Z jednej strony słyszymy żałosne popiskiwania kierowników Mumii Europejskiej, że nie zaproszono ich do negocjacji z Putinem (przy okazji nadmieniając - przez grzeczność zapewne - o takiej samej krzywdzie wyrządzonej kijowskiemu szczeremu patriocie Ukrainy), z drugiej zaś słychać nawoływania zatroskanych o los narodu polskiego polityków tudzież publicystów wszech maści, jak np. szanowny pan Witold Jurasz, żeby słać polskie wojsko na Ukrainę.
Nikt rozsądny oczywiście nie podejrzewa, że motywacją takich szczerych patriotów jak p. Witold Jurasz, a co dopiero radośnie oddający się na służbę Ukrainie pan prezydent Andrzej Duda, jest chęć przypodobania się jakiejś grupie oligarchów, którzy spodziewają się znaczących profitów z przejęcia ukraińskich zasobów i mogliby z czasem wszelkie wsparcie i ulgę w kosztach tego przejęcia docenić oraz w jakiś tam godziwy sposób wynagrodzić. Głęboko wierzymy, że naszymi szczerymi patriotami kieruje wyłącznie chęć powstrzymania rosyjskiej agresji, której groźba wisi nad nami nieustannie. Przepraszam Salonowych Czytelników za ironizowanie, ale trudno się przed nim powstrzymać w obliczu obnażonej podziałem bogactw Ukrainy hipokryzji wojennych podżegaczy.
Można zadawać wiele "trudnych pytań" dotyczących najnowszej historii Ukrainy - np. dlaczego właściwie Janukowycz nie podpisał w 2013-tym umowy stowarzyszeniowej z Unią, można snuć rozważania, które, jako nienależące do "świata przedstawionego", czyli narracji głównego nurtu, siłą rzeczy i właściwie mechanicznie, chociażby nie wiem jak były udokumentowane, zostały by zakwalifikowane do teorii spiskowych. Z racji zmęczenia beznadziejnymi zmaganiami z powszechnym heglizmem wszelkie te interesujące dywagacje sobie odpuszczę i przejdę do widomego rezultatu zadziwiającego splotu dziejów.
Owoż "Amerykanie" sadowią się na połowie przebogatego fragmentu Tarczy Ukraińskiej, wartego, jak powiadają uczeni w piśmie, skromnie licząc 12 bln USD, a faktycznie zapewne i dużo więcej. Państwo (?) ukraińskie oddaje połowę tego fragmentu Tarczy "Rosjanom" za pokój, a drugą połowę "Amerykanom" za wsparcie w przegranej wojnie. "Amerykanie", a zasadniczo fundusz Black Rock, który już jest ustanowiony jako wiodący w tzw. odbudowie Ukrainy, będzie eksploatował jej bogactwa przez rzekę z "Rosjanami". Natomiast Europejczycy, nie wykluczając Polaków, mieliby pilnować spokoju na linii podziału i gdyby jakiemuś Fridmanowi, Kantorowi czy innemu Dieripasce zachciałoby się wyzwolić kolejne obszary Ukrainy od nazizmu, stanowczo zareagować. Nie jest jasne do końca, jakiej reakcji oczekuje się od naszych wojaków w razie sytuacji odwrotnej, chociaż doktrynalnie rzecz jest ustawiona jasno - to Rosja jest agresorem, a więc zapewne trzeba by się do takiego ukraińskiego ataku przyłączyć.
Z całej tej sytuacji wniosek płynie następujący: musimy zwiększyć wydatki na obronność do 5% PKB żeby utrzymać korpus ekspedycyjny chroniący działalność firm z "amerykańskiego" funduszu Black Rock na obcym terytorium.
Warto przy okazji rzucić okiem na wzrosty, jakie notują akcje Larry'ego Finka od czerwca ubiegłego roku (na załączonym obrazku), żeby sobie wreszcie uświadomić o co była ta wojna i kto ją wygrał. A kto zginął, ten zginął, a kto został kaleką, ten został kaleką. Na wojnie, jak na wojnie, jedni giną, drudzy się bogacą. Postarajmy się nie ginąć za "Amerykanów".
Inne tematy w dziale Polityka