skupione w jednym miejscu, nie rozpraszając się na miliony innych czynności. Minister Nowak natomiast - poza swoimi gospodarskimi wizytami na polach budowlanych wiktorii (wszystko pobladło i tak, gdy Donald Tusk przejechał się pociągiem i przeleciał helikopterem - ot, pomachanie paluszkiem, kto jest tu najważniejszy) - postanowił pokazać ludziom, że kto jak kto, ale on jest blisko nich i codziennych tarapatów.
Ponieważ na autostradzie A4, gdzie postanowiono pobierające drogowe myto bramki zdarzył się jednak bulwersujący incydent w postaci nie podniesienia szlabanu nadjeżdżającej karetce, a w rewanżu kierowca dodał gazu i szlaban wyłamał, minister Nowak pospieszył poinformować zatroskany Naród, że konsekwencje wobec nieszczęsnego szlabanowego zostały wyciągnięte i wyleciał z roboty, najpewniej z wilczym biletem i nigdzie już pracy jako szlabanowy nie znajdzie. Cieszy, że minister rządu Rzeczypospolitej zajmuje się nawet takimi bagatelkami - świadczy to o jego pretendowaniu do wielkości, bowiem większość epokowych mężów stanu (choćby Napoleon) zajmowało się w rządzonych przez siebie państwach dosłownie wszystkim.
W dodatku minister Nowak zabawił się w CSI: kryminalne zagadki A4 i stwierdził w radio, że wyłamanie szlabanu trwało circa about trzydzieści kilka sekund - co też dowodzi sprawnego pozyskiwania informacji w rządzie Donalda Tuska. Dodał również, że pobranie biletu trwa cztery sekundy (z zegarkiem w ręku), a zatem sytuacja z wyłamaniem "nie jest czarno-biała". Niemniej szlabanowy już z roboty poleciał na amen. Nowak skrytykował też samorządowców opolskich, którzy wydali zgodę na taranowanie ("to nieodpowiedzialna wypowiedź"), co w świetle radosnego dzielenia się informacją o "rządowej sprawiedliwości" (zwolnienie z pracy nieczułego na ratowanie życia ludzkiego pracownika) jest nieco dwuznaczne - no bo z jednej strony, dawanie przykazu jest niedopuszczalne, acz z drugiej kogoś, kto de facto opierał się przed wykonaniem tegoż niedopuszczalnego przykazu goni się z etatu. Wielce oryginalny sposób postępowania.
Od austriackiej firmy, pobierającej opłaty i zawiadującej szlabanami wszyscy święci - to jest GDDKiA i ministerstwo Nowaka - po alarmistycznych artykułach w mediach zażądali kompleksowych wyjaśnień, no i okazało się, że wszystkiemu winien był ów zwolniony już nieszczęśnik. Z pewnością specjalna kontrola wyjaśni teraz, jaka była rola tego niegodziwca w podpisywaniu umowy z firmą Kapsch i jak ów wywrotowiec zdołał doprowadzić (mimo obecności dziesiątek urzędników, radców prawnych, etc.) do zatwierdzenia systemu który naraża ludzkie życie na szwank. Bogu dziękować, po odsunięciu szlabanowego firma Kapsch może teraz przekazać służbom ratowniczym urządzenia do otwierania bramek bez konieczności pobierania biletu - zapowiedział minister Nowak. Wprawdzie w normalnym Państwie o takich rzeczach myśli się przed otwarciem, a nie po pierwszej aferze, ale przypomnijmy - śliskie macki szlabanowego nie takie przekręty potrafiły zrobić.
Na koniec zaś, by już ostatecznie pognębić tegoż szlabanowego - firma Kapsch uznała w mediach, oficjalnie, że wyłamanie szlabanu było całkowicie nieuzasadnione, niejako przyznając rację ministrowi Nowakowi. Pomimo tego - najwyraźniej zdając sobie wreszcie sprawę z mętnej roli, jaką pełnił przy podpisywaniu umów - szlabanowy został zwolniony. Troszkę ciśnie się na klawiaturę znane przysłowie o kowalu, co zawinił i o Romie (już nie można pisać inaczej), którego powiesili. Ale aj tam, nie psujmy ministrowi Nowakowi okazji do pochwalenia się racjonalizatorskim sukcesem.
Inne tematy w dziale Polityka
