Dzisiaj, po kilku dniach spędzonych na konferencyjnych salonach, postanowiłem wyruszyć w miasto. Australia jest tak odległa, że na pewno coś mnie zaciekawi – pomyślałem. Nie pomyliłem się.
Wszędzie dookoła są wyprzedaże. Wyprzedaże posezonowe czyli jesienne. W Australii jest teraz późna jesień a za chwilę zacznie się zima. Trudno nie zauważyć wystawy sklepowej z T-shirtami i sandałami oraz dużym napisem – posezonowa obniżka cen. Tym bardziej, że na zewnątrz jest 25 stopni Celsjusza, a przechodnie chodzą w klapkach. O tej jesieni w kwietniu ciągle zapominam. Gdy kupiłem dzisiaj w kiosku tutejszy kwartalnik naukowy i zobaczyłem na okładce, że to numer jesienny, o mało nie zawróciłem, by poprosić o aktualny, ten z wiosny.
W Australii ruch jest lewostronny. To co jest jednak… powiedzmy nietypowe, to sposób w jaki tubylcy skręcają w prawo. Mając drogę dwupasmową, pas do skrętu w prawo jest po lewej stronie, a nie po prawej. Tak więc gdy na skrzyżowaniu włącza się zielone światło, Ci którzy jadą prosto, ustawiają się na prawym pasie, a ci którzy skręcają w prawo, bądź w lewo czekają na swoją kolejkę na pasie lewym. W efekcie lewy pas jest zawsze zablokowany. Żaden Australijczyk z tych których pytałem nie był mi w stanie wyjaśnić tego fenomenu. Wszyscy natomiast twierdzili, że tak skręca się tylko w Melbourne. W innych miastach Australii ma być normalniej, tzn. z prawego pasa w prawo, z lewego w lewo a z obydwu prosto.
W hotelu w którym mieszkam jest parter, 1 piętro, a później piętro 8. Tak przynajmniej wynika z przycisków jakie są zainstalowane w windach. Pomyślałem, że może na piętrach od 3 do 7 są biura i windy po prostu się tam nie zatrzymują. Postanowiłem zbadać sprawę na schodach przeciwpożarowych. W moim hotelu z piętra 2 wchodzi się na 8 – pomiędzy nimi nic nie ma. Zapytałem obsługę dlaczego ? Recepcjonistka nie wiedziała. Na reklamówkach hotel chwali się 35 piętrami, tymczasem w rzeczywistości ma ich 27. To musi być praktyka powszechna, bo sprawdziłem (łącznie z przejściem schodami awaryjnymi) jeszcze dwa inne hotele. Jeden miał mieć 45 pięter, choć w rzeczywistości ma ich 39. Nie ma piętra od 9 do 13. Z kolei w innym hotelu na sąsiedniej ulicy z piętra 13 przechodzi się bezpośrednio na 16. Wygląda na to, że dla Australijczyków ilość pięter w budynkach musi mieć kolosalne znaczenie.
Tomasz Rożek
Spora część mojego życia to tzw. seria fortunnych zdarzeń. Chciałem zostać lekarzem, a zostałem fizykiem. Pojechałem zwiedzać Wiedeń, a poznałem żonę. Chciałem robić doktorat i wyjechałem na prawie 4 lata do największego centrum naukowego w Europie. Chcieliśmy powiększyć rodzinę i urodziły się bliźniaki. W końcu wróciliśmy z emigracji, żebym mógł zostać naukowcem, a zostałem dziennikarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka