Bułgaria domaga się od Unii Europejskiej 1 mld euro odszkodowania za zamknięcie czterech reaktorów atomowych w elektrowni w Kozłoduju.
**************************************************************************
Rodzi się nowa tradycja. Swoisty terror państwowy. A wszystko zgodnie z zasadą - na złość mamie odmrożę sobie uszy.
Bułgaria podbija stawkę za zamknięcie swojej starej elektrowni atomowej. Jeżeli wiek elektrowni pozwala jej pracować - pomimo tego że jest stara - nie stwarza zagrożenia dla środowiska. Jeżeli „licencja producenta" już wygasła, a Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przedłużyła pozwolenie, nie ma powodów żeby zamykać siłownię. Natomiast jeżeli żaden z powyżej wymienionych faktów nie ma miejsca, Bułgaria powinna natychmiast zamknąć swoje reaktory. Jeżeli tego nie zrobi pogwałci prawo międzynarodowe. Podbijanie w tym przypadku kwot rekompensaty jest zwykłym szantażem.
Szantaż musi trafić na podatny grunt, żeby został spełniony. W tym przypadku Bułgarzy trafili w dziesiątkę. Bojąca się atomu Europa pewnie zaakceptuje wymuszone rekompensaty. Widmo Czarnobyla - choć zupełnie niesłusznie - dalej majaczy nad Starym Kontynentem. Poza tym Europa jest lewicowa (poza kilkoma wysepkami), a sprzeciw wobec energetyki jądrowej jest wpisany w lewicowość. Taka sytuacja jest na rękę przeciwnikom rozwiązań jądrowych. Będą mogli powiedzieć - nie zważając na fakty - „widzicie, ze starą elektrownią są tylko kłopoty, najlepiej nie budować ich wcale".
To co teraz dzieje się w Bułgarii, przypomina mi sytuację sprzed kilku dobrych lat na Ukrainie. Później powtórzono to na Słowacji. Na Ukrainie stare bloki jądrowe zamiast zostać zamknięte, posłużyły - skutecznie zresztą - do szantażowania opinii światowej. Zachód zamiast wymóc ich zamknięcie, wolał płacić. W ratach. Nie dlatego, że wpłata została podzielona na części, ale dlatego, że z każdym przelewem, ukraińskie apetyty rosły. Tak jest i teraz. Bułgaria dostała już 220 mln euro. Dostała, bo obiecała zamknąć reaktory. Teraz chce więcej. Kwotę podniesiono do 450 mln euro, ale to wciąż za mało. Teraz żądają 1 mld dolarów. Czy zalicytują jeszcze wyżej ?
Tomasz Rożek
Spora część mojego życia to tzw. seria fortunnych zdarzeń. Chciałem zostać lekarzem, a zostałem fizykiem. Pojechałem zwiedzać Wiedeń, a poznałem żonę. Chciałem robić doktorat i wyjechałem na prawie 4 lata do największego centrum naukowego w Europie. Chcieliśmy powiększyć rodzinę i urodziły się bliźniaki. W końcu wróciliśmy z emigracji, żebym mógł zostać naukowcem, a zostałem dziennikarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka