Chyba nie ma publicysty, który więcej razy ode mnie pisałby o konieczności włączenia Polski w amerykański program nuklearny. Wejście do projektu Nuclear Sharing oczywiście nie gwarantuje Polsce pełni praw wynikających z posiadania własnego parasola atomowego. Jednak na terenie Polski znalazłaby się najskuteczniej odstraszająca Rosję broń wraz ze środkami przenoszenia.
Twierdzenie, że tworzy to zwiększone zagrożenie dla Polski, może wynikać wyłącznie ze skrajnej naiwności. Rosja od dawna celuje w Polskę setki głowic atomowych. Uderzy na nas, gdy przekona się, że może to zrobić w miarę bezkarnie, czyli bez miażdżącej odpowiedzi. Riposty powinny udzielić kraje NATO, ale już w czasie wojny na Ukrainie przekonaliśmy się, że państwa sojuszu reagują różnie. Musi więc być możliwość własnej odpowiedzi. To Rosja zrozumie dostatecznie czytelnie.
Nie chodzi o to, żeby Polska kiedykolwiek użyła broni atomowej, lecz o to, by jej nie użyto przeciwko nam. Odstraszanie przez dziesiątki lat zapewniało pokój pomiędzy Kremlem i Waszyngtonem. Tym kierowali się zapewne polski prezydent i premier, ogłaszając chęć wejścia w amerykański program atomowy. Nie chcemy nikogo krzywdzić, potrzebujemy jednak skutecznej ochrony.
Nie wiemy, czym będzie Rosja za rok, dwa lata czy dziesięć lat. Nie wiemy, kto tam będzie rządził i jakie będą stosunki Kremla z Zachodem. Póki jednak w państwie, które dało się poznać z agresji i okrucieństwa, będzie znajdować się broń jądrowa, Polska też musi ją posiadać. W sprawie zagrożenia nuklearnego Moskwa jest równie niebezpieczna, gdy jest silna, jak i wtedy, gdy jest słaba. Czasem słabość popycha ją do ekstremalnych działań.
Rosjanie generalnie nie atakują silnych. Na Ukrainę uderzyli, bo myśleli, że ją szybko zdobędą. Pomylili się, co będzie ich kosztowało być może nawet rozpad federacji. Ale Rosja nie przestanie istnieć. Wątpię też, by szybko przeszła istotne przeobrażenia.
Do Polski ściąga obecnie masowo zagraniczny kapitał, szczególnie amerykański. Przychodzi do nas, bo uważa, że tu jest opłacalnie, a przede wszystkim bezpiecznie. I to prawda. Jednak jeśli okaże się, że istnieje realne zagrożenie atakiem nuklearnym, wszystko wyparuje w jeden dzień. Stąd też między innymi potrzeba nieustannej demonstracji siły państwa. Chodzi o nasze bezpieczeństwo i o nasze interesy.
Każda złotówka wydana na obronę przyciąga kilka złotych kapitału wrażliwego na zachwiania geopolityczne. Dzisiaj taki właśnie kapitał do nas się garnie. Nie zmarnujmy tego.
Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 28; data: 12.07.2023.
Autor Bajek dla Marysi i Alicji, współautor książek Układ i Flaki z nietoperza oraz Partyzant wolnego słowa.
www.gazetapolska.pl
www.niezalezna.pl
www.GPCodziennie.pl
www.TelewizjaRepublika.pl
ur.31.12.1967.
W latach osiemdziesiątych działał w ruchu Oazowym i Muminkowym opiekującym się dziećmi z upośledzeniem umysłowym. Uczestnik organizacji opozycyjnych, w tym konspiracyjnych struktur w liceach na warszawskim Żoliborzu, Ruchu Katolickiej Młodzieży Niepodległościowej, NZS wydział psychologii.
Współpracownik ukazujących się w drugim obiegu "Słowa Niepodległego" i "Wiadomości Codziennych". W 1989 r. współzałożyciel ZChN.
Wycofał się z polityki w 1991 i zajął dziennikarstwem.
1991-1992 dziennikarz "Nowego Świata",
1992 założyciel "Gazety Polskiej", następnie wieloletni szef działu ekonomicznego, a potem krajowego.
Od 2005 r. redaktor naczelny. Prowadził wiele audycji w Polskim Radiu i TVP, w tym "Pod prasą, "Rozmowy Jedynki", "Trójka po trzeciej". Od 2011 red. nacz. Gazety Polskiej Codziennie, współzałożyciel Telewizji Republika.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo