Na początek trochę historii z lat 20:
Dzięki aktywnej polityce rezerwy federalnej Stanom Zjednoczone notowały wysoki wzrost gospodarczy w stosunku do państw europejskich. W ciągu kilku lat podaż pieniądza wzrosła o 60%, jednak pomimo tak dużej zmiany nie zaobserwowano znaczącej inflacji. Polityka gospodarcza wydawała się przynosić świetne rezultaty. Przybywało nowych miejsc pracy, a indeksy giełdowe biły kolejne rekordy. Dobra passa nie trwała, jednak wiecznie. W pewnym momencie podaż pieniądza zaczęła spadać. Wtedy szybko okazało się, że wysoka cena akcji nie miała nic wspólnego z ich rzeczywistą wartością. 24 października 1929 r. doszło do wielkiego krachu na nowojorskiej giełdzie, który do dziś uznawany jest za początek najgorszego kryzysu w historii świata.
Dlaczego opisuje dziś wydarzenia sprzed niemal 100 lat? Rok temu pisałem, że działania banków centralnych, a w szczególności amerykańskiej Rezerwy Federalnej, doprowadzą nas do kolejnego kryzysu finansowego. Niestety dziś dostrzegam coraz więcej oznak zbliżających się problemów. Tak jak przed wielką depresja, FED przez ostatnią dekadę wspomagał amerykańską gospodarkę, zalewając rynek pieniędzmi. Polityka ta znalazła swoich obrońców zwracających uwagę, że pomimo tych działań inflacja pozostaje na niskim poziomie, a gospodarka wciąż daleka jest od pełnego zatrudnienia. I podobnie jak przed wielkim kryzysem zwiększona podaż pieniądza przyczyniła się do znaczących wzrostów indeksów giełdowych.
Oczywiście to porównanie jest bardzo uproszczone, ale istota problemu pozostaje ta sama. Rozwój stymulowany łatwym nowo-wykreowanym pieniądzem doprowadził do katastrofy w 1929 r. gdy ujawniło się, jak bardzo przeszacowana była wartość amerykańskich akcji. Ten mechanizm zadziałał również w 2007 r. dając paliwo do nienaturalnego wzrostu cen nieruchomości i spekulacji z wykorzystaniem różnych instrumentów finansowych. Coraz więcej wskazuje na to, że niedługo zadziała on ponownie, najprawdopodobniej prowadząc do kolejnego krachu giełdowego. Jednak zanim do tego dojdzie, zaobserwujemy powolne zmniejszanie się podaży pieniądza. FOMC podjął już decyzję o pierwszych podwyżkach stóp procentowych. Zapewne będzie to początek powolnego procesu, jeszcze bardziej wydłużonego w czasie niż podwyżki dokonane przez Alana Greenspana po cięciach, jakich dokonał on w 2001 r. Nie można jednak z tego wywnioskować jak dużo mamy jeszcze czasu przed kolejnym kryzysem. Niektórzy ekonomiści uważają, że amerykańska ekonomia jest w tak złym stanie, że nawet minimalne podwyżki stóp procentowych mogą doprowadzić do problemów na rynku. Przewidywanie przyszłości nie jest łatwym zadaniem, jednak myślę, że dzień, kiedy inwestorzy zaczną zadawać sobie pytanie ”ile właściwie są warte moje akcję?” jest coraz bliżej.
Inne tematy w dziale Gospodarka