Tonick Tonick
1284
BLOG

Kreteńczycy i kretyni

Tonick Tonick Polityka Obserwuj notkę 0

Chciałbym wam opowiedzieć kilka słów o wyspie Krecie.

Znanej niektórym z naszych rodaków z wakacyjnych wojaży.

Drugie słowo z tytułu dedykuję temu co odczułem po powrocie z tego wakacyjnego wyjazdu, włączając telewizor aby zobaczyć cóż w tym czasie wydarzyło się w kraju.

Kreta - spora wyspa na morzu śródziemnym leżąca bardziej na południe niż północny brzeg Tunezji.

Wyspa o wielkiej historii starożytnej, oraz trudnej nowożytnej.

W dziwny sposób podobnej do naszej.

 

Wyspa kontrastów, gdzie najbardziej znanej starożytnej budowli - zamkowi króla Minosa towarzyszą małe miasteczka i wsie żyjące głównie z turystyki upraw owoców, oliwek i rolnictwa.

O mitologii, królu Minosie, Minotaurze, Ariadnie, oraz  Tezeuszu korzystającym z jej nici aby wydostać się z labiryntu, nie mam zamiaru tutaj opowiadać. Te historie zna bowiem prawie każdy.

Chciałbym za to opowiedzieć słów kilka o historii nowożytnej, która jak mniemam ukształtowała obecny model życia, usposobienie i charaktery dzisiejszych Kreteńczyków.

Kreta znajdowała się długo pod tureckim zaborem.

Grecy z Krety dzielnie walczyli z najeźdcami, wywołując co pewien czas mniej czy bardziej lokalne powstania.

Walczyli w nich tym co posiadali. Czasem jedyną bronią były siekiery czy narzędzia rolnicze.

Europa zainteresowała się Kretom, gdy w czasie jednego z nich, kilka tysięcy Greków wysadziło się w powietrze w klasztorze w którym schronili się mnisi, kobiety i dzieci oraz pewna ilość powstańców, zabierając ze sobą wielu Turków w drogę w jedną stronę. Między innymi dlatego na początku 20 wieku Kreta odzyskała wolność, a nieco później przyłączyła się do reszty Grecji. Mam wrażenie że z tej niewoli i cierpień wziął się charakter tego narodu.

Wolność szanujący ponad wszystko, dumny, ale przyjazny i otwarty wobec ludzi którzy na Kretę przybywają pokojowo.

Stąd też zapewne wziął się upór z jakim Kreteńczycy, opierali się najazdowi hitlerowskiemu, w którym wielu tysiącom uzbrojonych po zęby niemieckich spadochroniarzy, przeciwstawiały się kolejne wioski przy użyciu siekier, czasami jakiegoś starego po tureckiego karabinu, a czasem po prostu motyki czy innego rolniczego narzędzia.

Wielu Niemców śpi w Kreteńskiej ziemi w miejscach gdzie nikt ich miał nigdy nie znaleźć.

I oni pozostawili jednak swoje ślady.

Wymordowane w odwecie całe wioski - mężczyźni, kobiety i dzieci, dla których historia skończyła się w czasie 2 wojny światowej.

Dlatego aż do lat 60 na wyspę nie miał wstępu żaden Niemiec.

A i obecnie nie wita ich się tam tak przyjaźnie jak obywateli innych nacji.

Jaki jest więc obecny Kreteńczyk?

najważniejsza jest dla niego wolność.

Niezależność od innych i godność którą opiera głównie na tym, że sam jest panem swojego losu.

Poza tym jest zdrowy i długowieczny.

Mając szczęście do klimatu (latem do 40 stopni, zimą powyżej dziesięciu) odżywia się zdrowo. Rolnictwo na Krecie bowiem używa niewiele chemii do zwalczania owadów - wyspa jest odizolowana morzem, a walka ze stałymi szkodnikami jest przez to łatwiejsza. Rolnictwo prawie wcale lub czasem wcale nie używa nawozów. Zamiast nich pracuje temperatura, bardzo przyjazna wilgotność i słońce. Owoce na Krecie są przepyszne.

Polecić można zwłaszcza złote winogrono, brzoskwinie, oraz pomarańcze w zielonkawo, złotawo szarawej skórce.

Są bardziej smaczne niż jakiekolwiek które dotąd jadłem.

A sok z nich można pić rozkoszując się każdym łykiem.

Góry zajmujące większą część wyspy stwarzają świetny mikroklimat dla plantacji oliwek, które na Krecie są wyjątkowo smaczne.

Kuchnia oparta na warzywach, oraz pewnej ilości mięs, zwykle duszonych na oliwie, bardzo zdrowa i smaczna też tej długowieczności sprzyja.

Zwłaszcza że warzywa i owoce smakują smakami jakie pamiętam z dzieciństwa, co dotąd wydawało mi się jedynie idealizowaniem wspomnień z tego okresu.

I wędliny.

Pachnące i mimo sporych temperatur sprawiające wrażenie znacznie świeższych niż nasze. Nigdy w zasadzie nie ociekające wodą.

Co do tej długowieczności, to Kreteńczycy nią tłumaczą niezwykle tam popularny nałóg palenia tytoniu.

Mówią że palą po to aby nie żyć ponad setkę, bowiem wtedy życie nie daje już radości, a jedynie udrękę i trudności.

Grecy do posiłków wypijają kapkę alkoholu - wina lub kieliszeczek destylatu w tej okolicy popularnego.

Śpią w południe, używają życia po zmierzchu, a na śniadanie piją kawę i palą papierosa, trawiąc nadal specjały swojej kuchni z kolacji jadanej nie rzadko tego samego dnia kilka godzin przed śniadaniem.

Uśmiechają się częściej niż my.

Na Krecie nie ma prawie przemysłu, więc wodę powietrze i glebę mają przeraźliwie czyste.

To jakby zmniejsza ich pogoń za tym aby kupić sobie coś więcej niż to co daje im natura.

W naturze mają biesiadowanie z rodziną, znajomymi i przyjaciółmi, i ciekawość świata.

Łatwo więc przysiąść się do ich stołu, szanując gospodarzy. Łatwo też wyjątkowo czuć się wśród nich jak wśród swoich.

Nie są Kreteńczycy przesadnie zamożni - zarobki ot niecałe dwa razy wyższe niż w Polsce.

Ale stwarzają wrażenie że nie one są dla nich najważniejsze.

Choć grek z Krety żeni się dopiero gdy może zapewnić rodzinie pewny byt.

Więc własność - własna plantacja gospodarstwo, czy hotel, są też dla niego istotne.

Obraz raju zakłóca wszędzie obecna popielnica, i nieco petów na ulicach, do czego nie przywiązują większej wagi, jak powiedział mi jeden z nich, i tak po kilkunastu dniach rozpłyną się w krajobrazie.

Mimo luzu i skłonności do biesiad są to jednak zaradni ludzie.

Ale nie niszczą swojej wolności pracą dla kolejnych fetyszy które wymyśla ich społeczeństwo.

No i właściwie poza górami które przepięknie spotykają się z bajecznie czystym morzem,  wspaniałym wypoczynkiem, połączonym z bezchmurną pogodą, i prze smacznym jedzeniem, nie chcę więcej pisać o Krecie.

Muszę teraz niestety kilka słów o kretynach.

Po powrocie włączając TV zobaczyłem ich całe stada.

W łaszeniu się do władzy, wyprzedzających jeden drugiego aby mi wytłumaczyć że kradzione z mojego konta emerytalnego pieniądze, wcale nie były moje, że sam nie jestem od siebie zależny, ani wolny, a myśli za mnie w moim interesie wódz i jego przyboczni.

Ludzie.

Co my pozwoliliśmy z siebie zrobić.

Aż nie do uwierzenia.

A przecież historię mieliśmy tak podobną do Greków.. Pełną zrywów, dążenia do wolności i spalonych przez niemieckich Hunów wiosek.

Co my pozwoliliśmy z siebie zrobić.......

 

Tonick
O mnie Tonick

Kliknij Quo vadis Ziemio? Jak studiować W hołdzie Powstaniu - Notka ukryta przez redakcję salon24 pływam jedynie pod prąd

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka