Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
2020
BLOG

Pechowy piątek 13 września braci M., czyli koniec snów o potędze

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 9

Doświadczenie uczy, że jak premier Tusk kogoś wyrzuca z Platformy Obywatelskiej, to dlatego że nie chce, aby w kronikach kryminalnych obok osoby z postawionymi zarzutami prawicowi publicyści i coraz bardzie zbisurmaniona Gazeta Wyborcza zaznaczały „członek PO”.

Lekki wstrząs wywołała w piątek, 13. informacja, że Zarząd Krajowy Platformy Obywatelskiej na wniosek premiera Donalda Tuska usunął z listy członków PO byłego marszałka województwa śląskiego Adama Matusiewicza. Złośliwie można powiedzieć, że wniosek Donalda Tuska był co najmniej o pół roku spóźniony. Powód wyrzucenia Adama Matusiewicza? Oficjalny taki, że chodzi o fatalny start Kolei Śląskich, w czasach, kiedy Matusiewicz był marszałkiem województwa śląskiego. Ale nie tylko o to.

Adam Matusiewicz wyleciał z partii nie za to, że zrealizował marzenia, jakie miał chyba każdy chłopiec, który chciał zostać kolejarzem, w tym wypadku Kolei Śląskich. Wyleciał za to, że do realizacji swoich marzeń ówczesny marszałek województwa śląskiego użył niewłaściwych metod i niekompetentnych ludzi. Takich jak na przykład Marek Worach, który został Adamowi Matusiewiczowi polecony przez jego brata – Jacka. W kwietniu 2011 roku Marek Worach został prezesem Kolei Śląskich. Na stanowisko - bez konkursu (!) powołał go Adam Matusiewicz.

Okazało się szybko, że Worach to żaden manager, i ma problemy nie tylko z zarządzaniem, ale i z samym sobą. Nie powiedział w momencie powoływania na stanowisko prezesa Kolei Śląskich, że w procesie cywilnym zasłaniał się częściową niepoczytalnością oraz że ma sprawę karną, w której jest oskarżony o działanie na szkodę Kopex Leasing Service. Firma tą kierował w latach 2001-2002. Prokuratura oskarżyła go m.in. o to, że za 1,5 mln zł kupił sprzęt warty zaledwie 144 tys. zł.  W styczniu został skazany na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat i 100 tys. zł grzywny.

Z tego co wiadomo (napisała m.in. Gazeta Wyborcza), to ponieważ Worach leczył się w przeszłości psychiatrycznie, ale był on świadomy podejmowanych decyzji. Decyzje o Kolejach Śląskich Marek Worach podejmował w momencie, kiedy był w stanie manii i zapewne euforii.

Brat Adama Matusiewicza - Jacek ogłosił wczoraj, że nie będzie kandydował na szefa śląskiej Platformy Obywatelskiej i podjął decyzję o rezygnacji z członkostwa w PO. Na Facebooku tak wyjaśnił powody swoje decyzji (pisownia oryginalna):

„Powody są trzy – jeden groteskowy, dwa zasadnicze (problemy pojawiły się odkąd ogłosiłem zamiar ubiegania się o funkcję przewodniczącego PO w Regionie)

1. Rano otrzymałem telefon od wysokiego rangą przedstawiciela władz krajowych PO, który powołując się na Przewodniczącego zażądał zawieszenia przeze mnie członkostwa w PO. Powód ? W 2007 roku zatrudniłem w swojej firmie obywatela Wietnamu, RZEKOMO wyłącznie w celu umożliwienia mu pobytu w naszym kraju. Sytuacja jest tak absurdalna (uznał to zresztą Sąd uniewinniając mnie od tego zarzutu), że nie mam zamiaru jej dalej komentować.

2. Jednak telefon ów nie wywarł na mnie większego wrażenia, gdyż – jak zapowiadałem – nie zamierzam wykonywać instrukcji z Warszawy. Znacznie poważniejsze zdarzenia miały miejsce w dniach poprzednich, czego „ukoronowaniem” (o ile atrybutu monarszego można użyć na określenie działań podłych) były kulisy czwartkowego wyborczego zebrania koła PO Katowice – Centrum. Sam zareagowałem spokojnie i natychmiastowo, kiedy w sierpniu przedstawiciel właściciela kierowanej przeze mnie firmy poprosił mnie o złożenie rezygnacji z pełnionej przeze mnie funkcji – oczywiście z powodu mojego zaangażowania politycznego. Jednak wobec zastraszania ludzi popierających mnie i mojego brata trudno mi przejść obojętnie. Nie mam wpływu na instrumenty administracyjne, dzięki którym mógłbym zapobiec decyzjom pozamerytorycznym – krzywdzącym ludzi z powodu zaangażowania politycznego (bądź jego braku). W strukturach tak działającej partii trudno mi zatem działać również z powodów estetycznych.

3. Chciałem zmienić PO – przynajmniej w Regionie, by nadać partii charakter bardziej ideowo – programowy (co nie znaczy, że ideologiczny), by wróciła do konserwatywno – liberalnych korzeni. Wydarzenia ostatnich dni utwierdziły mnie w przekonaniu, iż jest to praktycznie niemożliwe. Sam od dwudziestu kilku lat publicznie prezentowałem (również w licznych publikacjach) swoje poglądy, czego nie da się powiedzieć o większości z obecnych decydentów w PO. Trudno zaś znaleźć w sobie energię do działania w organizacji, której tożsamość i cele są bliżej nieznane.”

Tyle Jacek Matusiewicz. Nie napisał, że kiedy był prezesem w Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach, prokurentem spółki był skazany za korupcję były poseł Henryk Dyrda.

CBA i inne służby

Sprawą KŚ zajmują się śledczy z prokuratury oraz CBA. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem w grę mogą wchodzić wielomilionowe malwersacje i korupcja, związana m.in. z Inteko, spółką osób fizycznych (!), która weszła do Kolei Śląskich.

Spółka Inteko np. zbudowała dla Kolei Śląskich system sprzedaży biletów, zaopatrzyła firmę w samochody i miała dostarczyć kilka pociągów. Dominującym udziałowcem Inteko były Koleje Śląskie. Prezesem Inteko został Witold Wywrot. Udziały w Inteko oprócz KŚ miała także spółka EPM Technologie, w której większościowym udziałowcem była żona Wywrota – Beata, a on – prezesem. Tuż przed startem Kolei Śląskich w Inteko pojawia się trzeci wspólnik. Po co?

Na sfinansowanie zakupu kilku pociągów dla Kolei Śląskich potrzebne były obligacje. Te objęte przez Koleje Śląskie (6 mln zł) zostały już spłacone, podobnie jak te wyemitowane dla Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągowe (20 mln zł). Jednak, aby spłacić zobowiązania wobec wodociągów, Inteko wyemitowało kolejne obligacje (20 mln zł), tym razem dla Funduszu Górnośląskiego. Ich poręczycielem zostało GPW, a zabezpieczeniem były kupowane dla Kolei Śląskich pociągi.

W końcu czerwca Inteko miało wykupić pierwszą transzę obligacji - 10 mln zł; tak się jednak nie stało i pieniądze musiał wypłacić Funduszowi poręczyciel, czyli GPW. Przejęcie pociągów przez GPW, jak i cesja wierzytelności na umowie Kolei Śląskich z samorządem okazały się jednak problematyczne.

Co łączy te spółki z Jackiem Matusiewiczem? Wiele. W jego bogatym c.v. można natknąć się na firmy, o których wolałby nie pamiętać. Ale przypomnę.

Ludziom znającym „śląskie układy” znane są spółki, w których zaznaczył swoją obecność Jacek Matusiewicz i pracował w: GFR sp. z o.o., Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych w Katowicach sp. z o.o., Karo sp. Z o.o., Siemianowickim Stowarzyszeniu Przedsiębiorców, Stilmie S.A. Mysłowickim Centrum Zdrowia sp. z o.o., Centrum Projektów Rewitalizacyjnych, Górnośląskim Domu Inwestycyjnym sp. z o.o., Górnośląskiej Agencji Rozwoju i Promocji, Silesia Capital Found S.A., Azotach Chorzów oraz Funduszu Górnośląskim.

Zapewne ten wysokoprocentowy koktajl spółek prywatnych, instytucji samorządowych lub korzystających z publicznych środków wydaje się nieprzypadkowy. Najbardziej Jacek Matusiewicz był przywiązany do Funduszu Górnośląskiego, gdzie przez szereg lat był członkiem rady nadzorczej, później wiceprezesem, by w końcu zostać prezesem zarządu. Odszedł ze stołka wtedy, kiedy jego brat Adam Matusiewicz objął funkcję marszałka województwa, do którego Fundusz należy. Jednak zanim Rada Nadzorcza odwołała go z funkcji prezesa, kierował Funduszem przez trzy lata – do 2011 r.

Kariera biznesowa Jacka Matusiewicza jest pełna wzlotów i upadków. Jacek Matusiewicz wolałby nie pamiętać  wydarzeń z 2000 roku. Wtedy to Jacek Matusiewicz stracił stanowisko dyrektora jednej ze spółek chorzowskiego holdingu Azoty, po tym jak podjął decyzję, aby ta należąca do Skarbu Państwa spółka wykupiła za 4 miliony złotych obligacje bankowe prywatnej spółki Eurofaktor z Mysłowic. Jacek Matusiewicz został odwołany, a sprawa trafiła do sądu, który po wielu latach Jacka Matusiewicza uniewinnił. Kiedy na łamach Trybuny Śląskiej opisałem nadużycia w Azotach – wywalono mnie z pracy.

Szafy Funduszu Górnośląskiego pełne są „trupów” za czasów kierowania tą instytucją przez Jacka Matusiewicza. Wyjaśnienia wymaga sprawa np. Silesia Capital Fund i niektórych podjętych operacji finansowych.  Silesia Capital Fund była jedną z największych firm w południowej Polsce specjalizujących się w restrukturyzacji, modernizacji i inwestowaniu w przedsiębiorstwa działające w przemyśle ciężkim. Spółka powstała w 1999 r. jako Górnośląski Fundusz Restrukturyzacyjny, przy udziale Funduszu Górnośląskiego i samorządów.

Śledczy bardzo interesują się spółką, którą SCF założył w Nikozji na Cyprze oraz tym, co się stało z 13 mln złotych, jakie wpompował w nią Fundusz Górnośląski. Moje źródła twierdzą, że pieniądze przepadły i że za niedługo wszystkie oczy mogą być zwrócone w stronę byłego prezesa funduszu. Czy należy spodziewać się wizyty CBA w Funduszu Górnośląskim? Nie można tego wykluczyć.

Pod lupę zostały również wzięte przetargi WPRD za czasów prezesury Jacka Matusiewicza oraz ich podwykonawcy.

 

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj9 Obserwuj notkę

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka