Komentarze do notki: Jak zużyć mało prądu i benzyny (ekologiczne chłodnictwo)

« Wróć do notki

maho8 maja 2011, 09:32
@Trammer - blogerska tłuszcza> Wszystko ma zalety i wady.Zwróciłem uwagę na zalety (mniej
> potrzebnego prądu i zanieczyszczenia atmosfery)

Mniej potrzebnego prądu - owszem. Ale jeżeli chodzi o zanieczyszczenie atmosfery, podejrzewam że to co koń za przeproszeniem wypierdzi, zanieczyści atmosferę o wiele bardziej niż to co elektrownia wypali, przy założeniu tego samego efektu chłodzenia.

A efektem ubocznym jest wzrost cen żywności (zastąpienie ropy/węgla owsem).
Trammer - blogerska tłuszcza8 maja 2011, 17:09
@mahoSądzę, że przemysł więcej zanieczyszczeń atmosfery wydziela niż konie wypierdzają i wydzielają z oddechem (choć obliczeń sam nie robiłem i nie znam obliczeń robionych przez innych), a sądzę dlatego, ze alarm w związku z zatruwaniem środowiska, kwaśnymi deszczami itd zaczął się nie w epoce transportu konnego i kieratu konnego, i młyna i tartaku wodnego itd, tylko po tej epoce.Sam pamiętam z tamtej epoki czyste rzeki i rzeczki, które dziś są brudne.Ponadto w tamtych czasach żywność była o wiele tańsza niż dziś (a np radio o wiele względnie droższe niż dziś), a chłop przez to o wiele (biorąc przeciętnie)był biedniejszy niż dziś.Zdaję sobie jednocześnie sprawę, ze trudno w ogóle porównywać wydzielanie zanieczyszczeń wtedy i dziś, bo wtedy żyło się nieporównanie skromniej niż dziś,każdy miał mniej rzeczy niż dziś - o wiele, wiele, więc produkcja był a mniejsza, to i zanieczyszczenia też.
Komentarz został usunięty przez autora komentarza.
Trammer - blogerska tłuszcza9 maja 2011, 06:56
@Aleksandra innaWtedy też zdarzała się słabsza zima i właśnie zastanawiałem się, co robiono, gdy była słabsza zima. Ale np w zeszłym roku i w tym roku lód był,
maho10 maja 2011, 08:45
@Trammer - blogerska tłuszczaSumarycznie pewnie tak jest. Ale mi chodzi o zanieczyszczenie na "jednostkę chłodzenia" (jest taka?).

Inaczej mówiąc - gdybyśmy tym starodawnym sposobem mieli zastąpić agregaty chłodzące i utrzymać obecny sposób chłodzenia, to pomijając to że po prostu byśmy nie dali rady (pewnie okazałoby się że jest na świecie za mało konii), okazało by się to o wiele mniej efektywne pod względem zanieczyszczeń niż obecnie stosowany łańcuch węgiel-elektrownia-agregat. Tak przynajmniej sądzę, również obliczeń nie robiłem i nie zamierzam.
Trammer - blogerska tłuszcza10 maja 2011, 09:43
@mahoKomentarz odebrałem i przemyślę, a może nawet spróbuję w wolnej chwili zrobić zgrubne i szacunkowe obliczenia. Jest jeszcze problem różnych chemikaliów używanych w lodówkach nowoczesnych,a niepotrzebnych w lodówkach na lód z jeziora i problem siarki azotu itd wydzielanych przez kominy, których koń w takiej ilości pupą nie wydzielał.Ale to wszystko oczywiście teoretyczne rozważania, wiem, że jak na razie powrót do tych starych sposobów życia jawi się jako niemożliwy.
maho10 maja 2011, 09:54
@Trammer - blogerska tłuszczaAd cen żywności - to także nie jestem przekonany o tym że drzewiej były niższe niż dzisiaj. Argumenty:
- pamiętam różne łzawe czytanki/powieści, traktujące o niedoli ludności wiejskiej przed wojną, jak to jajko było niezwykle cennym środkiem płatniczym,

- za książką którą znalazłem w google books - na stronie 207 mamy informację że w 1898 roku rubel zawierał ok. 0.7g złota, a więc na dzisiejsze - ok. 100zł. Czyli jedna kopiejka to z grubsza - dzisiejsza złotówka.

Znowu w tejże samej książce - na str. 202 dowiadujemy się że:
- chleb kosztował 1.5 kop za funt, czyli jakieś 1.5 zł za dzisiejszy bochenek (szczęśliwie dzisiejsze bochenki mają około funta), ciuteńkę tylko taniej niż mamy teraz.
- mięso - 11 kp. za funt, czyli około 23 zł za kilo - wydaje mi się że teraz mięso jest tańsze,
- ziemniaki - 6kp. za ćwierć korca, czyli za 32 litry. Na oko - będzie to z 5 lub 10 kilo ziemniaków. Czyli cena 0.6 do 1.2 zł/kg - ciutkę więcej niż dzisiaj,
- jaja - 3.5 kp/szt - 3.5zł/szt - ok. 10 razy więcej niż dzisiaj (zwykłe), lub 3 razy (ekologiczne),
- cukier - 30! zł/kg.

Tak więc, wcale tak tanio nie było. Jak dodać do tego że zarobki były ok 10 razy mniejsze (od 130 do 600 rubli rocznie, str 161), to już zupełnie kiepsko.
Trammer - blogerska tłuszcza10 maja 2011, 10:06
@mahoJa to tak obliczałem, że np za 300 jajek za mego dzieciństwa chłop nie kupił żadnego radia, a dziś tanie kupi.
maho10 maja 2011, 10:20
@Trammer - blogerska tłuszczaWidać radia mocno staniały.

Z drugiej strony, to radio co tamten chłop kupił, być może do dzisiaj służy. Dzisiejsze radio za 100zł prawdopodobnie szlag trafi po kilku latach.


Trammer - blogerska tłuszcza10 maja 2011, 10:49
@mahoWłaśnie o to mi chodziło, o ceny względne -żywność względem wyrobów przemysłowych. No i wydawało mi się, że dawniej - powiedzmy 50 lat temu, buty, garnitur, pralka, lodówka, radio itd były droższe względem masła, sera, jajek itd. Z tym, że ja to opieram na własnej obserwacji i pamięci, która może zawodzić, więc gdybym chciał wiedzieć z całą pewnością czy mam rację, to musiałbym to sprawdzić w specjalistycznych źródłach.
maho10 maja 2011, 20:42
@Trammer - blogerska tłuszczaZ porównywaniem cen sprzed 50 lat jest ten problem, że to była gospodarka niedoboru i centralnego planowania więc stosunki cen różnych towarów siłą rzeczy nie odzwierciedlają normalnych stosunków.

Trundo powiedzieć czy to, że lodówka była droga jak diabli było skutkiem tego że to była zaawansowana technologia na tamte czasy, czy tego że jakąś tam śrubkę czy kabelek trzeba było importować bo w kraju nie szło tego wyprodukować.
tichy11 maja 2011, 01:25
@Trammer - blogerska tłuszcza"...i po ludziach prywatnych, żeby lodem wypełniac lodówki"

Postulują tu by przeliczyć ile co za co, i czy aby na pewno. I słusznie!

Ja - strzelam - najwyżej 20% (a pewnikiem daleko mniej) było stać na ten lód ze stawów rozwożony przez perszerony w niektóre strony.

Reszta stron mogła tylko zazdrościć i pić ciepłe piwo.

Do przemyślenia - rewolucja lodówki, na którą stać każdego, nawet (prawie) menela spod mostu.
Trammer - blogerska tłuszcza11 maja 2011, 09:07
@tichyZgadzam się, że prywatnych zamawiających sobie lód była minimalna grupa - dalece mniej niż 20%. Na wsi ludzie mieli głęboko wkopane piwniczki,masło, bywało, trzymali w studni, my w mieście latem - pamiętam - kupowaliśmy małe ilości - od razu do zjedzenia, by nie popsuło się, zimą problemu nie było, pod oknem była spiżarka z dziurą na zewnątrz, więc spiżarka, w której mróz. Konserwowano też nie zimnem, lecz suszeniem, wędzeniem, soleniem. Poziom życia wzrósł niesłychanie, w tym - lodówki stały się powszechne, ale to wszystko oczywiście kosztem ogromnego zwiększenia zużycia surowców energetycznych. Dziś, mimo tej rewolucji, ludzie też zazdroszczą sobie nawzajem, to upowszechnienie wyższego poziomu życia nie zniosło zawiści.
tichy11 maja 2011, 11:42
@Trammer - blogerska tłuszczaGdyby - nie daj Boże - zdarzył się globalny kataklizm, powrót do dawnych metod byłby nieodzowny. Łącznie z lodem zimą wykuwanym ze stawów (u tych, co mieliby zimy wystarczająco srogie). Tylko skąd by wzięli perszerony? Czy w ogóle choć para istnieje by - jakby co - można było je rozmnożyć?

A bez kataklizmu, powiedz, T-nbt, czy na własnym podwórku zamierzasz powrócić do drogi przodków? Wyrzucasz lodówkę na prąd, kupujesz latem niewielkie ilości żywności, dalej wędzisz, solisz, suszysz, a na zimę majstrkujesz sobie szafkę pod oknem z dziurą na zewnątrz?

Nie, nie zrobisz tego. Dalej będziesz posługiwał się owocami postępu i zdobyczami cywilizacji, od czasu do czasu publikując jeremiadę na tejże cywilizacji stanem.

Może pocieszy Cię, że Twoja dzisiejsza lodówka jest dwa razy większa i zużywa dwa razy mniej energii niż ta sprzed lat.
Trammer - blogerska tłuszcza11 maja 2011, 15:32
@tichyTo nie jest jeremiada, ja nie mam tendencji do jeremiad, pouczania - nie czuję w sobie prawa i powołania do takich rzeczy.To jest wspomnienie i stwierdzenie zmian w ekologi człowieka - od ekologii bazującej głównie na energii odnawialnej do technologii opartej na kopalinach energetycznych. Tyle że wspomnienie tak może trochę prowokacyjnie napisane. Bardzo trudno powrócić do drogi przodków lub ją utrzymać.Pamiętam człowieka, który nie zelektryfikował swego domu w latach sześćdziesiątych i nadal oświetlał lampą naftową. Najpierw w wiejskim sklepie przestano oferować naftę, potem to samo w sklepie w mieście wojewódzkim. Wreszcie pisał do mnie listy, bym mu naftę przywoził z Warszawy. Inny długo zachował furmankę z koniem, ale stopniowo wszędzie kładziono asfalt i w całej okolicy na drogach (oczywiście z wyjątkiem dróg polnych, leśnych itd)zabroniono ruchu konnego. Odbierał to jako straszną agresję ludzi z miasta. Oto on tu się urodził, a tu jacyś obcy z miasta zakazują mu jeździć furmanką. Postęp to agresja, więc trudno zachować sposoby życia przodków, nawet gdy ktoś chce, ale zazwyczaj nikt nie chce.Nowe - wygodniejsze.