trajkotek trajkotek
181
BLOG

OBYWATEL Varga

trajkotek trajkotek Kultura Obserwuj notkę 0
Krzysztof Varga dzieli się z nami refleksjami po obejrzeniu filmu Jerzego Stuhra "Obywatel".

Wielki Moralizator, czyli łopatologia stosowana

(...)

Piszę to wszystko, bowiem obejrzałem nowy film Jerzego Stuhra "Obywatel", coś, co pewnie miało być komediodramatem, najnowszą wersją "Zezowatego szczęścia", a ściślej nawet najnowszą wersją "Obywatela Piszczyka" sprzed ćwierćwiecza, gdzie rzeczonego Piszczyka właśnie Jerzy Stuhr zagrał. "Obywatel" to jest opowieść o niejakim Janie Bratku, modelowym Polaku, a ściślej modelowym oportuniście, którego los naturalnie wplątuje w kluczowe dla dziejów Polski zamieszania i zadymy. Młodego Bratka zagrał Maciej Stuhr, starego Bratka zagrał Jerzy Stuhr, jest to zatem na wszystkich możliwych poziomach historia rodzinna. Rzecz się zaczyna współcześnie, gdy stary Bratek jest politykiem opcji katolickiej, który akurat w telewizji występuje i nie umie odpowiedzieć na pytanie o główne prawdy wiary, co już jest niby śmieszne, ale akurat niezaskakujące.

(...)

"Obywatel" to jest film w zamierzeniu niebywale wręcz ambitny, niezwykłej odwagi przecież wymaga, aby zamachnąć się na tak wielką panoramę dziejów Polski obejmującą ostatnie półwiecze. Odwagi, a w zasadzie brawury - bo o prawdziwej brawurze tu trzeba mówić - Stuhrowi ani trochę nie brakuje. I wielkiej wiary także mu nie brak, bo trzeba mieć wielką, bezgraniczną wiarę w siebie i swoje artystyczne posłannictwo, żeby takie kuriozum jak "Obywatel" nakręcić. Do tej wiary i brawury jednakowoż przydałby się też talent reżyserski, szkoda wielka, że tego ostatniego elementu zupełnie zabrakło.

(...)

Owszem, jeśli idzie o projekt pokazania polskiego losu, polskiej historii powojennej, to należy jedynie tak słusznej inicjatywie przyklasnąć. Cóż począć jednak, że ręce do oklasków nijak złożyć się nie chcą, że miast w podziw wpadać, oglądając "Obywatela", w odmętach zażenowania się pogrążałem?


(...)

Skąd dyskomfort odbiorcy? Czy Varga z filmu zrozumiał niewiele, czy nie chce tego, co zrozumiał zaakceptować?

Ten film, to opowieść o tym, czego NIE MA na ekranie. O tym, kogo NIE MA. Ten film, jako efekt aktu twórczego, a może bardziej ów akt, jest opowieścią o polskim inteligencie - OBYWATELU z wyższej półki, któremu trudno się żyje w ciemnogrodzie, który cierpi, że musi oddychać tą samą stęchlizną, co ci, których się wstydzi ... który gotów zrzec się polskości, jeśli oni, WSPÓŁ-obywatele nazywają się POLAKAMI ...
Ów OBYWATEL ma kamerę, syna i ekipę znajomych - robi film, by obywateli wyszydzić i , być może, niejednego z nich nawrócić, uratować. Aby innym, takim samym jak ON OBYWATELOM ducha dodać, odwagi i ugruntować wiarę w słuszność poglądów, które uważają za słuszne ...
Varga ubolewa:

"(...) wielce jestem przejęty totalną klęską tego filmu, ponieważ ja bym z przyjemnością graniczącą z szaleństwem obejrzał wielki film o polskiej historii współczesnej, ale jednak chyba bardziej taki, w którym twórca mnie nie jak idiotę potraktuje, nie jak widza jakiegoś przeglądu kabaretów, co to bez przerwy latają po telewizji. "Obywatel", drodzy obywatele i obywatelki, to jest w zasadzie film do wielbicieli owych kabaretonów skierowany. Zamiast pełnometrażowy film robić, mogliby śmiało Stuhr senior ze Stuhrem juniorem Polskę objeżdżać z zestawem skeczy politycznych, sukces większy byłby niż ten, jaki udziałem "Obywatela" się stanie"

Rozumiem - przejrzał się Pan w lustrze i zobaczył odbicie nieznajome. Czemu? Czyżby nie odnalazł siebie w portrecie przedstawiającym publiczność kabaretonów, który tak świetnie Pan nakreślił?

Film spełnił swoje zadanie - to majstersztyk artystyczno-filozoficzny!
Pokazuje to, czego na ekranie nie widać. On przemawia do Pana, dostrzega Pana bijącego brawo i śmiejącego się, kiedy na kabaretową sceną wchodzi koślawy ksiądz, kiedy ze sceny pada słowo "Toruń" lub "łojciec dyrektor". Posługuje się grepsami, bo reakcja na nie
(rechot)jest najprostszą miarą przynależności do wspólnoty.

Wspólnoty OBYWATELI!

 

Hasło promocyjne filmu (nie lekceważę haseł promocyjnych) brzmi: ">>Obywatel<< - rozśmieszy cię do bólu". Faktycznie: bolało mocno. Och, żeby się przynajmniej pośmiać było można z niezaplanowanych przez reżysera efektów komicznych, niestety, nawet tutaj szansy nie dostajemy, żadnych szans na oczyszczający śmiech. W zasadzie zarechotałem przy jednej jedynie scenie,gdy waleczny opozycjonista w trakcie interwencji zomowców polewa się sokiem pomidorowym, aby na ofiarę pobicia się upozorować, ale śmiech mój raczej z desperackiej potrzeby roześmiania się wynikał niż z komiczności sceny. Bo chciałem się śmiać, a nie mogłem, pragnąłem się wzruszyć, a nie potrafiłem. Chciałem na "Obywatelu" przeżyć cokolwiek - literalnie niczego nie przeżyłem.



 Czyżby? A poczucie totalnej klęski?

A w odmętach zażenowania się pogrążanie?

To nie są przeżycia?

 



 

 

 

 


 

Pokłosie

Varga zarándok  

VARGA ma oko na OKO

Płeć kulturowa Malanowskiej

       

     

trajkotek
O mnie trajkotek

glosmichnika.blox.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura