Trammer - blogerska tłuszcza Trammer - blogerska tłuszcza
704
BLOG

Psy łańcuchowe znałem

Trammer - blogerska tłuszcza Trammer - blogerska tłuszcza Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 21

Babcia mnie brała, bym razem z nią patrzył na pochód pierwszomajowy jako na widowisko. W tych latach pochód przypominał korowód karnawałowy albo paradę techno. Na ciężarówkach jechały kukły - karykatury wrogów. Adenauera (ze swastyką), Trumana, Wuja Sama czy Czang Kaj-Szeka. Lub zaplutego karła reakcji. Postacie mieli ludzkie, lecz głowy lisie lub świńskie albo wampirze. Ręce i usta jaskrawo umazane czerwoną farbą. Karzeł był tak ohydny, że gdy przejeżdżał, zakrylem ręką oczy, ostrożnie popatrując przez rozchylone palce.

W pewnym momencie nadjechał samochód z budą. Był do niej przywiązany pies z ludzką twarzą w wojskowej czapce. Jechał też napis, który mi babcia przeczytała: "PSU ŁAŃCUCHOWEMU KAPITALIZMU TICIE - ZDECYDOWANE "NIE"!"

Psy łańcuchowe znałem. Z pobytów na wsi pomiędzy Ostrołęką i Wyszkowem. I z przedmieść, gdzie też ich było dużo. Wiedziałem, że te psy nie przebywają na uwięzi z własnej woli. I że od łańcucha wolą wolność i swobodę.

W  przedszkolu "Leśny Ludek" w kółko mówiłem, że trzeba Titę spuścić z łańcucha. Wówczas z wdzięczności on stanie się oddanym przyjacielem Polski.

Przedszkolanki poszły po kierowniczkę. Kiedy przybiegła, zaczęła krzyczeć, bym nie zajmował sie sprawami, których  w ogóle nie rozumiem. Krzyczeć zaczęły też przedszkolanki.

Nigdy ich nie widziałem w takim stanie. Nie przestraszyłem się, bo pomyślałem, że dają przedstawienie, aby rozbawić dzieci. Głośno zaśmiałem się z grzeczności. A wtedy kierowniczka dwa razy uderzyła mnie po twarzy. Potem sie rozpłakała, zaczęła całować mnie i tulić.

Dnia następnego poszedłem na wagary. Rodzice to wykryli, bo gdy włóczyłem się, widziała mnie pani sąsiadka.

Mama mówiła, że nie dostanę lania, jeżeli powiem, dlaczego wagaruję. Opowiedziałem im. Znieruchomieli i zamilkli. Wreszcie powiedział ojciec, bym poszedł do pokoju dziecinnego, a oni się naradzą.

Godzina mijała za godziną, a oni naradzali się. Wreszcie poszedłem spać. "Nad czym tu radzić?" - zastanawiałem się. "Kiedy się spuści Titę z lańcucha, zostanie przyjacielem".

Już zasypiając, nagle pojąłem. Uwolnić go nie mozna, bo gdy podejdzie się zbyt blisko, może pokąsać!

Po latach strasznie się dziwiłem. Jakim cholernym cudem sformułowałem wtedy myśl Lenina: "Nie wolno teraz głaskać po głowie, bo ci odgryzą rękę. Po głowie trzeba bić, bić bez litości"? I jakim cudem wpadł na to Lenin? I jakim wreszcie myśl Lenina realizowały miliony ludzi, na przyklad wbrew swej naturze kierowniczka przedszkola "Leśny Ludek"?

 

PS Opowiadanko z książki "Tyłem". Wydawnictwo "Spis treści". Warszawa 2004.

 

 

Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Kultura