Internet zgubą pracowników rządzonych przez biurokrację

W mojej pracy, co chwilę nadchodzi e-mailem polecenie, żeby np dostarczyć sprawozdanie, dostarczyć sprawozdanie sprzed lat dwóch po angielsku, zgłosić wyjazdy konferencyjne, opracować programy według nowej ustawy, zgłosić czy w 2010 roku było tyle wyjazdów konferencyjnych, ile wtedy zgłoszono - czy też mniej czy więcej,wycofać zamówienia na zepsute części komputerów, bo teraz są przetargi na komputery, a wtedy kupować "z awarii" nie wolno itd itd itd itd. Tego rodzaju polecenia od urzędniczej góry nadchodzą w sposób niemal ciągły, dzień po dniu, godzina po godzinie. Kiedy wypełnię jakieś polecenie, np napiszę i wyślę sprawozdanie i, z ulgą, chcę zabrać się do właściwej pracy, dla której  zatrudniająca mnie instytucja istnieje, do której jestem zobowiązany, na którą czeka  dziś 200 osób itd, wtedy nadchodzi nowe polecenie. Kiedyś, gdy polecenie pisano na maszynie i dostarczano przez posłańców, było ich mniej, bo nie było możliwe tak szybko pisać na maszynie i tak szybko posyłać posłańców jak szybko przewodami, z szybkością światła, poruszają się e-maile. Poza tym kiedyś mniej było urzędników, to i mniej ich poleceń. Tak to technika, zamiast usprawniać pracę, przyczyna się do odrywania pracowników od ich pracy.