Biopaliwa to jedna z największych pomyłek gospodarki. Oznacza wzrost cen żywności, głód, a gdzieniegdzie konflikty o ziemię. Czy mają jakikolwiek wpływ na poprawę stanu środowiska naturalnego ? Raczej wątpliwy.
W zasadzie kwestia biopaliw ogranicza się do rozwiązania z pozoru prostego problemu. Jak promować rozwiązania proekologiczne ? Czy skoro są droższe, państwo powinno do nich dopłacać ? Można by pomyśleć, że tak, bo czyste środowisko jest dobrem nadrzędnym. Jak jednak ocenić zbawienny wpływ jakiejś technologii na naturalne otoczenie ? Typowym przykładem są elektrownie wiatrowe. Jak bardzo powinno się je promować, skoro są najdroższym ze znanych sposobów na ograniczenie gazów cieplarnianych ? Innymi słowy, pieniądze jakie przeznacza się na ich rozwój (ulgi w podatkach, dopłaty, gwarancje odbioru po wyższych cenach) można by prośrodowiskowo wykorzystać znacznie lepiej. Innym, jeszcze bardziej drastycznym przykładem są biopaliwa. Nie zważając na poprawność polityczną, coraz więcej krajów, a nawet organizacji międzynarodowych głośno mówi, by zarzucić program ich rozwoju. - Produkcja biopaliw to zbrodnia przeciw ludzkości – ostrzega ONZ.
Biopaliwem jest każde paliwo, które powstało po przetworzeniu organizmów żywych. W zależności od tego czy tymi organizmami są zwierzęta czy rośliny, oraz od użytej technologii, rozróżnia się biopaliwa stałe, ciekłe i gazowe. Z punktu widzenia gospodarki największe znaczenie zostało nadane produktom ciekłym. Te, ze względu na produkt finalny można podzielić na dwie główne grupy. Przez fermentację materiału biologicznego można uzyskać alkohol (najczęściej etanol), a przetwarzając rośliny oleiste, otrzymuje się olej. Obydwa te produkty mogą i są źródłem energii, albo inaczej paliwem. To, że w wyniku obróbki drewna powstają odpady (trociny, kora,…) które następnie jako paliwo stałe są przetwarzane w spalarni na energię, nie jest oczywiście niczym złym. Ba, jest godne naśladowania. To utylizowanie odpadów. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy tartakowi bardziej opłaca się „szatkowanie ” całych pni i produkowanie energii, niż robienie mebli. Cena tych ostatnich idzie wtedy w górę. A czym bardziej opłaca się utylizować zamiast produkować tym szybciej ten proces pędzi. W skrajnych wypadkach może zabraknąć drewna na meble. Co ten mechanizm ma wspólnego z rzeczywistością ? To jest właśnie rzeczywistość. Żywność w wielu miejscach na świecie drożeje, bo bardziej opłaca się obsiewać pola roślinami można by rzec odpadowymi, niż tymi z których da się wyprodukować pożywienie. Ceny idą w górę, ale w niektórych częściach globu sprawy obrały jeszcze gorszy obrót. Ziemi na obsadzenie kukurydzą, rzepakiem czy zbożami zaczyna po prostu brakować. To powód wielu konfliktów, ze zbrojnymi włącznie. W Ameryce Łacińskiej masowo wycina się np. lasy tropikalne, a w Brazylii pali sawannę. Z kukurydzy, która wystarcza do wyżywienia jednego człowieka przez cały rok, produkuje się tylko 50 litrów paliwa. To pokazuje prawdziwą skalę zagadnienia.
Za problem galopujących cen żywności czy deficytu gruntów wcale nie odpowiada wolny rynek. Gdyby liczyć na mechanizmy samoregulacyjne, biopaliw absolutnie nie opłacałoby się produkować. Dlaczego się to robi ? Bo państwa dotują produkcję biopaliw. Ulgi w podatkach, subsydia i ręcznie regulowane ceny. A przede wszystkim z góry ustalony obowiązek dolewania konkretnej ilości biokomponentów do paliw tradycyjnych. W chwili wejścia takiej regulacji w życie, cena schodzi na drugi plan. W dystrybutorach, na stacjach benzynowych NIE MOŻE znaleźć się benzyna czy olej napędowy bez „dolewki”. Rafineria nie ma wyjścia. Żeby nie płacić ogromnych kar, niezależnie od ceny, musi kupić biokomponenty i dodać je do swojego paliwa.
Czy pomoc państwa (pośrednia przez regulacje prawne czy bezpośrednia przez dotacje czy ulgi w podatkach) jest uzasadniona ? W dyskusjach o biopaliwach często wspomina się o zbawiennym wpływie dolewania biokomponentów do paliw „tradycyjnych”. Mówi się, że ogranicza to ilość emitowanego do atmosfery CO2. Sprawy nie wyglądają jednak jednoznacznie. W zależności od tego kto liczy i jak liczy, paliwa bio, mogą się okazać o 40 proc czystsze niż spalanie zwykłej benzyny, albo aż o 50 proc. brudniejsze. Co to znaczy ? Wiadomo ile gazów cieplarnianych emitowanych jest do środowiska w czasie spalania benzyny. Ile pozostaje po spaleniu biopaliwa ? Sprawa jest skomplikowana. Żeby obliczenia były wiarygodne, powinno się wziąć pod uwagę wszystkie etapy produkcji bioetanolu czy biodiesela. A więc np. emisje CO2 z każdego pojazdu (maszyn rolniczych, traktorów,…), który jest wykorzystywany w całym procesie produkcji biopaliw. Nie można zapomnieć o procesie przygotowania pól pod uprawy oraz o dużych ilościach szkodliwych związków azotu, które trafiają do atmosfery w wyniku działalności bakterii w glebie. Ważny jest proces intensywnego nawożenia gruntów, a przemysł produkcji nawozów sztucznych jest jednym z największych emiterów gazów cieplarnianych. Gdy do tego doliczy się bardzo drogi proces rekultywacji gruntów (uprawy energetyczne wyjaławiają glebę), niektóre źródła podają, że spalanie biopaliw wiąże się ze spalaniem 3 razy większej ilości gazów cieplarnianych, niż spalanie zwykłej benzyny. Z wyliczeń naukowcy zrzeszonych w brytyjskim Królewskim Towarzystwie Naukowym wynika, że biopaliwa nie przyczyniają się do redukcji emisji związków węgla.
Skoro nie środowisko naturalne, kto zyskuje na tak dużej promocji biopaliw ? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zwykle duże koncerny, ale sytuacja nie wszędzie jest taka sama ? W założeniu biopaliwa miały być ratunkiem dla rolnictwa. Unia Europejska chciała w ten sposób zlikwidować nadprodukcję żywności. Sprawy jednak szybko wymknęły się spod kontroli, bo okazało się, że zamiast uprawiać np. rzepak we Francji, bardziej opłaca się transportować biomasę z Brazylii czy USA. Tam jej produkcja jest także dotowana. Unia Europejska jak najszybciej powinna wprowadzić bezwzględny zakaz importu biomasy oraz przepisy zabraniające wyrębu lasów pod uprawę roślin energetycznych. Jeżeli tego nie zrobi (a wzywa ją do tego m.in. ONZ), moda na biopaliwa skończy się głodem w najuboższych krajach świata. Z ekonomicznego, przy dzisiejszych rozwiązaniach biopaliwa stają się problemem czysto moralnym. Czy można produkować paliwa ze zboża w sytuacji, gdy w wielu miejscach na świecie z powodu jego deficytu ludzie umierają z głodu ? Zwrócił na to ostatnio uwagę Jack de Groot, szef australijskiej Caritas, które zaangażowane jest w pomoc dla ludności Timoru Wschodniego i Filipin. W krajach tych doszło do rozruchów z powodu braku żywności i galopujących cen ryżu i innych zbóż. Na stronie internetowej www.misje-inaczej.pl, ojciec Wolfgang Schonecke Mafr, długoletni misjonarz pracujący w Afryce ostrzega, że moda na biopaliwa spowoduje głód i śmierć wielu ludzi w Afryce. Potwierdzają to raporty ONZtu. Autor jednego z nich, Jean Ziegler powiedział że produkcji biopaliw może doprowadzić do "prawdziwej hekatomby". ONZ skrytykował też Unię Europejska, która chce by do 2010 roku udział biopaliw w transporcie wynosił 5,75 proc (do 2020 ma wynosić 10 proc.). Zdaniem ONZ ma to spowodować wzrost cen kukurydzy o 20 proc, roślin oleistych aż o 25 i zboża o 11 proc.
Biopaliwa to typowy przykład wylania dziecka z kąpielą. Bardzo groźny przykład. Zabrakło umiaru i zdrowego rozsądku. Naukowcy z University of Minnesota oraz Princeton University w USA opublikowali w czasopiśmie Science wyliczenia z których wynika, że szkody jakie ponosi środowisko naturalne tylko w wyniku przygotowania nowych terenów pod uprawy są gigantyczne. Rozwiązanie ? Rośliny pod produkcję biopaliw powinny być uprawiane tylko tam, gdzie nic innego nie rośnie. Inaczej okaże się, że w imię niepewnego zysku dla środowiska, zagłodzimy kilka milionów najbiedniejszych mieszkańców Ziemi.
Tomasz Rożek
PS. Biopaliwa w Polsce
Biopaliwa obecne są w Polsce od wielu lat, ale dopiero od stycznia bieżącego roku producenci czy eksporterzy paliw muszą dodawać minimum 3,45 proc. biododatków (objętościowo) do paliw kierowanych do sprzedaży lub zużytych na potrzeby własne. W Polsce biododatki najczęściej produkowane są z rzepaku. Nie ma danych na temat ewentualnego wzrostu cen żywności spowodowanego uprawą roślin energetycznych.
Artykuł ukazał się w tygodniku Gość Niedzielny
Spora część mojego życia to tzw. seria fortunnych zdarzeń. Chciałem zostać lekarzem, a zostałem fizykiem. Pojechałem zwiedzać Wiedeń, a poznałem żonę. Chciałem robić doktorat i wyjechałem na prawie 4 lata do największego centrum naukowego w Europie. Chcieliśmy powiększyć rodzinę i urodziły się bliźniaki. W końcu wróciliśmy z emigracji, żebym mógł zostać naukowcem, a zostałem dziennikarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka