Nigdy nie przeceniałem wyborów samorządowych, bardziej interesowała mnie krajowa i globalna polityka. To prawda, że postawy obywatelskie powinny wykuwać się w społecznościach lokalnych, tych, które decydują o naszym otoczeniu. Tylko że Polska od setek lat znajduje się w takiej sytuacji, iż kluczowe decyzje dotyczące naszego życia zapadały poza naszymi granicami. Kiedy państwo się odradzało, dawało nam szansę, żebyśmy brali sprawy w swoje ręce, również w samorządach. Dzisiaj polskie państwo znalazło się w realnej opresji. W wyniku bezczelnej manipulacji do rządzenia dorwali się ludzie, którzy w wielu przypadkach są uzależnieni od wrogich Polsce zagranicznych ośrodków. Donald Tusk nie wygrał wyborów, dostał władzę dzięki wyhodowaniu ugrupowania, które udawało alternatywę dla Platformy Obywatelskiej, a jest całkowicie bezwolne wobec jego działań. Obecnie partia Hołowni przestaje być mu potrzebna i przystępuje do jej rozmontowania. Być może dogada się z PSL-em i zaorze zupełnie Trzecią Drogę. Tylko to dogadanie się nie będzie miało żadnego znaczenia dla roli PSL. Partia ludowa, która nie zaprotestowała, gdy bito rolników, i nie robi realnie nic, by zatrzymać proces likwidacji rolnictwa w Europie, a szczególnie w Polsce, nie może być traktowana jako poważny podmiot polityczny. Ma zbierać głosy naiwnych i oddawać poparcie Tuskowi, jak kiedyś lewicy. Na tym przecież polegał ZSL. My nie powinniśmy się przejmować walkami w gangu, który rządzi Polską. Dobry wynik obozu patriotycznego będzie oznaczał, że istnieje alternatywa, i zacznie otwierać możliwości, które dzisiaj mało widać.
– utrzymanie władzy w kilku z nich, po trzecie – możliwość walki o większe jednostki samorządowe.
Sondaże pokazują mniej więcej równowagę między PiS i PO i doganianie przez Konfederację Trzeciej Drogi. To jak na obecną sytuację nieźle, ale podejrzewam, że sondaże nie odzwierciedlają tego, co się teraz realnie dzieje. Wielu ludzi po takiej skali represji i przemocy ze strony władzy boi się ujawniać swoje poglądy. Inna rzecz – bardzo trudne będzie powtórzenie mobilizacji dużych miast z ostatnich wyborów parlamentarnych. Wyborcy Tuska na ogół nie zmienili swoich poglądów, ale część z nich jest już trochę zniechęcona. Większości twardy kurs na razie odpowiada, tylko że to i tak może oznaczać straty.
Atak na Kościół i rolników obudzi część rezerw społecznych uśpionych w ostatnich latach. O tym wszystkim przekonamy się już 7 kwietnia. W tych wyborach chodzi o coś więcej niż samorządy, dlatego trzeba iść i głosować.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 14; data: 3.04.2024.
Komentarze
Pokaż komentarze (3)