Tomasz Stachura
Tomasz Stachura
Tomasz Stachura Tomasz Stachura
85
BLOG

MOJA WIARA | O atakach demonów, o dobrym ich rozeznawaniu i nie poddawaniu się emocjom

Tomasz Stachura Tomasz Stachura Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Szanowni Państwo!

Zapraszam na kontynuację wczorajszej opowieści...

No to zaczynamy!

Zamiast więc wylądować w Zawierciu, znalazłem się na dworcu w... Będzinie...

Szybko poszukałem jakiegoś wyjazdu z miasta i skierowałem się w stronę Marianek...

Aby odreagować trochę po tej całej sytuacji początkowo chciałem sobie na chwilę puścić na słuchawkach jakąś ostrą muzykę, ale od razu poczułem w sercu głos, że lepiej będzie jak... odmówię sobie... Koronkę do Bożego Miłosierdzia...

Tak in margine: to są właśnie te przełomowe momenty, w których diabeł chce nas przejąć. Jedną z kluczowych kwestii w życiu duchowym jest umiejętność rozpoznawania właśnie takich momentów. Pięknie opowiadał o tym min. Śp. O. Włodzimierz Zatorski. Zamiast poddawać się właśnie emocjom, należy sięgnąć po narzędzie duchowe jakim jest modlitwa. Jak mawia O. Chad Ripperger, w walce duchowej nie należy się w ogóle kierować emocjami! Kropka! Dlaczego? Bo demony właśnie uwielbiają je wykorzystywać...

Jechałem tak więc kanałami Przemszy modląc się przez dłuższą chwilę, z jednej strony zawierzając to wszystko Bogu, a z drugiej, ciągle trochę myśląc i walcząc właśnie z emocjami może nawet nie wkurzenia na tych młodych ludzi, ale bardziej z uczuciem smutku, że taki mamy dzisiejszy stan naszego społeczeństwa...

Do tego dochodziła do mnie coraz bardziej myśl, że cały mój plan wycieczki legł przecież w gruzach i że będę musiał jechać teraz dodatkowe 30 km przez niezbyt urodziwe, siermiężne rejony Śląska...

Pan Bóg jednak nigdy nas nie opuszcza i dokładnie w tym momencie, w którym skończyłem modlitwę, moim oczom ukazał się niesamowity widok! Nad niezwykle dziewiczym zakolem rzeki pełnym dzikich róż, tam i nazad, co chwilę wzlatywały dziesiątki wręcz pięknych białych ptaków... Od razu zresztą sięgnąłem po aparat aby nagrać z tego miejsca filmik i podzielić się tym niesłychanym widokiem z Państwem... Przy okazji pragnę tu podziękować za oglądnięcia tych moich krótkich filmików! Patrząc na liczbę wyświetleń widzę, że się podobają. Bardzo Państwu dziękuję! W przyszłości planuję zamieszczać także inne filmiki, nie tylko z ładnymi miejscami z podróży, ale i na wiele interesujących innych tematów...

Popodziwiałem chwilę to przeurocze miejsce i ruszyłem dalej. Gdy dojechałem w końcu nad Marianki... doszedł do mnie kolejny plus całego tego wydarzenia: otóż gdyby ta młoda panienka nie kazała mi wysiąść w Będzinie, to nigdy bym tu przecież sam, z siebie, na rowerze nie przyjechał... a tu zbiorniki wodne Pogorii okazały się naprawdę bardzo piękne! Łódeczki, woda, słoneczko...

No właśnie...

A propos słoneczka, to zaczęło ono niemiłosiernie przygrzewać... A że na słoneczko, najlepsze jest... piweczko, to po objechaniu połowy Pogorii, otworzyłem sobie Perełkę, która pięknie dodała mi otuchy na te czekające na mnie, dodatkowe, już tylko... 25km ...

Pomimo dodania, jak to mawiał Śp. Maklak, "magicznego elementu", skwar południowego słońca z minuty na minutę robił się jednak coraz bardziej uprzykrzający... Przez samą Jurę jedzie się w dużej mierze lasami, a tu przede mną... otwarte przestrzenie i co grosza... asfaltowe uliczki miasteczek... Diabeł oczywiście musiał się w ten sposób trochę zemścić, abym nie poczuł się zbytnio "uskrzydlony"...

I tu kolejne spostrzeżenie: to kolejna rzecz w walce duchowej, którą zauważyłem. Jak uczyni się jakieś dobro, to potem bardzo często, jeśli nie zawsze, diabeł zaraz mści się i robi co może, aby odebrać nam z całą radość. Najczęściej sięga po tzw. "losowe przypadki", jak np. przebita opona, mandat za parkowanie, jakiś hałas, płacz dzieci itp. Należy wtedy być tego świadomym i po prostu przyjąć to jako normalność i najzwyczajniej w świecie, upraszczając trochę, nie dać sobie... popsuć humoru.

Po przedarciu się jakoś przez uprzykrzające uliczki miasteczek, w końcu udało mi się wjechać do jakiegoś lasu. Tak jak już zdołali Państwo pewnie zauważyć, lubię robić zdjęcia naszym polskim kapliczkom. To w ogóle będzie temat na inny tekst... No i przy wjeździe do lasku, zobaczyłem ładną właśnie kapliczkę, której zrobiłem zdjęcie. Gdy jeszcze chwilę przeżegnywałem się przy niej usłyszałem, że woła do mnie jakiś człowiek następującymi słowami: "Co zgubiłeś się?" Obróciłem się i zobaczyłem starszego pana, który na pierwszy rzut oka wyglądał na trochę upośledzonego. Odpowiedziałem mu z uśmiechem: "Nie... robiłem zdjęcie tej pięknej kapliczce..." Starszy pan podszedł do mnie. Już z bliższa, zobaczyłem jak, Jego ciało jest pokrzywione, a Jego oczy pokryte są jakimś takim dziwnym bielmem... Zamieniliśmy kilka słów... Wyraźnie już teraz było widać, że rzeczywiście jest schorowany i że nie do końca kontaktuje. Udało mi się chociaż dowiedzieć jak ma na imię... Miał na imię Leszek. Od kilku już grubych lat, mam w zwyczaju modlić się za napotkane osoby. Ponieważ nie do końca chwytał, co mówię, to, poklepując go po ramieniu, powiedziałem mu, że się za niego pomodlę... Pokryte bielmem oczy nagle zajaśniały, a niezwykły uśmiech rozpromienił jego wykrzywioną twarz. Na koniec pożegnałem go najprostszym i najpiękniejszym: "Z Bogiem!" Schorowany Pan uśmiechnął się niewinnie, tak jak uśmiechają się tylko osoby upośledzone i pomachał mi wykrzywioną ręką na pożegnanie... Takie właśnie boże momenty są warte wszystkich tych "przypadkowych" problemów...

Koniec części drugiej.

Tomasz Stachura

Zapraszam do grona moich znajomych na facebooku: https://www.facebook.com/stachuratomasz/

Mąż wspaniałej żony, tatuś czwórki cudownych dzieci, niewdzięczny syn, niepokorny uczeń Pana Jezusa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo