Zamordowanie przychodni "Palma" i bliski koniec oszołomów

Ta przychodnia lekarska w Warszawie przy ul. Mochnackiego w akademiku Politechniki istniała przed wojną, za komuny, i ponad 20 lat po komunie. Miała wszystkich specjalistów. Najpierw była dla studentów i nauczycieli akademickich, a po 1989 roku stała się dostępna dla wszystkich. Na jesieni 2011 roku doszło do rozwalenia przychodni. Pacjenci mieli wyznaczone wizyty, ale gdy przychodzili w terminie, zastawali puste i  zdewastowane, jak po kwaterowaniu Armi Czerwonej, pomieszczenia. Nikt ich nie powiadamiał o likwidacji przychodni. Jak chore przeganiane kury chodzili po okolicy od przychodni do przychodni szukając lekarzy, u których mogliby kontynuować leczenie. Szukali też swoich kart, swojej dokumentacji lekarskiej, która została zgromadzona w archiwum na innej ulicy, lecz której pacjentom nie chciano wydać. Szczytna niegdyś terapia lecznicza i profesja medyczna, zmieniły się w tym przypadku w sadystyczne dręczenie pacjentów i narażanie ich przez przerwanie kuracji na groźne następstwa. To nie lekarze zamiast pomagania kopią pacjentów, lecz biurokratyczne władze, w tym przypadku samorządu mazowieckiego, które w opisany sposób zlikwidowały przychodnię. Lecz samopoczucie mają doskonałe, (głupi?) wyborcy ich i tak wybiorą ("nie ma z kim przegrać"), a za te i za podobne wydarzenia odpowiada zwykle w ich mniemaniu  Jarosław Kaczyński lub chodzi tu o "racjonalizację i ciągłe polepszanie służby zdrowia i opieki medycznej na wyższy poziom" i tylko chory z nienawiści oszołom może w takim polepszaniu widzieć pogarszanie. Już nie tylko mądrzy ludzie, ale i najpiękniejsze osiągnięcia cywilizacji, w tym przypadku dawna etyka lekarska, opuszczają oszołomów, skutecznie izolując ich, karząc i osamotniając aż wymrą, a szkodliwe oszołomstwo - z nimi.