W czasie inauguracji roku akademickiego rektor Uniwersytetu Warszawskiego Marcin Pałys powiedział m. innymi: "Każdy z nas ma poczucie, że uczelnie zaczynają przypominać urzędy. Jest to doświadczenie studentów i pracowników administracji, którzy muszą wypełniać setki kwestionariuszy. Jest to też doświadczenie pracowników naukowych, którzy zamiast zajmować się poważnymi tematami, zajmują się przyczynkarstwem, bo takie są wymagania systemu punktowego. Jest to wreszcie problem całej uczelni, która nieustannie zajmuje się sprawozdawczością. Prof. Tadeusz Gadacz napisał niedawno, że na naszych oczach uniwersytet przekształcił sie w Benthamowski panoptikon, miejsce permanentnej biurokratycznej kontroli. W zeszłym roku zewnętrzne instytucje przeprowadziły na UW 40 kontroli i audytów. Od początku tego roku działalnośc uczelni kontrolowana była juz ponad 30 razy. I teraz pytanie - czy te kontrole doprowadziły do rozwiązania jakichkolwiek problemów? Czy coś z nich wynika? Może niech te liczne instytucje kontrolne przeprowadzą audyt efektywności i skuteczności swoich działań".
Sytuacja jest taka, że mniej więcej wszyscy pracownicy uniwersyteccy widzą to samo, co rektor, rektor o tym otwarcie, krytycznie mówi, ale nic a nic z tego nie wynika. O tyle to przykre i dziwne, że przypomina sytuację z czasów komunizmu, kiedy wszyscu wiedzieli, i prywatnie mówili o tym, że jest źle, ale wiedzieli, że tak musi pozostać z woli Rosji. Jaki czynnik powoduje obecną sytuację? Bo przeciez już nie komuniści z ZSRR - nasi okupanci. Nasuwa się myśl, że wielka biurokratyczna armia musi pseudozarządząć uczelniami, czyli przeszkadzać w ich działalności i krępować im ręce, bo w przeciwnym razie nie miała by co robić, nie była by potrzebna. Nasuwa się też myśl, że nici zostały z zasady autonomii uniwersytetu. Dalej jest i taka sprawa, że skoro wszyscy czy prawie wszyscy rektorzy i dziekani widzą zło, i widzą też, że nie można mu zaradzić, to może powinni podawać się do dymisji, niech władza ustanawia komisarzy. Dawniej tak robiono - gdy komuś kazano kierować instytucją wbrew jego zasadom, to podawał sie do dymisji. Trzeba wreszcie przypomnieć, iż autorką ostatecznego wykończenia uczelni, o którym mówił rektor, była Barbara Kudrycka. Winę ponosi także tzw profesura, która w odpowiednim czasie nie protestowała czy nie protestowała dostatecznie energicznie.
Na koniec zastrzeżenia. Nie mówię, że naukowcy u nas są idealni, a tylko władza jest be, ale to jest inna sprawa i obecne stosunki nic w tej dziedzinie nie poprawiają. Nie pojmuję też autonomii uczelni w tym sensie, że uczelnia ma być państwem w państwie , ma być poza kontrolą finansową itd itd, ale wieki wypracowały zasady autonomii korzystne dla społeczeństwa, a z zasad tych obecnie u nas zrezygnowano. (Ponieważ uczelnie to miejsce narodzin idei, dobre są takie zasady, które takim narodzinom sprzyjają, a złe te, które te narodziny uniemożliwiają). Nie idzie mi też specjalnie o uczelnie i naukę, sądzę, że sytuacja w tej dziedzinie jest tylko przykładem sytuacji w wielu innych dziedzinach, gdzie obowiązki narzucane przez biurokrację również krępują ręce i odciagają od właściwych zadań.
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka