Gorszy od oczekiwań wynik koalicji rządowej w wyborach do sejmików, wyraźna wygrana PiS, silny spadek frekwencji świadczący o tym, że po entuzjazmie wyborców typu „Jagodno” nie ma już śladu, rosnąca fala zwolnień z pracy, wycofywanie się zagranicznego kapitału z Polski, podwyżki VAT na żywność i wkrótce na energię, coraz większe problemy budżetu, które mogą wywołać uruchomienie procedur UE wobec Polski, i wreszcie szykujące się zmiany w Parlamencie Europejskim i USA – to suma bardzo złych wiadomości dla koalicji 13 grudnia. Myślę też, że nawet najbardziej zaciekli i nienawidzący PiS-u wyborcy, po czterech miesiącach nowych rządów, chcą już stabilizacji i nasycanie ich widokiem kolejnych aresztowanych czy rewizji w domach znanych osób raczej niepokoi niż cieszy. Nowa fala represji, jeśli nastąpi, raczej osłabi poparcie dla władzy, niż ją wzmocni.
Co więc koalicji 13 grudnia jeszcze zostało? Liczenie na odwrócenie się karty? Tylko jak miałoby do tego dojść? Koło ratunkowe polegające na wypłaceniu kilkunastu miliardów złotych z UE nie da wiele. Przy kompletnej niesprawności w zarządzaniu tej ekipy efekt wsparcia z Unii będzie bardzo mizerny.
Co więc ich trzyma? To, że mają większość w Sejmie, arytmetyczną większość. Pytanie tylko, czy wszystkie części składowe tej koalicji będą chciały powoli iść pod wodę społecznego poparcia? Trwanie do końca ćwiczyły SLD i AWS. Zostały potem tylko gruzy. Jeszcze ważniejsze pytanie: czy zewnętrzni patroni obecnej władzy nie skoczą sobie do gardeł? W najbliższych miesiącach uzyskamy odpowiedź.
PiS musi być gotowy do stworzenia rządu technicznego, gdyby tylko pojawiła się taka szansa, a może do tego dojść w ciągu najbliższych kilku, kilkunastu miesięcy. Taki gabinet, gdyby miał trwać dłużej, musi mieć gotowy program działania i poprawić to, co nie podobało się elektoratowi w ciągu ośmiu lat rządów tej formacji. Oczywiście nie zakładam, że to najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale przestałem twierdzić, że jest on zupełnie nieprawdopodobny.
Koalicjanci 13 grudnia okazali się jeszcze większymi partaczami, niż zakładali najwięksi pesymiści. Z punktu widzenia bezpieczeństwa i interesów Polski trzeba ich jak najszybciej odsunąć od władzy. Tylko czy w tej Sodomie będzie choć kilkunastu sprawiedliwych albo dostatecznie przewidujących marną przyszłość? Trudne pytanie. Tak czy inaczej, robi się naprawdę ciekawie.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 17; data: 24.04.2024.
Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa.
www.gazetapolska.pl
www.niezalezna.pl
www.GPCodziennie.pl
www.TelewizjaRepublika.pl
ur.31.12.1967.
W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii.
Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN.
Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem.
1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata",
1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego.
Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka