10 stycznia o godzinie 18 rusza pierwsza internetowa transmisja spotkania kawiarni naukowej. Ale po kolei. Od kilku miesięcy bez reszty pochłania mnie projekt Śląskiej Kawiarni Naukowej. Póki co to pewna formuła, ale już niedługo - mam nadzieję - stowarzyszenie, którego celem będzie szeroko rozumiane popularyzowanie nauki.
Problem polskiej nauki (ale czy tylko ? ) polega także na tym, że zbyt wiele rzeczy chce się zrobić przy okazji. Przy okazji wrabia się kogoś w jakąś funkcję. Przy okazji prosi żeby coś zrobił i przy okazji zobowiązuje do załatwienia czegoś. Rzeczy nie robi się przy okazji, tylko "całym sobą". Poproszony przez swojego "rozumiejącego światowe trendy" szefa młody pracownik naukowy staje się nagle rzecznikiem instytutu. Nie ma pojęcia o co chodzi. Nie wie jak się to robi. Nie ma możliwości nauczenia się, bo: "panie Jarku, Tomku, Maćku nie chodzi o to żeby pan się szkolił, chodzi o to żeby pan był rzecznikiem" (wypowiedź autentyczna). No więc młody pracownik naukowy nie ma wyjścia jest rzecznikiem. Ma mniej czasu na uprawianie nauki, nie ma wiedzy na uprawianie polityki informacyjnej (czy komunikacji naukowej). Znam przykłady rektorów wyższych uczelni, którzy powołują na stanowiska pełnomocników osoby, które kompletnie nie znają się na powierzonych im zagadnieniach. "Nauczy się pan/pani" - mówią. "Kiedy i za co ?" - niestety to pytanie nie pada.
Opowiadałem kiedyś pewnemu światłemu profesorowi (w sposób nieco zawoalowany, żeby nie pomyślał że piję do niego) że jesteśmy za biedni na to, żeby odstawiać taką fuszerkę. Że instytut naukowy to nie tylko naukowcy, ale to też strategia informacyjna. To też programy promocyjne, naukowy PR i lobbing. Że ludzie za to odpowiedzialni muszą być opłaceni ! I coś co najważniejsze. Że te pieniądze bardzo szybko się zwrócą. Że dobra strategia informacyjna to jedna z najlepszych inwestycji. Na koniec całkiem miłej - przyznaję - rozmowy usłyszałem, że to wszystko wymysły Unii Europejskiej (!?!), a dobra nauka i tak się sama wypromuje.
Jak bardzo ten człowiek się myli widać na przykładzie krakowskiego synchrotronu. Urządzenia które jest absolutnie niezbędne każdej chcącej dynamicznie się rozwijać gospodarce. Uczeni z UJ od lat próbują go wybudować. Jest projekt, jest nawet spółka uniwersytecka powołana specjalnie do tego celu i... nic, bo rząd wycofał się z ... pożyczenia (tak, tak pożyczenia a nie podarowania ! ) odpowiedniej sumy na prace koncepcyjne. Ta kwota zostałaby zwrócona z puli uzyskanej z Brukseli. Równocześnie za naszą południową granicą, długo po naszych naukowcach obudzili się Czesi. Ich projekt wydaje się zyskiwać w oczach Brukseli, podczas gdy nasz, pozbawiony wsparcia, promocji i ... właśnie naukowego czy technologicznego lobbingu, powoli odchodzi w zapomnienie.
Przez kilka lat pracowałem na to, żeby się usamodzielnić. Jestem samodzielny. Mam czas i możliwości żeby inwestować w projekty, które nie przynoszą pieniędzy (tak właściwie dla mnie straty licząc czysto finansowo). Takim jest właśnie projekt Śląskiej Kawiarni Naukowej. W ciągu trzech miesięcy działalności, jedna osoba była w stanie wypromować inicjatywę o niebo lepiej niż dysponujące pieniędzmi wieloosobowe działy promocji dużych uniwersytetów. Szczęście ? Nie. Kontakty, wiedza i konsekwencja. A najbardziej chęci.
10 stycznia gościem kawiarni naukowej w Katowicach będzie Elżbieta Dzikowska. Przemiła i fascynująca osoba. Spotkanie z Nią będzie na żywo transmitowane w Internecie na stronie www.KawiarniaNaukowa.pl. Transmisja jest możliwa dzięki współpracy i wsparciu firmy Microsoft. To pierwsza kawiarnia w Polsce w której spotkaniach można uczestniczyć przez komputer. To jedna z nielicznych inicjatyw naukowych w ogóle obecna w polskiej sieci. Na razie to początki. Jedna kamera, statyczny obraz,... ale od czegoś trzeba zacząć.
Zapraszam do Katowic na kawę, zapraszam do dyskusji, zapraszam na stronę.
Tomasz Rożek