Mnie mało interesuje, że pan Arłukowicz, do niedawna opozycjonista, będzie teraz pracował dla rządu. Nie mój poseł. Jego sprawa. Polityk to zawód, niejeden w swym zawodzie szuka drugiego etatu, lepiej płatnej posady itd - tylko polityk mąż stanu tak nie robi, ale mężowie stanu są rzadkością. Mnie natomiast obchodzi, że pan premier obiecał, iż z powodu groźnych długów państwa, nie będzie tworzył nowych stanowisk urzędniczych. I oto tworzy nowe stanowisko - pełnomocnika do spraw wykluczonych. Możliwe, że potrzebne jeszcze będzie biuro z pracownikami dla tego pełnomocnika, więc zatrudnienie jeszcze wzrośnie. Pojęcia "wykluczonych" nie ma w prawie, pojęcie jest nieprecyzyjne, gdy ktoś jest np wykluczony z powodu choroby, biedy, bezrobocia, bezdomności, znęcania się nad nim, to już istnieją odpowiednie urzędy i organizacje, które mają takim ludziom pomagać. Jest wątpliwe, by pełnomocnik d/s wykluczonych cokolwiek pomógł wykluczonym. Wytworzono więc synekurę dla pana Arłukowicza. Jest on znany, więc słyszymy o tym. Natomiast możemy nie słyszeć o innych, mniej znanych, dla których tworzy się synekury nie bacząc na poważne długi państwa. W takim kontekście można niekiedy interpretować część klasy politycznej jako klasę pasożytniczą. Jak władza chce pomóc wykluczonym, to niech stworzy dla nich dobrze płatne posady (niech pełnomocnikami d/s wykluczonych zostaną wykluczeni, zaraz przestaną być wykluczeni), a nie dla jakiegoś polityka - jak nie mam np domu, to jak politykowi dadzą willę pod hasłem walki z bezdomnością, to to pomaga jemu, a mnie - nie.
Nie banuję. Kłótnie na blogach, obrzucanie się uszczypliwościami itd - mam za nudne, nierozwijające.Blog prócz tekstów na różne tematy, zawiera także liczne teksty - ze zdjęciami - krajoznawczo-turystyczne, propagujące mniej znane, a ciekawe, rejony Polski.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka