Zmiany symboli na sztandarach mają miejsce dwa razy w roku. Na Wielkanoc i Boże Narodzenie. W Kościół/księży/katolików* można walić cały rok, ale dwa razy w roku trzeba spasować. Coś w rodzaju głodówki z przerwą na obiad. Naczelni antykatolicy łagodnieją i życzą sobie nawzajem i swoim czytelnikom Wesołych Świąt. Jakich świąt? Narodzenia Kogoś kogo według nich nie ma? Na tą krótką chwile księża to już nie babiarze/homoseksualiści/pedofile/alkoholicy*. Nie są też V kolumną wrogo nastawionej organizacji mafijnej. Jest za to sianko, żłóbek z Jezusem (tym, co to miał żonę i/lub* utrzymywał podejrzane kontakty z jednym z uczniów, nazywając go umiłowanym), jest Maryja i Józef. Jest Bóg, zwiastowanie, kolędy, gwiazda betlejemska i to całe ciemniactwo, w które tylko ograniczeni umysłowo/niewykształceni/zabobonni* wierzą.
„Uprzejmie proszę o niewysyłanie mi życzeń świątecznych! Żadnych świąt nie obchodzę” napisał ostatnio Mikołaj Lizut, redaktor naczelny radia Roxy FM. Dopytywany przez dziennikarkę jednego z portali, dlaczego nie obchodzi świąt, Lizut odpowiedział „bo jestem niewierzący”. Prosta i uczciwa odpowiedź. - Nie ma pan wrażenia, że Boże Narodzenie to jedno, a religia drugie? – popisała się logiką muszki owocówki pytająca. - Moim zdaniem, to wcale nie są aż tak różne kwestie – odpowiedział Lizut, a później dodał: - po prostu irytuje mnie ten okres.
Mnie też by irytowało, gdybym musiał się mizdrzyć do kogoś, kogo uważam za wroga/ciemniaka/uwstecznionego*. I to aż dwa razy w roku! Na dodatek z niskich, bo finansowych pobudek. W okolicy Świąt łatwiej sprzedać okładkę z Maryją niż tą z całującymi się księżmi. Łatwiej wypromować numer z rozmową na temat spowiedzi niż taki z poradnikiem, jak zdradzić żonę tak, by się nie zorientowała. Łatwiej pokazać przygotowującą potrawy wigilijne siostrę zakonną niż pokazać kilka zamazanych zdjęć i podpisać, że widać na nich jak zakonnica bije niedorozwinięte dziecko. Trzeba o to dbać, bo niektóre tematy w okresie przedświątecznym nie znajdą się w radiowych i telewizyjnych przeglądach prasy, niektórych tematów nie uda się popchnąć do portali internetowych. One też muszą zwracać uwagę na poziom (czytelnictwa/oglądactwa*). A wtedy ucierpi sprzedaż. Dlatego pod koniec grudnia nawet o Dzieciątku można kilka miłych słów napisać, a kwestię tak zwanego prawa do zabijania dzieci nienarodzonych zostawić na inne wydania. Do tych tematów wrócimy już za chwilę. Wiadomo, święta, święta i po świętach. Kolejny atak choroby nastąpi dopiero pod koniec marca. Gdy pojawią się podwójne numery wielkanocne. Koniecznie z piękną, błyszczącą, bo foliowaną okładką.
A tak swoją drogą, nie byłoby tego oszustwa, gdybyśmy my, odbiorcy mediów dwa razy w roku się na nie nie nabierali.
* proszę niepotrzebne skreślić