Tomasz Rożek Tomasz Rożek
153
BLOG

Na Bali o klimacie i dyrdymały Dziennika

Tomasz Rożek Tomasz Rożek Polityka Obserwuj notkę 46

Od 3 do 14 grudnia, na indonezyjskiej wyspie Bali odbywa się ONZtowska konferencja klimatyczna. Delegaci z całego świata dyskutują na temat nowego protokołu klimatycznego. Ten poprzedni, podpisany w japońskim Kioto przestaje obowiązywać w 2012 roku.

Kończący swoje życie protokół z Kioto zdecydowała się podpisać Australia. Chiny i Indie zdecydowanie sprzeciwiają się jego podpisaniu. Argumentują, że ich ekonomia dopiero się rozpędza, zapewniając godne życie coraz większej grupie swoich obywateli. Podpisanie protokołu ograniczającego emisję CO2 oznaczałoby spowolnienie gospodarki. Chiny i Indie uważają wręcz, że żądania krajów już rozwiniętych, by te dopiero rozwijające się spowolniły swoje gospodarki jest po prostu nieuczciwe. USA też nie chcą podpisać protokołu z Kioto. Mają przedstawić swoje propozycje na oszczędzanie ziemskiego klimatu.

------------------------------------

Klimat można oszczędzać na różne sposoby. Każda droga jest dobra - o ile prowadzi do celu. Co jednak powinno być celem ? Ta odpowiedź nie jest wbrew pozorom taka prosta. Dla krajów, które się rozwijają priorytetem jest silna gospodarka. - Jak będziemy bogaci, przyjdzie czas na oszczędzanie środowiska - mówią przedstawiciele Chin i Indii. Wierzyć im ? Ja bym tego nie robił. Kraje, które nazywa się rozwiniętymi nie stoją przecież w miejscu. Rozwijają się cały czas. To z kolei oznacza, że zanim Chiny czy Indie dogonią Kanadę, Japonię czy Francję sporo wody upłynie w Jangcy i Gangesie.

Głupotą byłoby zawieszenie na kołku wszelkich rozmów na temat ziemskiego klimatu czy ochrony środowiska w ogóle do czasu aż 4 mld Chińczyków będzie się żyło tak dobrze jak Holendrom czy nawet Hiszpanom. Co zatem robić ? Każdy niech robi to na co go stać, to co nie leży poza jego możliwościami. Protokół z Kioto mówił o ograniczeniu emisji CO2, ale nie mówił nic o działaniach ... nazwijmy je rekompensacyjnymi. Kazał ograniczać CO2, ale nie interesował się inwestycjami w technologie, które w przyszłości pozwolą żyć oszczędniej i czyściej. Nie brał pod uwagę np. emisji innych gazów cieplarnianych czy powiększania terenów leśnych.

Przedwczoraj w Dzienniku strasznie skarcono Amerykę za to, że jako jedyne supermocarstwo nie chce podpisać protokołu z Kioto. „Już tylko Ameryka nie chce walczyć o klimat" - mówił tytuł okładkowego artykułu. W obszernym komentarzu na drugiej stronie gazety szefowa działu opinii pisała, że USA zagrożenia ekologiczne nic nie obchodzą oraz, że supermocarstwo skądś powinno wyskrobać pieniądze na ochronę klimatu. Gwoli wyjaśnienia. Ameryka łoży z budżetu największe sumy na badania klimatyczne. Dotychczas wydała na nie więcej pieniędzy niż na program załogowych lotów na Księżyc Apollo. Wydatki na badania klimatu idą za oceanem w setki miliardów dolarów. Nigdzie indziej nie są wyższe. Kłopot USA polega na tym, że nie chce iść narzuconą drogą. Ameryka uważa protokół z Kioto za idiotyczny. Koszty jego wprowadzenia są ogromne, a zyski ledwo widoczne. Przynajmniej zdaniem Amerykanów. I niektórych ekspertów. W znanej za oceanem książce Hot Talk, Cold Science (jej autorem jest amerykański fizyk atmosfery Fred Singer) można znaleźć szacunki z których wynika, że podporządkowanie się postanowieniom protokołu z Kioto spowoduje, że w 2050 roku zamiast wzrostu temperatury o 1,39 st. C, zrobi się cieplej o 1,33 st. C. Po co angażować się w coś co jest bardzo drogie i nie daje praktycznie żądnych efektów ? - pytają Amerykanie.

Każdy dla ochrony środowiska może robić więcej, ale nie prawdą jest, że Amerykanów zmiany klimatu „nic nie obchodzą". Poczekajmy na amerykańskie konkrety zanim skrytykujemy Waszyngton w czambuł. USA są jednym z najszybciej rozwijających się rynków energii odnawialnej. W ogólnym rozrachunku około 8 proc. energii jest w USA produkowanej z odnawialnych źródeł. W UE niewiele krajów może poszczycić się tak wysokim odsetkiem. W Kalifornii „zielona energia" stanowi aż jedną trzecią całości. Poza tym w przeciwieństwie do niektórych krajów europejskich, USA inwestują w energetykę jądrową, a to jedyny z dzisiaj znanych sposobów na obniżanie emisji CO2 na poziomie globalnym, a nie lokalnym.

Kolejna międzynarodowa inicjatywa - o ile ma przynieść jakiekolwiek za wyjątkiem politycznych efekty - powinna wystrzegać się błędów poprzednich. Protokół z Bali powinien być bardziej elastyczny. A przede wszystkim uwzględniać kontekst w jakim poszczególne kraje funkcjonują, a nie ślepo wymagać spełnienia sztywnych warunków.

Tomasz Rożek

 PS. Dzisiaj o 18, w kawiarni w katowickim Rondzie Sztuki odbędzie się spotkanie z prof. dr hab. Zygmuntem Kolendą na temat zmian klimantycznych. Szczegóły na: www.KawiarniaNaukowa.pl  - Serdecznie zapraszam.

Spora część mojego życia to tzw. seria fortunnych zdarzeń. Chciałem zostać lekarzem, a zostałem fizykiem. Pojechałem zwiedzać Wiedeń, a poznałem żonę. Chciałem robić doktorat i wyjechałem na prawie 4 lata do największego centrum naukowego w Europie. Chcieliśmy powiększyć rodzinę i urodziły się bliźniaki. W końcu wróciliśmy z emigracji, żebym mógł zostać naukowcem, a zostałem dziennikarzem. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka