Długo i z oporami szykowałem się do napisania tej notki. Po pierwsze mam świadomość, że tutaj, na obecnym Salonie opanowanym przez skrajnych i zacietrzewionych blogerów nie jest ważna prawda, tylko polityczna nawalanka. Oczywiście sam mam określone poglądy, raczej centrowe, może lekko lewicowe ale nigdy i nigdzie nie brałem udziału w jałowych politycznych sporach, z których przecież S24 słynie. Już to czyni mnie tutaj dziwakiem, o czym doskonale wiem. Po drugie z napisaniem tej notki chciałem poczekać aż opadną największe emocje, ostudzą się niektóre gorące głowy szukające byle pretekstu by dowalić politycznym przeciwnikom. Cóż, w całym tym zamieszaniu tracona jest bolesna i niezwykle niebezpieczna dla nas prawda: będzie tylko gorzej.
A to, że będzie tylko gorzej jest obecnie pewne już na sto procent. Początki tego trendu już obserwujemy, ale większość społeczeństwa albo tego nie dostrzega, albo nie chce dostrzec a nawet jeśli do nielicznych to dociera to zamiast refleksji jak możemy się przygotować na najgorsze to wolą tłuc w przeciwników. I tak PIS wali w KO, Tusk w Kaczyńskiego i ani jedna ani druga strona nie ogląda się na fakty. Świetnie to widać na przykładzie Polderu Racibórz Dolny, który budowany był przez kilkanaście lat, początki projektowania, przetargów i procer urzędniczych sięgają nawet dwóch dekad, a tymczasem politycy chwalą się, że to dzięki nim i tylko nim ten zbiornik powstał.
Przy okazji jest też spór pomiędzy skrajnymi zwolennikami uregulowania rzek, skanalizowania ich i budowy wielkich zbiorników a skrajnymi ekologami, którzy chcieliby renaturalizacji wszystkich rzek w Polsce. Tymczasem ani jedno ani drugie rozwiązanie nie jest dobre, każde ma swoje wady i zalety. Ale po co słuchać hydrologów, ekspertów? Co jednak pewnie wielu zaskoczy a niektórych wprawi we wściekłość to obecna wiedza hydrologiczna więcej racji przyznaje ekologom. Ale tylko tam, tylko na tych odcinkach rzek, na których jest to możliwe i racjonalne.
Wiem, że teraz podniosłem ciśnienie obecnym i tutaj zwolennikom uregulowania rzek. Trudno, taki już mój los. Ale pomyślcie tylko: regulujemy te nasze rzeki już od ponad stu lat, budujemy coraz wyższe wały, coraz więcej dużych zbiorników rzecznych a powodzie jak były tak są... Mało tego, czy macie świadomość, że w ciągu zaledwie kilku dekad mieliśmy już przynajmniej TRZY WIELKIE powodzie? No to jak jest z tą skutecznością regulacji rzek? I nie, to nie jest wina ekologów, przypomnę tu bolesną prawdę, że Nysy Kłodzkiej nie uratowały zbiorniki retencyjne. I jak to jest, że podczas tych wszystkich powodzi wieksze szkody powstają w zlewni Odry a nie Wisły?
Dla mnie najgorsze jest to, że w społeczeństwie nie ma powszechnej a bardzo, bardzo nieprzyjemnej wiedzy: żadna infrastruktura techniczna nie zapezpiecza przed powodzią! Owszem, możemy dzięki niej zmniejszać szkody, możemy nawet całkowicie ograniczać szkody w mieniu przez dekadę, dwie, trzy; ALE ZAWSZE prędzej czy póżniej przychodzi kataklizm tak duży, że żadne, ale to żadne wały, zbiorniki czy kanały ulgi nie pomogą! To, co dają to zjawisko tzw. złudnego bezpieczeństwa, które skłania ludzi do podejmowania nieracjonalnych decyzji: skoro jestem chroniony przez wały i zbiorniki, to nie muszę inwestować w zabezpieczenia mojego domu, ubezpieczenie. Gorzej, jest przecież wiedzą powszechną, że na terenach zalewowych powstało bardzo dużo zabudowy mieszkaniowej, która absolutnie nie powinna się tam znaleźć. Tu też powinna być moim zdaniem dyskusja o tym, dlaczego państwo Polskie na to pozwoliło.
Oczywiście powyższe WCALE nie znaczy, że nie musimy budować zbiorników retencyjnych, dbać o wały przeciwpowodziowe, a nawet regulować GDZIENIEGDZIE rzek, wbrew twierdzeniom niektórych zielonych. Nie, i te działania mają sens, są konieczne. ALE zabezpieczenia infrastrukturalne powinny być TYLKO uzupełnieniem całego kompeksowego programu GOSPODARKI WODNEJ. Wyłuszczam to słowo, gdyż obecnie w dyskusjach dominuje temat powodzi, czyli nadmiaru wody a zapomina się o coraz większym problemie suszy, czyli NIEDOBORU wody. I tak, co pewnie części z Was może się to wydać nieprawdopodobne obecnie w Polsce mamy i powódź i suszę. Już to pokazuje, jak źle, jak katastrofalnie źle jest u nas z gospodarką wodną.
Ostatnio pod jednym z moich komentarzy odpowiedział mi zwolennik regulacji rzek, który przy pomocy insynuacji i obelg w moim kierunku wyraził zdanie, że jedynym sposobem na powódź jest regulacja rzek, wręcz ich betonowanie. Chciałbym się więc tu Was zapytać, czy wiecie, co to oznacza? Czy wiecie, że regulacja rzek, ich prostowanie, regulowanie przyśpiesza spływ wody? Owszem, pomaga to ograniczyć ryzyko zalania w danym miejscu, ale zwiększa też, i to znacznie, ryzyko zalania PONIŻEJ tego miejsca. A skoro woda odpływa szybciej z danego miejsca, to i zwiększa się zagrożenie suszą w tym miejscu, gdy opadów brak przez dłuższy czas. Regulacja rzek nie chroni więc przed powodziami (albo inaczej: chroni w minimalnym stopniu a czasem wręcz jest to antyochrona) a przy okazji zwiększa intensywność suszy.
Tu pewnie powiecie, że susze i powodzie były, są i będą. Tak, to prawda, ale... 1997, 2010, 2024... Trzy bardzo duże powodzie, ta z 1997 roku czasem (w mediach) trochę przesadnie określana powodzią tysiąclecia, ta obecna według pomiarów i statystyk określana jako powódź pięćsetletnia (prawdopodobieństwo wystąpienia 0,2%). Oczywiście statystyki statystykami, to, że prawdopodobieństwo wystapienia czegoś określa się przykładowo raz na tysiąc lat nie znaczy wcale, że nie wystąpi częściej - to jest tylko i aż pewien wyznacznik czego można się spodziewać. Wyznacznik jednak ważny, gdyż dzięki niemu wylicza się określone przepływy w rzekach a na ich podstawie szacuje prawdopodobną wysokość fal wezbraniowych a do tego projektuje się zabezpieczenia. To - z braku lepszego porównania - jak z wygraną w Totolotka. Prawdopodobieństwo wygrania wynosi 1:14 000 000, ale od czasu do czasu ludzie wygrywają a zdarza się nawet, że do niektórych szczęśliwców los usmiecha się więcej niż raz...
Tak samo jest z suszami - banałem jest powiedzenie, że były, są i będą. ALE... w historii naszego kraju susze pojawiały się średnio raz na cztery lata, wielkie susze - znacznie rzadziej. Tymczasem przez ostatnie 20 - 30 lat ta prawidłość została złamana - najpierw susze pojawiały się u nas co drugi rok a obecnie od conajmniej 2015 roku mamy stan pernamentnej suszy hydrologicznej!
Tu jestem niemal pewny, że zaraz ktoś napisze: co ty gadasz głupku, jakie susze skoro mamy powódź a w niektórych regionach kraju jest wilgotno?!? Tyle, że jest to bardzo płytkie spojrzenie. Susza hydrologiczna rozwija się miesiącami, latami wręcz, i nie ma wiekszego znaczenia, że OKRESOWO i LOKALNIE pojawiają się nadwyżki wody. O tym, jak bardzo jest źle świadczy właśnie z jednej strony to, że w zlewni Odry (też nie wszędzie) mamy wysoką wodę, która przyszła po stanach średnich a lokalnie niskich a w zlewni Odry mamy stany niskie a miejscowo rekorodowo niskie. I, jeśli wystąpią niesprzyjające warunki meteo, wodowskazy na dopływach Odry szybko wskażą niskie stany wód. To nie jest normalne i świadczy to o bardzo małych zdolnościach retencyjnych naszych rzek, co już powinno bardzo niepokoić. Niepokojące jest też to, co przez niecałą dekadę wydarzyło się w Warszawie: przejście z rekorodowo niskiego stanu Wisły przez rekordowo wysokiego po nowy rekord niskiego stanu wody z tego roku. I tak, doskonale wiem, że wskazania poziomu stanu wody w rzecie nie są dobrym narzędziem porównawczym, wiem, że lepiej patrzeć na przepływy wody, ALE z PEWNOŚCIĄ jest to jeden z sygnałów alarmowych, że dzieje się coś niedobrego...
Tylko co takiego się dzieje? Gdy spojrzymy na dane pomiarowe opadów z ostatnich dekad nie widać w nich żadnego trendu, ani spadkowego, ani wzrostowego. Skoro opadów jest praktycznie tyle samo, co "zawsze" to skąd coraz częstsze zalania, powodzie, podtopienia? Odpowiedzią jest wnikliwsze spojrzenie w te dane. Owszem, średnia roczna suma opadów jest praktycznie niezmienna, ale diametralnie zmienił się charakter opadów. Prawie całkowicie zanikły opady spokojne, długotrwałe o małym bądź średnim natężeniu. Coraz mniej notuje się dni z opadem śniegu. Znacznie wzrosła za to suma opadów z deszczu nawalnego, ulew. W praktyce wygląda to ostatnimi czasy tak, że najpierw długo nie pada, zdarzało się i nawet całymi miesiącami (jak w lato 2015), a potem przychodzi potężna ulewa podczas której w krótkim czasie spada miesieczna suma opadów. Czym to jest, jak nie gwałtowną zmianą klimatu?
To samo z występowaniem Niży Genueńskich. To dość rzadki typ niżów u nas, ale co jakiś czas się pojawia, przynosząc do nas przynajmniej podtopienia a czasem powodzie, jest to cyklon bardzo zasobny w wilgoć. Jednak ilość opadów z ostatniego wyżu jest zaskakująca i odbiega od tego, czego byliśmy świadkami w historii. Trzeba czasu i badań by w pełni to potwierdzić (lub wykluczyć) ale najbardziej logicznym wytłumaczeniem dlaczego teraz było aż tak dużo deszczu jest nienormalnie wysoka temperatura wód całego Morza Śródziemnomorskiego a zwłaszcza rejonu Genui. Dlaczego wody te były i są anormalnie ciepłe? Dlczaego wody całego oceanu światowego są anomalnie ciepłe? No właśnie...
https://swiatwody.blog/2024/09/20/suche-fakty-o-powodzi-2024-w-kotlinie-klodzkiej/?fbclid=IwY2xjawFcmM9leHRuA2FlbQIxMQABHZxaJ6CYTu-jn1J8ueZtYX7xrWaBUCY95U4SqzjSg9cUZVpbUGUboWPvMA_aem_sLcjUhz3txzFsOOO1WMHYw
https://wodnesprawy.pl/powodz-w-kotlinie-klodzkiej-przyczyny-katastrofalny/?fbclid=IwY2xjawFVUHdleHRuA2FlbQIxMAABHVxDQuWVpYAWQugjoXr1wBrR8no2f_cJezis-479JcjWn3lsLVnnrzKq-Q_aem_R7wuZAKETDowZZ0Z8U6pzg
https://dzikiezycie.pl/archiwum/2003/stycz-2004/oddac-rzekom-ich-przestrzen-rozmowa-z-dr-januszem-zelazinskim?fbclid=IwY2xjawFU73NleHRuA2FlbQIxMQABHSoO3xnBC1z13h-C-BWS68nz5r-yvjnQVniVrLCngqrLjizkesEZjB8Fug_aem_butRBekgpBQ3tVxgm3nPjw
A na koniec przypomnę mój skromny komentarz:
"A tymczasem najnowsze prognozy wskazują na możliwość wystąpienia... powodzi!!! W południowo - zachodniej Polsce. Podczas gdy Polska północno wschodnia nadal raczej susza. Prognoza opadów modeli ECMWF i GFS to nawet ponad 330mm deszczu do 17.09.2024 w Sudetach przez ok. 60mm w centrum po 3-15mm w części północno - wschodniej. Oczywiście to są obecnie tzw. fusy, ale musimy brać pod uwagę najgorsze scenariusze, nawet jeśli są mało prawdopodobne. A to wszystko dzięki tzw. Niżowi Genueńskiemu, który niemal zawsze sprowadza do Polski powodzie. Od tego jaką trasą niż ten podąży i jak blokowany będzie nad Polską zależy ilość deszczu, jednak nasze służby już teraz powinny szykować się na najgorsze. I pewnie to robią. "
8 września 2024, 23:00
https://www.salon24.pl/newsroom/notka-komentarze/1398614,wisla-w-warszawie-wysycha-w-rekordowym-tempie-tak-zle-nie-bylo-od-lat-a-bedzie-jeszcze-gorzej
Inne tematy w dziale Społeczeństwo