Samochody, drzewa, bezrozum

Za górę śmierci na drogach, za kalectwo wini się drzewa. Tymczasem mamy w  sprawie tej winy naukowe, doświadczalne roztrzygnięcie. Kiedyś mieliśmy drogi, drzewa i transport konny. Wypadków nie było czy były skrajnie rzadkie. Teraz mamy drogi, drzewa, samochody. Wypadki są i to liczne. Nowym czynnikiem, który pojawił się wraz z katastrofalnym wzrostem wypadków, jest samochód, a nie drzewa. Czyli to samochód jest przyczyną wypadków.Gdy były drzewa, ale nie było samochodów, to i wypadków nie było. Drzewa dają tlen potrzebny i ludziom i samochodom. Drogi często idą przez lasy, w zapale walki z drzewami trzeba by wyciąć wzdłuż dróg biegnących przez lasy tysiące hektarów. Trzeba było, i tak się stało, zniszczyć ogromne obszary pod drogi i autostrady i dalej chce się niszczyć. Samochód powstał dla szybkości. Aby ograniczyć wypadki, ogranicza się szybkość czyli samochód. Czym mniej szybkości czyli samochodu, tym mniej wypadków. Znowu widzimy, że wypadki to samochód. Tak długo jak długo samochód będzie jechał tak jak mu przystoi czyli szybko ( = szybciej niż furmanka), tak długo będą wypadki. Winienie drzew za wypadki to tak jak gdyby winić kułaków za miliony ludzi zabitych przez gang zwyrodnialców - bolszewików - istnienie terroru bolszewicy uzasadniali właśnie m. innymi istnieniem kułaków. Często wypadek polega na tym, że samochód zabija pieszych na chodniku. Czemu za śmierć i za wypadek nie wini się tych pieszych, co niczym drzewa zlokalizowani byli przy drodze? A właściwie to się ich wini, gdy np mówi się o pieszym, który wtargnął na pasy. Nie tylko drzewa, jak widać, trzeba wyciąć, by zadowolić samochody. Wyciąć należy także ludzi, którzy akurat chodzą na nogach. Miłość do samochodu powoduje, że patrzymy na sprawy samochodowe ideologicznie, a nie logicznie.