W bloku mieszkało sobie małżeństwo z dziećmi. Jak to w bloku - mieli sąsiadów. Któregoś dnia jeden z sąsiadów napadł na nich, bo chciał zagarnąć ich mieszkanie a z nich samych zrobić niewolników i zamknąć ich w piwnicy. Gospodarze bronili się, ale na porażkę byli skazani, sąsiad był silniejszy, sąsiedzi z innych bloków wprawdzie obiecywali pomoc, ale w końcu nic nie zrobili, nie chcieli walczyć o wolność nie swojego mieszkania. Po kilku dniach nagle pojawił się drugi sąsiad, ale małżonkom nie pomógł, wręcz przeciwnie - okazało się, że był w zmowie z tym pierwszym. Wspólnie szybko pokonali gospodarzy, zamknęli ich w piwnicy, jedno z dzieci zabili i podzielili się mieszkaniem. Gospodyni została niewolnicą tego pierwszego sąsiada, jej mąż tego drugiego.
Pierwszy sąsiad postanowił wykorzystać "dobrą passę" i zaatakował sąsiadów z innych bloków, tych samych, co małżeństwu obiecywali wsparcie ale go nie udzielili. Wcześniej nie chcieli walczyć o wolność sąsiada (gdyby to zrobili to wtedy pokonaliby wspólnie złego sąsiada) więc teraz musieli walczyć o swoją wolność, ale przegrali, bo od pierwszej napaści sąsiad za bardzo urósł w siłę. Mieszkania utracili, zostali jego niewolnikami. Wspólnik przyglądał się jego poczynaniom z nieukrywaną satysfakcją, liczył na to, że i jego kompan i mieszkańcy innych bloków tak będą zmęczeni walką, że bez trudu sam ich pokona i opanuje całe osiedle a potem inne osiedla.
Po jakimś czasie pierwszy sąsiad zapragnął przejąć całe osiedle i wszystkich jego mieszkańców jako swoich niewolników. Zaatakował niedawnego wspólnika i wygonił go, ale bynajmniej nie zwrócił mieszkań właścicielom, teraz miał całe osiedle dla siebie i wszystkich mieszkańców jako niewolników. Przy okazji zabił po jednym dziecku każdej rodzinie z tym, że kilku rodzin bardzo nie lubił i zabił ich wszystkich.
Minęło trochę czasu i ten drugi jednak wziął górę, wrócił i pogonił tego pierwszego, pomagali mu mieszkańcy z innego osiedla, oni uwolnili część mieszkańców. Jednak on też ani małżonków ani innych mieszkańców osiedla nie uwolnił, teraz on zajął ich mieszkania tylko dla siebie, oni nadal byli niewolnikami tyle, że teraz jego. Przy okazji zabił każdej rodzinie, której mieszkanie opanował po jednym dziecku. Mieszkańcy tych mieszkań, które uwalniali sąsiedzi z innego osiedla mieli więcej szczęścia, bo odzyskali swoje mieszkania, wyzwoliciele nie zrobili z nich niewolników, wręcz przeciwnie - pomogli im wyremontować mieszkania po walkach i żadnych dzieci im nie zabili.
Po kilkudziesięciu latach małżonkom i innym zniewolonym rodzinom udało się wyzwolić, pogonili dawnego sąsiada i wrócili do swoich mieszkań, wprawdzie zdewastowanych, ale byli wolni.
Od tamtych czasów ten dawny drugi sąsiad żąda od małżonków i innych rodzin które na kilkadziesiąt lat zniewolił, by publicznie przyznali, że uwolnił ich od pierwszego sąsiada, żeby okazali mu za to wdzięczność i publicznie ogłosili go dobrym sąsiadem. Ci mieszkańcy osiedla, którzy zaznali jego okupacji, nie chcieli tego przyznać, twierdzili z uporem, że dla nich zmienił się tylko ich pan ale nadal byli niewolnikami, ale byli naciskani przez tych z drugiego osiedla oraz tych z osiedla, których nie wyzwolił ten drugi sąsiad tylko ci z innego osiedla, dla nich najważniejsze było, że pierwszy sąsiad został ostatecznie wygnany, "dobroci" drugiego sąsiada bezpośrednio przecież nie zaznali .....
Inne tematy w dziale Polityka