Tomasz Stachura
Tomasz Stachura
Tomasz Stachura Tomasz Stachura
92
BLOG

MOJA WIARA | O zawierzeniu Panu Bogu

Tomasz Stachura Tomasz Stachura Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Szanowni Państwo,

Zapraszam na kolejną część!

Od tego momentu droga była już trochę lepsza, nie tylko z powodu spotkania Pana Leszka, ale i dlatego, że prowadziła coraz częściej łąkami i lasami...

Tak sobie teraz przypomniałem, że zaraz po tym spotkaniu z Panem Leszkiem, miałem kolejne niezwykłe spotkanie, ale tym razem z... lisem. Tak, lisem! Po raz pierwszy w życiu, poza oczywiście w zoo, widziałem na żywo lisa. Rusy chytrusek stał sobie przede mną jakieś kilkanaście metrów na ścieżce, ewidentnie na coś czyhając. Zatrzymałem się czym prędko, próbując zrobić mu zdjęcie, ale ten jak tylko mnie zauważył, od razu czmychnął kilkoma zwinnymi skokami w las, i tyle go... widziałem.

Niestety, za lasem, droga znowu zrobiła się uciążliwa. Tym razem czekały mnie długie podjazdy w pełnym słońcu główną ulicą jednej z okolicznych wsi. W takich momentach często modlę się różańcem, nie tylko w jakiejś intencji, ale także dlatego, że wtedy owy ciężar naprawdę robi się... lżejszy... i choć nie był ona jakiś wysoki, ale ten siermiężny, długi podjazd, przyznam się, że dał mi się trochę we znaki... w szczególności po zeszłotygodniowym wejściu z chłopakami na Małą Fatrę...

I znów, gdy skończyłem odmawianie tym razem różańca, po chwili zdarzyła się kolejna rzecz, która już ostatecznie udowodniła mi, że... tak właśnie miało być... że dziś miałem dojechać właśnie tylko do Będzina...

Wyobraźcie sobie Państwo, że jadę sobie na rowerku przez wertepy, a tu nagle, po lewej stronie widzę... prawie że dokładnie taki sam dworek, jaki od lat sobie szkicuje i projektuje... i o jakim razem z żoną marzymy! Z tą tylko różnicą, że cały wykonany w drewnie, ale poza wykonaniem, prawie, dokładnie taki sam! Popatrzyłem od razu w górę w Niebo i zaśmiałem się, kręcąc głową do Pona Bucka... Nie ma przypadków - są tylko... znaki! Nie będę się już rozpisywał, ale powiem tylko, że od razu podjechałem do tego dworku, zadzwoniłem z nadzieją na dzwonek i... oczywiście okazało się, że w domu ktoś jest. Od razu też przy okazji nagrałem się swojej żonie, opisując jej całą sytuację... Pamiętajcie: "Nie ma przypadków - są tylko... znaki!"

Od teraz już wszelkie dzisiejsze pokrzyżowania planów odeszły w niepamięć i wiedziałem już, że... tak po prostu miało być.

I tu kolejna rzecz z życia duchowego... Bardzo często wydaje nam się, że świat nagle nam się zawalił. Czy jest to kwestia złamanego serca, czy utraty pracy, większej wagi czy mniejszej, w takich momentach wszyscy mamy tendencję raczej do buntowania się... a cały "myk" polega na tym, aby, po prostu... zaufać. Oczywiście, łatwo się to mówi, teraz gdy mam czterdziestkę na karku, ale nie jak jest się nastolatkiem właśnie na przykład ze złamanym sercem... No dobrze, ale, bardzo Was Kochani proszę: uczmy tego nasze dzieci! No i... jak ktoś jest już po czterdziestce, to niech w końcu też się tego nauczy, bo nie wypada już tak reagować, jak się miało te... osiemnaście lat...

I tu znowu...

Co mogło się teraz znowu wydarzyć ponownie po takim pięknym znaku z Nieba?

Ano... kolejny, tym razem jeszcze cięższy... podjazd.

No ale już teraz ładnie wiemy, co wtedy trzeba zrobić... prawda?

Przyjmujemy ten krzyż, ciesząc się do tego jeszcze, że tylko co najwyżej w taki sposób diabeł mógł się na nas zemścić i...

...jedziemy albo idziemy... dalej!

Kto zna okolicę, ten wie, jaki jest podjazd, od strony Niegołowic, pod... Wzgórze Kromołowiec...

Dlatego wiedząc, że przede mną jest jeszcze jakieś pewnie i z 75 km, dałem sobie spokój, zszedłem z roweru i na spokojnie zacząłem sobie prowadzić mojego białego rumaka pod górę...

Tu wypadałoby mi napisać przy okazji nt. całego tego problemu nieumiejętności odpuszczenia i ścigania się tak naprawdę ze swoimi kompleksami, ale pozostawię to na inny czas...

Na sam Kromołowiec nie dotarłem, bo zaraz przed nim znalazłem świetną ścieżkę, w kierunku Pustyni Błędowskiej, z niesamowitą panoramą na Małopolskę, w kierunku, której... ruszyłem z górki z kopyta!

Koniec części trzeciej.

Tomasz Stachura

Zapraszam do grona moich znajomych na facebooku: https://www.facebook.com/stachuratomasz/

Mąż wspaniałej żony, tatuś czwórki cudownych dzieci, niewdzięczny syn, niepokorny uczeń Pana Jezusa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo