W ciągu ostatnich dwóch tygodni zobaczyliśmy kompletnie inne państwo niż to, które znamy od wielu lat. Nieporadny, skoncentrowany na własnym piarze rząd, którego urzędnicy zamiast ratować mieszkańców, wygłaszają peany na temat premiera, niezdolność do racjonalnych decyzji, dezinformacja, której najpoważniejszym źródłem jest szef rady ministrów.
W rezultacie ludzie, nieuprzedzeni o zbliżającej się powodzi, przed którymi – nie tylko od tygodnia – ukrywano ostrzeżenia idące z UE, rządu Czech, a nawet instytutu meteorologii, zostali zupełnie zaskoczeni. Do tego kluczowa informacja o tym, że nic Polakom nie grozi, podana przez premiera dobę przed rozpoczynającym się kataklizmem. I nieprawdopodobnie głupi show ze sztabów powodziowych, kiedy omawia się przy kamerach nawet sprawy dotyczące „obcych dywersantów”, ale wpuszcza jedynie telewizje, które są bezkrytyczne wobec działań władzy.
Katastrofy przychodzą z natury, często jednak przeradzają się w nieszczęścia, kiedy człowiekowi brakuje wyobraźni.
Tu kompletnie zabrakło jej rządowi. Można było opróżnić zbiorniki retencyjne, ale zamiast tego ratowano ryby przed złotymi algami. Można było umocnić wały, ale nikt nie podjął takich działań w krytycznych 24 godzinach, bo przecież „Polsce nic poważnego nie zagraża”. Ludzie mogli też przewieźć swoje samochody i zabrać rzeczy w miejsca bardziej bezpieczne.
Oto jeden tylko przykład, który wzbudza uśmiech elit wielkomiejskich: starsza pani, która nie przeniosła telewizora na strych, bo ostatnie, co z niego słyszała, to to, że powodzi nie będzie. Czy warto płakać nad nienowym telewizorem za tysiąc złotych? Tylko że ta pani ma niewielką emeryturę i już sobie takiego telewizora nie kupi (nie zrozumieją tego politycy
mający poukrywane oszczędności w szwajcarskich bankach albo w każdej nodze od stołu). Dotyczy to każdego sprzętu, który można było w ciągu doby wynieść albo zabezpieczyć. Ktoś swoją głupotą tych ludzi okradł.
Dlaczego urzędnicy odpowiedzialni za uruchomienie przeciwdziałania powodzi, mimo ostrzeżeń służb nie zareagowali? Chodzi nie tylko o dezinformację podaną przez premiera. Chodzi też o zwykłą nieudolność i strach przed jakimkolwiek ryzykiem. Wielu ich poprzedników tłumaczy się przed prokuraturą z powodu walki ze skutkami pandemii, a żołnierze i funkcjonariusze – za obronę na granicy na wschodzie. W tej sytuacji lepiej się nie wychylać. Czekali na rozkazy z góry, a tych po prostu nie było albo przyszły spóźnione.
Przez 10 miesięcy rząd zrobił, co mógł, żeby rozmontować istniejące przez osiem lat państwo. Niestety, jak widać – udało się.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 39; data: 25.09.2024.
Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa.
www.gazetapolska.pl
www.niezalezna.pl
www.GPCodziennie.pl
www.TelewizjaRepublika.pl
ur.31.12.1967.
W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii.
Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN.
Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem.
1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata",
1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego.
Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo