Kiedyś Bar Ząbkowski zaliczał się do czołówki barów w Warszawie, ale w dobie kapitalizmu nie bardzo ma z kim konkurować, więc trudno tu znaleźć mu miejsce w rankingu... Wystrój - fatalny, kilka sztucznych kwiatków i nalepiony foliowy witraż na szybie nad kuchnią, ale jest czysto. Klientela jest tu najróżniejsza, ale bardziej ta z tej bliższej Ząbkowskiej, Brzeskiej, Targowej i Białostockiej, z okolicznych domów i kamienic. Trafi się więc i człowiek po wyroku, i apropak w ortalionowym dresie, i cwaniaczek z bańką w nosie, i barbie w różowej bluzeczce i spadochroniarka z tobołami, i gość w garniturze, i miglanc w slipach i krawacie, różni są. Dla postronnych rada - szybko zjeść, unikać kontaktu wzrokowego i raczej nie wdawać się w dyskusję z przeróżnymi Marianami, Stefanami i Zofjami... Jedzenie - jedzenie bardzo dobre, żadne mrożonki, wszystko świeżutkie... na naleśniki, pierogi, kopytka, śląskie, trzeba czekać aż zrobią. Czasami trwa to tak długo, że mam wrażenie, że oni dopiero do sklepu po mąkę na ciasto do tych pierogów poszli... (za Gastronauci.pl)
Inne tematy w dziale Kultura